Copyright by Subiektywnym Okiem. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Archiwum

wtorek, 6 listopada 2012

Masaż ciała w Gabinecie Pasja (Citeam) cz.1

Gabinet Pasja... kilka dni musiałam przetrawić swoją wizytę w tym miejscu, aby przypadkiem nikogo pochopnie nie skrzywdzić. Po raz pierwszy znajduję się w sytuacji, w której zabieg sam sobie był w porządku, a cała reszta z nim związana kompletnie mnie do siebie nie przekonała, a nawet trochę przestraszyła. Relacja z tego zabiegu będzie dość obszerna, dlatego postanowiłam podzielić ją na 2 części - na wypadek jakby ktoś nie był nią w ogóle zainteresowany. Jakbym musiała w jednym zdaniu podsumować swoją wizytę w tym gabinecie powiedziałabym tak: dobrze wykonany zabieg w kompletnie nieprofesjonalnym miejscu z nieprofesjonalnym podejściem do klienta.

Zacznijmy od początku...
Citeam - Gabinet PasjaNie jest to dla Was nowością, że zaglądam na portale groupon i citeam. Pokusiłam się nawet raz o stwierdzenie, że citeam chyba bardziej zwraca uwagę na wystawiane u siebie oferty - było to tylko moje przypuszczenie, bo ogólnie nie mam wiedzy w tym zakresie. Swoją tezę oparłam jedynie na dotychczasowo wykorzystanych ofertach z citeam. Ostatnio nabrałam ogromnej ochoty na masaże, także jak zobaczyłam ofertę na citeam oferującą aż 13 rodzajów masaży skusiłam się niemal natychmiast. Oferta brzmiała dokładnie tak:

 

Od 35 zł za masaż w gabinecie Pasja. Wybierz 1 z aż 13 rodzajów masażu i poczuj na własnej skórze cudowną moc dotyku!

Wybór masaży był przeogromny! Dla takiego amatora masaży jak ja, brzmiało to niezwykle profesjonalnie i kusząco! Masaże stemplami, bambusem, miodem, kamieniami, olejkami, świecą - no po prostu dużo by jeszcze wymieniać. Trochę doskwierał mi brak podanej strony internetowej tego gabinetu, bo nigdy o nim wcześniej nie słyszałam. Byłam również ciekawa jakie inne zabiegi mają w swojej ofercie. Ostatecznie postanowiłam zaryzykować i kupiłam.

Dzwonię na drugi dzień, aby się umówić na zabieg. W myślach "błagałam", aby nie trafił mi się jakiś odległy termin, bo miałam ogromną ochotę na ten masaż. Dzwonię... i co słyszę w słuchawce? Zamiast klasycznego sygnału oczekującego na połączenie, słyszę "granie na czekanie" i jakiś polski "hicior"... Zonk... Przez moment się zawahałam i szybko sprawdziłam czy wybrałam odpowiedni numer telefonu. Sprawdziłam - zgadza się - to ten. No nic. Czekam aż ktoś odbierze. Na szczęście nie dotarłam do końca piosenki i po drugiej stronie usłyszałam kobiecy głos mówiący zwykłe "halo?". Nadal nie miałam pewności, że dodzwoniłam się do odpowiedniego miejsca, ale przedstawiłam się i spytałam czy rozmawiam z Gabinetem "Pasja". Po drugiej stronie pani odpowiedziała, że tak, przedstawiła się i zapytała w czym może mi pomóc. Wyjaśniłam, że chcę się umówić na masaż zakupiony na citeam i jaki byłby możliwy najbliższy termin. Pani po drugiej stronie słuchawki, powiedziała, że najbliższy termin ma już jutro. I w tym miejscu zamiast cieszyć się, że mam wizytę tak szybko zapaliła mi się czerwona lampka. Zgodziłam się na zaproponowany termin. Pani nie poprosiła mnie o żaden numer kuponu itd. oraz o typ masażu jaki sobie wybrałam. Spytałam więc czy pani nie chce ode mnie otrzymać takich informacji? W odpowiedzi usłyszałam, że nie ma takiej potrzeby, wystarczy że przyniosę kupon a PAN fizjoterapeuta pomoże mi wybrać odpowiedni masaż. Na tym skończyła się nasza rozmowa.

Szkoda, że nie widziałyście mojej miny. PAN fizjoterapeuta? Kurcze... w sumie logiczne jest, że nie tylko kobiety mogą masować, ale mężczyzny się nie spodziewałam. Trochę mnie zawstydza masaż całego ciała wykonywany przez mężczyznę i szczerze mówiąc, gdybym wiedziała jakiej płci będzie masażysta to bym przemyślała swój zakup lepiej. Nie chcę być posądzona o jakieś feministyczne zapędy, czy jakieś uprzedzenia - po prostu głupio mi się rozbierać prawie do naga przed obcym facetem - nawet przed lekarzem. Aczkolwiek rozumiem, że nie dla każdego jest to taki problem.

Na, ale już trudno. Stało się. Jestem umówiona na drugi dzień na masaż. Oswoiłam się jakoś z tą myślą i nastawiłam pozytywnie, choć pierwsze wrażenia przy nawiązaniu kontaktu z Gabinetem Pasja nie były najlepsze.

Umówiona byłam na godziny popołudniowe i ze względu na obecną porę roku, było już ciemno. Gabinet "Pasja" znajduje się na ul. Dygasińskiego 12. Zorientowałam się, że jest to jedna z uliczek odbiegających od ul. Boya-Żeleńskiego - ok powinnam trafić. Szłam i szłam wzdłuż Boya-Żeleńskiego, mijałam różne uliczki, ale na Dygasińskiego nie mogłam trafić. Spróbowałam przedzwonić do Gabinetu, aby uzyskać jakieś wskazówki. Gdy wybrałam numer otrzymałam informację, że abonent ma wyłączony telefon. Pięknie... W końcu włączyłam swojego GPS'a w telefonie, który po chwili nakazał mi skręcić w boczną uliczkę. Ok - znalazłam się na Dygasińskiego - teraz wystarczy numer 12 i będę na miejscu. Numer 12 był na samym końcu ulicy pod dosłownie ostatnią świecącą latarnią. Dookoła same jednorodzinne domki, wysokie wierzby a na ulicy ani jednej żywej duszy (oprócz mojej). Szczerze mówiąc zaczęłam trochę się niepokoić. Zobaczyłam szyld - był to kwadratowy neon, a na nim po środku widniał napis "Pasja". Nad napisem "Pasja" można było przeczytać coś w stylu "Szkoła języków obcych", a poniżej "Masaże i SPA". Podsumowując można był to zinterpretować następująco "Szkoła języków obcych Pasja" lub "Pasja - masaże i SPA" - ot co, takie 2 w 1.

Weszłam na podwórko posesji nr 12 i skierowałam się w stronę oświetlonych schodów. Pociągnęłam drzwi i weszłam do środka, a tam...

ciąg dalszy nastąpi...

2 komentarze:

  1. Zaczyna się jak jakiś horror.. Ciemno, ostatnia świecąca latarnia ;) Czekam na dalszą cześć! ;)

    OdpowiedzUsuń