Copyright by Subiektywnym Okiem. Obsługiwane przez usługę Blogger.

Archiwum

środa, 28 listopada 2012

Wszyscy mają Jonson's! Mam i ja!

Jak tytuł sugeruje i ja stałam się posiadaczką próbeczek produktów Jonsons's baby. Taki zestaw mini-produktów może otrzymać każdy, kto wypełni formularz dostępny na stronie producenta.
zestaw mini-produktów Jonson's
W swoim zestawie znalazłam 2 kremiki po 15 ml: krem pielęgnacyjny oraz ochronny krem przeciw odparzeniom i 2 buteleczki po 50 ml: mleczko pielęgnacyjne i łagodny płyn do mycia ciała i włosów 3 w 1 (dlaczego nazywa się 3 w 1 - tego póki co nie ogarnęłam). W każdym razie bardzo się cieszę z otrzymanych mini-produktów, ponieważ zawsze chciałam sprawdzić działanie takich kosmetyków na swojej już nie niemowlęcej skórze.
Nie chciałam kupować dużych opakowań, aby nie ryzykować kupna kosmetyku, który okaże się nie odpowiedni. Często czytam, że dziewczyny kupują np. szampony do mycia dziecięcych włosków a efekty są po tym różne - jedne są zachwycona a drugie zawiedzione. Tym razem o efekcie działania płynu do mycia ciała i włosów będę mogła przekonać się sama. Również bardzo ciekawił mnie krem pielęgnacyjny, bo obecnie szukam jakiegoś bezpiecznego dla mojej kapryśnej buzi kremu na zimę - być może będzie to właśnie ten? :)

A Wy miałyście już okazję wypróbować kosmetyki do dziecięcej pielęgnacji na sobie? :)

czwartek, 22 listopada 2012

Manicure hybrydowy w Salonie Kosmetyki Estetycznej AnnVinci


Salon Kosmetyki Estetycznej AnnVinciOd kiedy natknęłam się na reklamę salonu AnnVinci na facebooku obiecałam sobie, że muszę ten salon odwiedzić. Moja chęć poznania tego miejsca zrodziła się po obejrzeniu strony internetowej salonu, która wyróżnia się na tle pozostałych stron gabinetów kosmetycznych. Nie jest to strona super "wybajerzona" ale jest po prostu estetyczna, schludna i profesjonalnie wykonana - jednym słowem bardzo zachęcająca.

Mam hopla na punkcie stron internetowych i przykładam do nich bardzo dużą uwagę. Profesjonalna strona internetowa zachęca, a byle jaka odstrasza - takie jest moje subiektywne zdanie. Wiem, że są takie miejsca, które są wręcz oazami relaksu i profesjonalizmu oraz .... z tragicznymi stronami internetowymi. A w sytuacji gdy planuję odwiedzić salon po raz pierwszy, to bardzo duży wpływ na moją decyzję ma właśnie strona internetowa. Podsumowując strona internetowa jest dobrą reklamą albo antyreklamą danego miejsca.

kuponik4you.plMimo, że reklamę AnnVinci zobaczyłam już prawie dobry rok temu to mimo wszystko nie zdecydowałam się go ostatecznie odwiedzić. A to wszystko za sprawą całkiem wysokich cen zabiegów. Ceny nie były sporo wysokie jak np. w Salonie Kosmetycznym La Femme na Biskupiej, ale również nie były konkurencyjne. Stąd zwlekałam z wizytą w tym miejscu, aż do czasu jak natknęłam się na kupon na portalu zniżkowym :) Jak tylko zobaczyłam, że oferta dotyczy Salonu AnnVinvi bez dłuższego zastanowienia kupiłam kupon. Tym razem zakupu dokonałam na portalu kuponik4you.pl (nie znałam go wcześniej, a ofertę znalazłam na agregatorze portali zakupów grupowych).
Oferta brzmiała:

49 zł zamiast 105 zł za MANICURE HYBRYDOWY + STYLIZACJĘ OKOLICY OKA a w tym Henna brwi i rzęs ORAZ REGULACJA I STYLIZACJA BRWI w Salonie Kosmetyki Estetycznej AnnVinci

Teraz przyszedł czas na zdanie relacji z mojego pobytu w Salonie Kosmetyki Estetycznej AnnVinci :)
Salon Kosmetyki Estetycznej AnnVinciSalon znajduje się na osiedlu Corte Verona na ul. Inżynierskiej 47A (Core Verona to osiedle, na którym zawsze chciałam mieszkać!). Lokal jest naprawdę imponujący, a zdjęcia umieszczone na ich stronie internetowej dokładnie odzwierciedlają wnętrze gabinetu. Po przekroczeniu progu czuć, że jest się w miejscu luksusowym i eleganckim, ale ... chyba rzadko odwiedzanym. Swoją wizytę odbyłam raczej w godzinach "szczytu" salonów i gabinetów, na które zazwyczaj bardzo ciężko jest się dostać, ale w AnnVinci nie było to problemem.
Salon Kosmetyki Estetycznej AnnVinciRealizacja mojego kuponu rozpoczęła się od wykonania manicure hybrydowego. Stanowisko do manicure znajdowało się w lewej wnęce wzdłuż korytarza i wyglądało dokładnie jak na zdjęciu prezentowanym obok wraz z krzesełkiem dla klienta. Pani X, która mnie obsługiwała na samym początku założyła czarne lateksowe rękawiczki, zdezynfekowała mi dłonie od strony wierzchniej i wewnętrznej sprayem i przystąpiła do piłowania paznokci. W między czasie spytała mnie o moje doświadczenia z hybrydą oraz jaki kształt paznokcia robimy, a pani recepcjonistka zaproponowała mi coś picia. Zdecydowałam się na herbatę i po chwili stała przede mną walizeczka ośmiu (jeśli dobrze pamiętam) rodzajów herbat smakowych. Byłam mocno zaskoczona w chwili, gdy stanęłam przed takim wyborem. Zazwyczaj podawano mi po prostu czarną herbatę a tutaj mogłam wybrać malinową, brzoskwiniową, mango, zieloną a nawet miętę! W pierwszej chwili naprawdę poczułam się jak królowa - jedna pani mi piłuje paznokcie, a druga kusi takimi herbatami! :) Dla mnie super! Jednak po chwili mój zachwyt minął, gdy na stoliku zrobiło się zbyt ciasno na filiżankę z dzbanuszkiem herbaty. A obsługę dzbanka z herbatą musiałam wykonywać jedną ręką. Zdecydowanie wygodniej i praktyczniej byłoby postawienie już gotowej zaparzonej herbaty w filiżance gotowej do picia ;)

Było widać, że Pani wykonująca mi manicure naprawdę robi to porządnie, bez zbędnego pośpiechu jak to często bywa w przypadku realizacji usług w ramach kuponów zniżkowych. Nadała paznokciom naprawdę bardzo ładny kształt, a następnie usunęła skórki, które poprzednio zostały zmiękczone jakimś preparatem. Niestety nie zauważyłam, aby pilnik i cążki były wyciągnięte ze sterylnych opakowań ani zdezynfekowane. W tej kwestii nie pozostało mi nic innego jak tylko zaufać, ze przybory są czyste. Poza tym ręczniczki były świeże i ogólnie w salonie nie zaobserwowałam kurzu na półkach czy stoliku. Trochę jednak zmartwiła mnie widoczna rdza na złączu cążek. Wskazywało na to iż cążki nie są ze stali nierdzewnej, a super ostre chyba też nie były. Po przygotowaniu moich paznokci, Pani wykonała mi krótki peeling dłoni, po czym zostałam poproszona o zmycie peelingu w zlewie, który znajdował się przy stanowisku do manicure (widać na zdjęciu). Kolejnym krokiem było lekkie zmatowienie paznokci blokiem i nałożenie bazy oraz lakieru hybrydowego. Baza i Top coat była marki CND Shellac, natomiast sam lakier hybrydowy chyba nie. Miał inną buteleczkę i był bez widocznej dla mnie etykietki. W AnnVinci jest całkiem spora i ciekawa paleta kolorów lakierów hybrydowych. Standardowo znajdziemy w niej odcienie czerwieni, bordo, beże i brązy oraz modne w tym sezonie pastele (róże, seledyny, blady żółty). Ja postawiłam na koralowy - raczej odcień klasyczny, nie specjalnie rzucający się w oczy. Lakier został położony równo i bez smug. Na koniec moje dłonie zostały posmarowane szybko wchłaniającym się balsamem.

A oto efekt :)


Jak pewnie zauważyłyście oferta na kuponik4you.pl obejmowała również stylizację oka, ale o tym napiszę Wam w osobnym poście :)

Na koniec mojej wizyty w AnnVinci dostałam bezimienny bon upominkowy uprawniający do zniżki w wysokości 50 zł na dowolny zabieg na twarz, który chciałabym Wam ofiarować. Kupon jest ważny do końca roku, ale wiem, że nie będę w stanie go wykorzystać, ponieważ jestem w trakcie leczenia części twarzy retinoidami.

Aby wygrać kupon wystarczy być z Wrocławia i napisać maila na vera@subiektywnym-okiem.pl wraz z adresem do wysyłki. Kto pierwszy ten lepszy, także jeśli macie chrapkę na wizytę w AnnVinci to zapraszam po bon!

I standardowo moja subiektywna ocena zabiegu manicure hybrydowego w Salonie Kosmetyki Estetycznej AnnVinci:

Strona salonu: www.annvinci.pl

Jakość usługi: Rewelacja! Z przyjemnością powtórzę zabieg!
Komfort klienta:  W porządku! Czułam się wystarczająco komfortowo!
Higiena: W porządku! Zabieg wykonany w higienicznych warunkach!

Zdjęcia Salonu AnnVinci pochodzą ze strony internetowej www.annvinci.pl
środa, 21 listopada 2012

Prysznic w Fitness Academy Korona


Dzisiaj krótki wpis o tym co mnie uwiera w mojej ulubionej sieci klubów fitness we Wrocławiu. Bardzo lubię chodzić do Fitness Academy - uważam, że jest to miejsce z bardzo dobra kadra instruktorów, dobrze wyposażone w sprzęt wraz z ciekawymi grafikami zajęć oraz dobrym zapleczem sanitarnym. Najczęściej odwiedzałam Fitness Academy w Arkadach - głównie ze względu na możliwość skorzystania z sauny infrared po treningu, która jest jedna z której mogę korzystać ze względu na swoje naczynka. Jednak do Arkad mam trochę daleko i byłam prze-szczęśliwa,  że Fitness Academy otworzył się również w CH Korona, do której mam już całkiem blisko. W Koronie Fitness Academy jest również bardzo dobrze wyposażone itd. jedynym minusem (sporym minusem) są prysznice, o których głównie będzie ta krótka notka, oraz toalety z baaaaaaardzo słabym wywiewem, w których czuć każda nieczystość.

Fitness Academy KoronaGdy Fitness Academy otwierało się w Koronie miałam świadomość  że wszystko jest robione i remontowane bardzo szybko, aby jak najszybciej przyjąć klientów. Widząc zaplecze sanitarne w damskiej szatni byłam trochę zdegustowana, ale wybaczałam ten fakt ze względu na pozostałe wyposażenie i wykończenie Fitness Academy, a pod prysznic po prostu nie wchodziłam - brałam go zaraz po powrocie do domu. Szczerze mówiąc miałam cichutką nadzieję, że w między czasie egzystowania klubu będą powoli wprowadzane poprawki w zapleczu sanitarnym. Wczoraj po długiej przerwie odwiedziłam ponownie Fitness Academy i byłam zobligowana do skorzystania z prysznica, ponieważ nie wracałam do domu bezpośrednio. 

Prysznic w Fitness Academy w Koronie, a ten w Arkadach to zupełnie dwa światy. W Arkadach wszystko wyłożone jest kafelkami, kabiny oddzielone matowym szkłem z duża ilością miejsca. Jednym słowem są idealne! Natomiast te w Koronie to dramat i nie chodzi już o to, że kabina jest mniejsza niż 1 m2 i ciężko w ogóle się w niej obrócić... Wszystkie kabiny prysznicowe maja zawieszone zasłony, które ze podczas kąpieli przyklejają się do ciała ze względu na tak niewielka ilość miejsca... Dla mnie to jest okropnie niehigieniczne i mocno krępujące .. Kolejna kwestia to sam prysznic, który umiejscowiony jest bardzo wysoko i ochlapuje wszystko dookoła, a nie ciało osoby stojącej centralnie pod nim. Nie miałam w planach mycia włosów, a mimowolnie moje włosy zostały zmoczone  ponieważ kamień, który osiadł na prysznicu blokował jego otwory i woda lała się tylko na górne części ciała powyżej nosa. Nie było możliwości manewrowania głowica prysznica tak jak jest w przypadku prysznica w Fitness Academy w Arkadach. I w zasadzie nie miałam możliwości się normalnie umyć. Miałam szczęście, że pozostałe kabiny były wolne. Zmieniłam kabinę z nadzieja, że w drugiej będzie prysznic mniej "obkamieniony" - ale się myliłam tu było to samo i ... w trzeciej (ostatniej) kabinie prysznicowej też. No nic... Myłam się trzymając jedna ręką głowicę prysznica w taki sposób, aby woda spływała bezpośrednio po mojej ręce na ciało, bo inaczej nie miałam szans się umyć (chyba, że chciałabym umyć tylko włosy).  

Ciężko mój wpis zakwalifikować do oceny "zabiegu" więc powiem tylko tyle: zaplecze sanitarne w damskiej szatni w Fitness Academy w Koronie obowiązkowo do poprawki!!!
wtorek, 20 listopada 2012

Wodoodporna kredka do oczu Flashy Liner Waterproof marki Sephora


Kolejnymi kosmetykami, które wymieniłam był kredki do oczu. Zdecydowanie  łatwiej jest mi manewrować kredką niż eye linerem. Poza tym w kredkach lubię to, że można je rozetrzeć. Ze względu na moje powieki, które lubią się szybko "pocić" wybieram tylko kredki o przedłużonej trwałości lub wodoodporne. Jeszcze nie zdarzyło się, aby kredka wodoodporna w moim przypadku była naprawdę ciężka do zmycia. 

Tak również było w przypadku kredek z Sephora. Wybrałam sobie dwa kolory: czerń i brąz z serii Flashy Liner Waterproof. Pani w Sephorze zachwalała te kredki mówiąc, ze są bardzo trwałe i spokojnie można w nich pływać na basenie. Dla mnie chodzenie w makijażu na basen jest bez sensu, ale byłam ciekawa czy rzeczywiście są aż tak odporne, bo właśnie takich zawsze szukam. Szczerze mówiąc nie uwierzyłam w taką trwałość kredki i ... nie pomyliłam się :)
Kredka do oczu Flashy Liner od Sephora
Osobiście nie poszłabym umalowana w tej kredce na basen. Jestem wręcz przekonana, że spłukałaby się raz dwa. Ale poza basenem kredka spisuje się naprawdę nieźle, aczkolwiek wydaje mi się, że bardziej trwałe są kredki Gosha. Kredka Flashy Liner Waterproof  bez względu na wybrany odcień spisuje się tak samo. Nie zauważyłam pogorszenia jakości zależnej od wybranego koloru.
Kredka do oczu Flashy Liner od Sephora
Moje oba odcienie są miękkie, nie kruszą się podczas temperowania i gładko suną po powiece. Można łatwo zrobić nimi zarówno grubą jak i cienką kreskę. Wytrzymują dość długo ok. 6-7h, ale nie cały dzień. Wiem, ze jest to ewidentnie wina moich specyficznych opadających powiek, na których po kilku godzinach rozmazuje się każdy cień (nawet z bazą Artdeco).  Pod koniec dnia w moim przypadku kredki Flashy Liner Waterproof trochę znikają na powiece (ale tylko trochę). Nie mam również żadnych problemów z jej zmyciem. Gładko schodzi każdym preparatem do demakijażu.

Dużą zaletą Flashy Liner Waterproof jest bogaty wybór kolorów, ale za cenę prawie 40 zł wolę wybrać wodoodporną kredkę Gosha za ok. 30 zł, która w moim przypadku jest trwalsza i ma większą "pojemność". Jak stanę przed koniecznością kupna nowej kredki raczej sięgnę po inne ze względu na wygórowaną cenę. Poza tym sądzę, że dla osób ze "standardowymi" powiekami sprawdzą się super, ale dla mnie to zwykły przeciętniak wśród kredek wodoodpornych.

Moja subiektywna ocena Wodoodpornej kredki do oczu Flashy Liner Waterproof marki Sephora:

Jakość:

Bez szału! Zwykły przeciętniak!

Jakość opakowania:

Bez szału! Ani kiepskie ani dobre.

Cena:

Kiepsko! Drogi kosmetyk!
niedziela, 18 listopada 2012

Korektor Lasting and perfecting corrector marki Sephora


Kontynuując recenzje mojej wymiany starych kosmetyków na nowe marki Sephora, dzisiaj parę słów o korektorze Lasting and perfecting corrector. Jak pewnie część z Was wie moim zmartwieniem są cienie pod oczami. Niestety skóra pod nimi nie jest już pierwszej świeżości i zawitały tam pierwsze zmarszczki. Potrzebowałam korektora, który skutecznie będzie maskował moje cienie a przy tym nie gromadził się w zmarszczkach.

Cena regularna korektora od Sephora to ok. 40 zł - moim zdaniem to całkiem sporo i gdyby nie wiosenna promocja pewnie bym się na niego nie skusiła. Wybrałam odcień najjaśniejszy 01 i był to bardzo dobry wybór, ponieważ bardzo dobrze maskował moje cienie, a przy tym nie sprawiał wrażenia "bladości". Korektor wygląda jak pisak z wysuwanymi dwoma końcówkami - jedną grubszą przeznaczoną właśnie do maskowania cieni pod oczami oraz drugą cienką, która ma za zasadnie maskować wypryski i niedoskonałości. Plusem jest to, że jeśli wysuniemy za dużą ilość korektora to możemy ją bez problemu ponownie wkręcić do opakowania. Niestety często spotykam się z opakowaniami, w których jeśli raz się kosmetyk wysunie (np. kredkę do oczu lub właśnie korektor) to nie ma możliwości jego wsunięcia z powrotem. Na zdjęciu korektor wygląda na mocno zmasakrowanego. Przyznaję się, że to moja wina, ponieważ makijaż wykonuję całymi dłońmi i zaraz po nałożeniu podkładu sięgałam po korektor bez uprzedniego umycia rąk (tak jest jest po prostu najwygodniej). Stąd taki wygląd korektora - mam nadzieję, że mi wybaczycie ;)
Korektor Lasting and perfecting corrector marki Sephora
Powiem Wam, że cienka końcówka jest naprawdę bardzo cienka i jednym słowem nie była dla mnie wygodna w użyciu. Za dużo było zabawy, aby pokryć tą małą końcóweczką spory wyprysk. Dlatego praktycznie wszystko (i cienie i niedoskonałości) maskowałam grubą końcówką, która miała idealną wielkość do wszystkiego.
Korektor Lasting and perfecting corrector marki Sephora
Co ciekawe, obie końcówki były w innych odcieniach. Gruba była bardziej cielista i o odcieniu ciepłym, natomiast cienka wpadała w lekki odcień zimnej szarości. Oba kolorki korektora spełniały swoje zadanie i dobrze maskowały to co miały maskować. Aczkolwiek jak wspomniałam odcień grubej końcówki również bardzo dobrze maskował czerwone wypryski.
Korektor Lasting and perfecting corrector marki Sephora
Jeśli chodzi o trwałość korektora to w tej kwestii również byłam zadowolona. Pod oczami utrzymywał mi się praktycznie cały dzień i nie właził w zmarszczki. A na twarzy utrzymywał się trochę gorzej prawdopodobnie dlatego, że co jakiś czas dotknęłam twarzy ręką (np. żeby się podrapać lub zadumać na chwilę) albo chusteczką. Ale ogólnie korektor bardzo mi podpasował i jak tylko zużyje odgrzebany z dna kosmetyczki korektor Oriflame 3 w 1, to na pewno skuszę się na ponowny zakup korektora ode Sephora i będę polować na niego w promocji.

Moja subiektywna ocena Korektora Lasting and perfecting corrector marki Sephora:

Jakość:

W porządku! Bardzo przyjemny!

Jakość opakowania:

W porządku! Opakowanie wygodne i przemyślane!

Cena:

Kiepsko! Drogi kosmetyk!
piątek, 16 listopada 2012

Puder Mattifying foundation marki Sephora


mattifying foundation sephoraPamiętacie wielkie sprzątanie kosmetyczki z Sephorą? (Klick!) To było istne szaleństwo :) Wymieniłam prawie wszystkie kosmetyki kolorowe zastępując je kosmetykami od Sephory. Nigdy wcześniej nie miałam okazji ich testować, a teraz minęło już pół roku od kiedy są ze mną i chciałabym Wam o nich co nieco powiedzieć. W najbliższych dniach możecie się spodziewać moich subiektywnych recenzji dotyczących kosmetyków kolorowych Sephora, które wtedy zakupiłam.

Dzisiaj przedstawię Wam bliżej puder matujący, który bardzo przypadł mi do gustu. Jeśli dobrze się orientuję Sephora posiada w swojej ofercie dwa rodzaje matującego pudru w kamieniu. Moja wersja to Mattifying foundation o beztłuszczowej formule. Na początek może parę słów o opakowaniu, które moim zdaniem zostało świetnie przemyślane. Jak możecie zauważyć na zdjęciach puder zamknięty jest w solidnym i eleganckim opakowaniu. Gdy odchylimy jego wieczko pod kątem szerszym jak 90 stopni naszym oczom ukaże się skrytka z lusterkiem i gąbeczką do aplikacji pudru. Gąbeczka jest bardzo dobrej jakości, bo mimo codziennego stosowania przez pół roku nie postrzępiła się ani nie zniszczyła. Jednym słowem jest porządna. Dzięki takiemu opakowaniu puder możemy zawsze mieć przy sobie, aby móc dokonać szybkich poprawek :)
Mattifying foundation marki Sephora
Niestety nie powiem Wam ile odcieni pudru można dostać, ale z tego co pamiętam to jest w czym wybierać. Ja swój wybór powierzyłam pani Sprzedawczyni, która dobrała mi idealnie odcień D20 (clair light). Puder bardzo ładnie się wtapia i matuje moją buzię na ok. 3-4 h. Dla mnie taki czas jest zupełnie satysfakcjonujący, bo puder mam praktycznie cały czas przy sobie i nie sprawia mi kłopotu naniesienie poprawek. Minusem tego pudru jest zapach. Nie wiem co jest z nim nie tak, ale dla mnie potrafi być mocno wyczuwalny, a raz wcale i nie wiem od czego to zależy. Ale jak już uda mi się wyczuć jego zapach to określam go mianem zapachu "starej baby". Na szczęście zapachu po aplikacji na twarzy nie czuć, jedynie wyczuwam go w opakowaniu. Jeśli chodzi o wydajność to same możecie zauważyć po zdjęciach, że jest bardzo dobra. Przy codziennej aplikacji dopiero po pół roku pojawiło mi się denko ;)
Mattifying foundation marki Sephora
Podsumowując uważam, że puder  jest bardzo dobrym produktem, po który prawdopodobnie kupię ponownie (o ile nie skuszę się na tańszego Inglota ;))

Moja subiektywna ocena Pudru Mattifying foundation marki Sephora:

Jakość:

W porządku! Bardzo przyjemny!

Jakość opakowania:

W porządku! Opakowanie wygodne i przemyślane!

Cena:

Bez szału! Cena ani niska, ani wysoka. Średnia półka!
wtorek, 13 listopada 2012

Facebook i widoczność postów

Od niedawna facebook wprowadził nową politykę za sprawą której nie każdy post z "lubionego" przez Was fanpage'a do Was dotrze. Facebook oficjalnie przyznaje, że posty publikowane na fanpage'ach docierają jedynie co do 6 jego fana. Aby posty docierały do absolutnie do każdego prowadzący swoje fanpage na facebooku musieliby uiścić stosowne opłaty. Jednak z różnych powodów nie każdy prowadzący fanpage decyduje się na wykup takiej reklamy na facebooku i wtedy nie docierają do nas wszystkie posty...
Jednak facebook nie chce, aby cierpieli na tym jego odbiorcy. Dla tych, którzy chcą otrzymywać każdego posta publikowanego na ich ulubionych fanpage'ach bez względu na to czy fanpage ma wykupioną reklamę czy nie, facebook przewidział awaryjną furteczkę :) Dzisiaj pokażę Wam na przykładzie fanpage'a Subiektywnym okiem co należy zrobić, aby dochodziły do Was wszystkie posty z każdego fanpage'a jakiego lubicie.

Krok 1
Wchodzimy na fanpage, który lubimy i naciskamy ikonkę zębatego kółeczka.
Krok 1
Krok 2
Z listy opcji wybieramy "Dodaj do list zainteresowań..."
Krok 2
Krok 3
Jeśli masz już zdefiniowaną listę zainteresowań wybierz swoją listę i ... GOTOWE :)
Jeśli nie masz żadnej listy zainteresowań zobaczysz taki wygląd ekranu jak poniżej. Wybierz wtedy "Nowa lista".
Krok 3
Krok 4
Zobaczysz zaznaczoną miniaturkę swojego fanpage'a, z którego chcesz otrzymywać wszystkie posty. Wybierz opcję "Dalej".
Krok 4
Krok 5
Podaj nazwę swojej listy, wybierz widoczność listy i kliknij "Gotowe".
Krok 5
i.... GOTOWE :)
Od teraz będziesz otrzymywać wszystkie posty ze swojego ulubionego fanpage. Taki proces należy powtórzyć dla każdego fanpage, którego chcesz obserwować wszystkie publikacje.
Buziaki,
Vera