czwartek, 27 czerwca 2013

Kupujemy depilator - jak wybrać najlepszy?

Z depilacją ciała jestem za pan brat. Chyba już nic mnie w tej materii nie zaskoczy ani nie zaboli, bo doświadczyłam każdej możliwej metody depilacji. Każdy rodzaj wosku, pasty cukrowej, laserów i fotodepilacji został przeze mnie przetestowany i sprawdzony. Na bazie swoich doświadczeń chciałabym pomóc Wam w wyborze własnego depilatora :) Depilator warto mieć w domu, jeżeli zależy nam na gładkiej skórze na dłuższy czas. 

Ciężko stwierdzić, która z metod depilacji jest najlepsza. Każda, ale to każda ma swoje wady. Przy depilacji depilatorem mamy największą szansę na stanie się posiadaczkami wrastających włosków. Niestety, ale właśnie po zabawach z depilatorem mam ten problem największy. Na szczęście jest wiele skutecznych sposobów na eliminację tego problemu, dlatego nie ma co też tak bardzo na to narzekać. Swoje sposoby na wrastające włoski opisałam TUTAJ. Po depilator sięgam najczęściej wtedy, gdy nie mam za dużo czasu. Niestety, ale depilacja woskiem i pastą trochę trwa. Trzeba je odpowiednio nagrzać, pastę wyrobić itp. A depilator wystarczy podłączyć do prądu i heja!

Na rynku jest ogromny wybór depilatorów i wcale nie dziwię się, że dziewczyny chcące kupić coś dla siebie mają problem. Miałam doświadczenie z 3 markami depilatorów o różnych parametrach i dodatkach. Mowa o Braun, Rowenta i Philips, które wiodą prym w śród depilatorów.

Jaką wybrać głowicę depilatora?


Na rynku przodują dwie rodzaje głowic depilatora: oparta na dyskach lub na pęsetach. Na dyskach są przede wszystkim depilatory marki Philips i o ile się nie mylę jest to jedyna marka depilatorów z taką głowicą (jeśli znacie inne przodujące marki z taką głowicą - dajcie znać). 
Pozostałe depilatory tj. Rowenta lub Braun posiadają głowice pęsetowe. Obie głowice są dobre i ciężko jednoznacznie stwierdzić, która będzie lepsza. W obu przypadkach głowic zdarzało się, że włos nie został usunięty wraz z cebulką, a jedynie urwany. Gdybym stanęła prze wyborem kupna nowego depilatora wybrałabym chyba jednak ten z głowicą pęsetową. Odniosłam wrażenie, że urywanie włosa zdarzało mi się w niej rzadziej w przeciwieństwie do dyskowej. Jednak nie jest to parametr tak bardzo istotny.

Który depilator będzie lepszy przewodowy czy bezprzewodowy?

Wygoda wygodną, a praktyka praktyką. Jeśli chcemy depilować się wygodnie to sprawa jest oczywista - wybieramy depilator bezprzewodowy. Natomiast jeśli zależy nam na depilatorze, który będzie nam służył dłużej jak 5 lat (przy założeniu, że nie zniszczymy go wcześniej) to wybieramy depilator przewodowy. Długość życia depilatorów bezprzewodowych uwarunkowana jest od zamontowanego w nim akumulatora. Jest to po prostu bateria, która z czasem co raz krócej będzie trzymać, aż ostatecznie padnie i nawet ładowanie jej nie pomoże - trzeba będzie i tak i tak depilować się z podłączonym kabelkiem. Najczęściej producenci zapewniają o średniej 5 letniej żywotności akumulatorów. Wszystko jednak zależy od częstotliwości użytkowania i ładowania urządzenia. Im częściej ładujemy tym szybciej akumulator skończy swój żywot. Osobiście wybieram depilatory przewodowe. Zawsze działają po włączeniu do prądu i są tańsze :)

Depilacja pod wodą?

Czemu nie! Zwłaszcza na początku naszej przygody z depilacją to bardzo fajnie rozwiązanie. Żałuję, że gdy ja zaczynałam to nie było szans dostać depilatora pozwalającego na taką ulgę. Zwłaszcza depilacja w zimnej wodzie doskonale uśmierza ból. I tutaj, aby mieć taką możliwość nie ma innej możliwości jak kupno depilatora bezprzewodowego. Depilacja pod wodą staje się zbyt długotrwała, jeśli jesteśmy już wprawione i przyzwyczajone do wrażeń bólowych zadawanych przez depilator. W tej chwili nie kupiłabym "podwodnego" depilatora, bo zwyczaje by mnie opóźniał i depilacja byłaby dłuższa. Zastanawiam się również nad jej dokładnością. Pod wodą łatwo jest przeoczyć pojedyncze włoski, więc jeśli zależy nam na szybkości depilacji i dokładności to lepiej wybierzmy klasyczny depilator "naziemny".

Dodatkowe bajery

I oto jest pytanie czy kupić najprostszy depilator czy zaopatrywać się w kombajn, który wszystko ma i wszystko potrafi. Mój obecny depilator Rowenta, który ze mną już jest ponad 7 lat i spisuje się bardzo dobrze, ma kilka dodatkowych gadżetów, z których połowy w ogóle nie korzystam.

Jednym z nich jest nakładka peelingująca. Coś totalnie zbędnego, ponieważ zdecydowanie lepiej i szybciej wykonamy peeling pod prysznicem przy pomocy klasycznych peelingów - mazideł.

Drugim zbędnym gadżetem okazała się być dla mnie nakładka goląca - nie korzystam z tego w ogóle, ponieważ jeżeli już zdecyduję się na golenie to sięgam po klasyczną męską maszynkę. Jest szybciej, bo nie muszę jej podłączać pod prąd ;)

Z kolei bardzo fajną nakładką, często przeze mnie wykorzystywaną jest trymer - czyli nakładka przycinająca. Bardzo przydatna do przycinania włosów, przeznaczona głównie do okolic bikini, ale ja ją również wykorzystuję do przycinania włosów na rękach.

Nakładki chłodzące


Chłodzenie to fajna sprawa, aczkolwiek chłodzenie zapewniane przez depilatory jest nieefektywne. Po prostu go nie czuć, bo jest zbyt słabe. Mój depilator Rowenta ma dodatkowy otwór ze schłodzonym powietrzem. Odczuwam chłód przy korzystaniu z trymera, natomiast nie odczuwam przy depilacji, gdy moja skóra mocno się nagrzewa ze względu na wyrywane włosy. Dlatego warto zrezygnować z kupna droższego depilatora wyposażonego w taki bajer i zdecydowanie lepiej zainwestować w żelowy kompres chłodzący, który rzeczywiście nam skórę ukoi.

Światełko - latarka

Wydaje się, że światełko czy latarka oświetlająca depilowany obszar to już totalny gadżet nikomu nie potrzebny. Ale tak nie jest! Nie wyobrażam sobie nie mieć światełka w depilatorze! Ono jest bardzo przydatne i w ciągu dnia doskonale dzięki niemu widać, czy zostały nam jakieś włoski do usunięcia. Nie depiluję się po ciemku ani nocami, a mimo wszystko światło dzienne zawsze jest dla mnie nie wystarczające, aby dostrzec wszystkie włoski - zwłaszcza te jaśniejsze. Dlatego gorąco polecam wybierać depilatory z latarką/światełkiem.

Podsumowanie

Gdybym miała stanąć przed koniecznością kupna nowego depilatora to kupiłabym najprostszy z głowicą pęsetową i latarką/światełkiem. Nic innego w depilatorze nie jest potrzebne. Takie parametry w zupełności wystarczą, aby wydepilować się szybko i skutecznie :)

P.S. Chyba wybrałabym teraz markę Braun ;)
Vera

Macie depilatory? Co o nich sądzicie? Która marka jest najlepsza?

piątek, 21 czerwca 2013

Iwostin Correctin dla skóry wrażliwej i trądzikowej. Ostateczne podsumowanie.

Zaraz po prezentacji moich wrażeń dotyczących nowego podkładu IWOSTIN Correctin dla skóry naczynkowej posypały się od Was pytania czy przetestowałam już wersje dla skóry wrażliwej i trądzikowej. Owszem przetestowałam i przyszedł czas, aby zdać Wam raport :)


Wszystkie trzy próbki IWOSTIN Correctin (do cery naczynowej, wrażliwej i trądzikowej) miałam w kolorze naturalnym. Muszę ostatecznie przyznać, że odcień naturalny będzie zdecydowanie dla ciemny dla typowych bladziochów. Ja do tej grupy nie należę, a mimo wszystko miałam czasami wrażenie, że ten odcień jest za ciemny dla mnie i niesamowicie byłam ciekawa czy kolor jasny nie byłby lepszy.

Konsystencja we wszystkich trzech próbkach podkładu jest taka sama - nie za rzadka, nie za gęsta. Dobrze się rozprowadza, nie powoduje efektu maski, a zaraz po zakończeniu aplikacji skóra wygląda zdrowo i lekko zmatowiona. Prezentuje się ładnie, do czasu...
Niestety, ale czas matu we wszystkich trzech próbkach pozostawia wiele do życzenia. Nawet wersja dla skóry trądzikowej nie spełniła moich oczekiwań. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że wszystkie trzy matują na bardzo krótko max. 6 h przy sprzyjających warunkach. Gdy zaczęło się robić gorąco podkłady zaczynały po prostu spływać z twarzy pozostawiać brzydkie nacieki już po 3 h. A podkład do cery wrażliwej pozostawia po sobie nie tylko nacieki, ale również nowe zaskórniki. Niestety, ale zapchał moją buzię już po jednym dniu "noszenia". Plusem podkładów jest to, że podczas stosowania próbeczek ani razu nie wystąpiło podrażnienie, reakcja alergiczna, swędzenie czy inne nieprzyjemności.

Podsumowując cieszę się, że udało mi się dostać próbki tych podkładów, bo w przeciwnym wypadku miałabym w domu kosmetyk, który nie spełniałby moich oczekiwań. Dzięki próbkom odeszła mi ochota na zakup tych podkładów i nie mam już dylematu, którą wersję dla siebie kupić, bo nie odpowiada mi żadna ;)
Jeżeli wahacie się nad kupnem zdecydowanie radzę Wam przetestować próbki, które starczą na co najmniej 3 aplikacje.

Poniżej pokusiłam się na zbiorczą ocenę tych podkładów. Oto jak wygląda to w mojej skali ocen. Do oceny wzięłam parametry pełnowymiarowego produktu, czyli opakowanie w formie tubki oraz cenę ok. 35 zł za 30 ml.

Moja subiektywna ocena podkładów Iwostin Correctin:

Jakość:

Kiepsko! Zdecydowanie nie dla mnie!

Jakość opakowania:

W porządku! Stosowanie intuicyjne!

Cena:

Bez szału! Cena ani niska, ani wysoka. Średnia półka!

poniedziałek, 17 czerwca 2013

DaySpa w WaySpa we Wrocławiu (Groupon)

Na DaySpa wybrałam się już dawno temu i szczerze mówiąc mam nadzieje, że trochę się tam zmieniło...

Zima, środek zimy. Przeglądam wrocławski Groupon a tam kusi mnie oferta WaySpa obiecująca mi niesamowity 3-godzinny relaks dla dwojga tzw. rytuał głębokiego odprężenia "Głowa - Plecy - Stopy" za 169 zł zamiast 980 zł.
Zawsze marzyła mi się wizyta w SPA dlatego długo się nie zastanawiałam i wykupiłam ofertę dla dwóch osób zabierając ze sobą swojego mężczyznę. Kupon kupiony, gorzej z umówieniem się na odpowiedni termin. Niestety mimo natychmiastowego wykonania telefonu po wykupie kuponu słyszę, że najbliższy termin na taką przyjemność jest dopiero... za 3 m-ce. No trudno - nie przewidziałam tego, zapisałam się więc na najbliższy możliwy termin na godzinę wieczorną. Przez telefon poinformowano mnie o konieczności zabrania własnych ręczników, klapek oraz stroju kąpielowego. Oferta Groupon'u umożliwiała wykupienie sobie dodatkowo 100% intymności tzw. SPA na wyłączność, podczas którego będzie ono zamknięte dla pozostałych klientów. Nie skorzystałam z tej możliwości z dwóch powodów:
  1. dopłata wynosiła aż 150 zł
  2. umówiona byłam na godzinę wieczorną - ostatnią możliwą, dlatego zaryzykowałam i przyjęłam, że zbyt wielkiego tłoku o tej godzinie już nie będzie (jak się później okazało - miałam rację)
Hotel The Granary ul. Menniczka 24
źródło: https://www.facebook.com/WaySpaPolska
WaySpa znajduje się w podziemiach hotelu The Granary na ul. Menniczej 24. Pierwszy raz przechodziłam tą ulicą i do mojej wizyty w WaySpa nawet nie wiedziałam, ze jest tam hotel, a tym bardziej jakieś SPA. 

W WaySpa zostaliśmy neutralnie powitani, bez żadnych uśmiechów i przymilania, a następnie zaproszeni do osobnych szatni z prośbą o przebranie się w stroje kąpielowe i owinięcie się ręcznikiem. Podłoga szatni po całym dniu była mocno zapiaszczona i brudna od śniegowego błota. Poza tym wewnątrz znajdowały się szafki zamykane na klucz, prysznic, toaleta i umywalka z dużym lustrem.
pomieszczenie WaySPA z jacuzzi
źródło: http://www.groupon.pl
Po wyjściu z szatni zostaliśmy zaproszeni do głównego pomieszczenia WaySPA, w którym znajdowało się spore jacuzzi, wiklinowa sofa z miękkimi poduchami, leżak, szklany stolik ze świeczkami i magazynami do poczytania (mocno nie aktualnymi). Poproszono nas o zajęcie miejsca na sofie. W tym samym czasie kompletnie nago w jacuzzi odpoczywał obcy nam mężczyzna na oko 40+ (prawdopodobnie gość hotelu). Jego nagość wydała się w chwili, gdy z niego wychodził a ja mogłam zobaczyć odrobinę za dużo ;) Nie przejęłam się tym bardzo, bo wiem, że w takich miejscach trzeba liczyć się z tego typu sytuacjami. 

Po kilku minutach oczekiwania obsługująca nas Pani przyniosła dwie duże, półokrągłe, szklane misy wypełnione wodą oraz solą i olejkami. Tak rozpoczęła się kąpiel stóp. Misy okazały się być bardzo niepraktyczne, ponieważ jeden fałszywy ruch stopą i misa bardzo niebezpiecznie zaczynała się przechylać i wylewać swoją zawartość. Były po prostu "zbyt okrągłe". Dlatego razem z moim R. siedzieliśmy przez 10 minut jak na szpilkach, aby przypadkiem nie wylać całej zawartości wody z mis. 

Kolejnym etapem rytuału miał być godzinny autorski masaż ciepłymi olejami Głowa-Plecy-Stopy wraz z maską regenerującą na twarz. W opcji kuponu była możliwość dokupienia peelingu całego ciała za 29 zł/os lub maski na włosy 19 zł/os lub masażu twarzy za 39 zł/os. Przed przyjazdem do WaySpa ustaliśmy razem z R., ze nie korzystamy z dodatkowych "atrakcji". 

pomieszczenie masażu WaySPA
źródło: http://www.groupon.pl
Obsługująca nas Pani zaprosiła nas do pomieszczenia, w którym czekała na nas jeszcze jedna Pani oraz dwa łóżka do masażu wraz z przyjemną aurą zapalonych świec. Gdy we czwórkę znaleźliśmy się w pomieszczeniu jedna z Pań w bardzo formalny sposób zapytała czy jesteśmy zainteresowani wykonaniem peelingu całego ciała przed masażem. Odpowiedziałam, ze nie jesteśmy zainteresowani peelingiem, ani pozostałymi dodatkami, o których była mowa w kuponie. Mimo mojej odpowiedzi, gdy masaż zbliżał się w stronę głowy Pani ponownie nas zapytała czy nie jesteśmy zainteresowani tym razem nałożeniem maski na włosy, a ja znów odpowiedziałam, ze nie. Niestety, gdy oboje odwróciliśmy się na plecy, aby kontynuować masaż, Pani znowu zapytała nas czy może nie jesteśmy zainteresowani wykonaniem dodatkowego masażu na twarz, a ja znowu musiałam jej odmówić co już za drugim razem było dla mnie krępujące, a co dopiero mówić o powtórzeniu "nie" po raz trzeci. 

Sam masaż w sobie był bardzo przyjemny. Był wykonany przy pomocy ciepłych olejków. Moja Pani mocno mnie ugniatała i naprawdę mogłam się odprężyć. Mój R. na swoją Panią masażystkę również nie narzekał. Oboje zostaliśmy wymasowani dosłownie od stóp do głów z przodu i tyłu ciała. Na koniec nałożono nam obojgu maski algowe i Panie opuściły pomieszczenie na 15-20 min. Po tym czasie Panie wróciły, zdjęły nam maski i poprosiły o wzięcie prysznica w celu zmycia olejków a następnie zaprosiły do jacuzzi. Jak się chwilę po tym okazało, w WaySpa zostaliśmy już jedynymi gośćmi. 

Prysznic znajdował się tuż koło sauny. Była to raczej otwarta przestrzeń jak prysznice na basenie, ale trochę ukryta drewnianą kabiną sauny. Olejku na naszych ciałach była całkiem dużo, w przeciwieństwie do żelu pod prysznic, który był przymocowany do prysznica. Dodatkowo jego wydobycie wcale nie było łatwe. Była to butelka z pompką, która była umocowana do prysznica za szyjkę pompki, co powodowało, że naciśnięcie pompki do pełna było niemożliwe. Mimo wszystko staraliśmy się dobrze i porządnie wymyć z resztek olejku i wskoczyliśmy ochoczo do jacuzzi.

Pobyt w jacuzzi na początku okazał się być bardzo przyjemny - ciepła woda, chlorowana. Przez chwilę czułam się w niej bezpiecznie pod względem higieny, ale po chwili relaksu, gdy przetarłam dłonią ściankę jacuzzi dotarło do mnie jak bardzo jest tłuste i brudne. Bomblująca woda zbierała cały olejek z ciał wcześniej korzystających osób i osadzała go wraz z tłustym brudem na krawędzi jacuzzi. Mogłam bez najmniejszego problemu napisać palcem po wewnętrznej stronie jacuzzi "brudas". Dlatego po tym odkryciu długo w jacuzzi nie zabawiliśmy i był to odpowiedni moment na odpoczynek w saunie. 

Sauna była mocno nagrzana, duża, przestronna i wygodna - taka jak powinna być każda sauna z prawdziwego zdarzenia. Skorzystaliśmy z niej łącznie ok. pół godziny i zabraliśmy się do domu. Łącznie nasz pobyt w WaySpa trwał 2 h.

Podsumowując to miejsce mogę je polecić, ale absolutnie odradzam korzystanie z jacuzzi lub polecam przynajmniej polecam sprawdzić czy aby na pewno (chociaż na oko) jest czyste. Zapach chloru może okazać się zbyt małym wskaźnikiem czystości. Zdaję sobie sprawę z tego, że utrzymanie takiej wanny może być problematyczne dla właścicieli tego miejsca, ale coś trzeba z tym zrobić, bo w moim odczuciu tak absolutnie nie może być, że mogę pisać po wannie palcem! Niestety wizytę w nim przypłaciłam infekcją i wizytą u ginekologa (aczkolwiek muszę wspomnieć, że łatwo łapią mnie infekcje). 
Polecam masaż i pobyt w saunie! 

Podsumowanie opisanego DaySpa w WaySpa w hotelu The Granary:
Strona salonu: www.wayspa.pl
Jakość usługi:Bez szału! Jeszcze się zastanowię czy wrócę!
Komfort klienta: W porządku! Czułam się wystarczająco komfortowo!
Higiena:Kiepsko! Higiena to obce słowo!
Dodatkowy komentarz: Pragnę zaznaczyć, że moja wizyta miała miejsce w okresie zimowym kilka miesięcy temu. Od tego czasu miejsce mogło zmienić obsługującą kadrę pracowników oraz zasady utrzymania higieny w lokalu. Jeżeli jednak właściciele WaySpa nie wprowadzili żadnych zmian, to decyzję o odwiedzeniu tego miejsca zostawiam Wam :) Osobiście, w tej lokalizacji ich już nie odwiedzę, natomiast mam w planach sprawdzić jak radzą sobie w drugim miejscu - w hotelu Platinium Palace na ul. Powstańców Śląskich 204.
wtorek, 11 czerwca 2013

Czy blogerka jest cenniejsza od zwykłego klienta? Jak nie traktować klientów na przykładzie firmy JM Spa&Wellness

Blogów z dnia na dzień powstaje coraz więcej i więcej. Taki trend jest zauważalny głównie wśród blogów o tematyce modowej i kosmetycznej. Czyżby ludzie zaczęli odczuwać głęboką potrzebę pisania płynącą z głębin ich serca? Wolne żarty... Otóż niestety nie... 
Panuje powszechne stwierdzenie, że mając bloga możesz oczekiwać kosmetyków lub ciuchów za darmo przy bardzo niewielkim wysiłku. Mnóstwo dziewczyn decyduje się na pisanie bloga tylko z pobudek materialnych, a nie innych. 
Osobiście poza prowadzeniem bloga, pomagam również swojej znajomej w nawiązywaniu współprac z blogerkami modowymi. Paulina prowadzi firmę, która zajmuje się produkcją bardzo fajnej odzieży dla młodych kobiet. Sama projektuje ubrania, a następnie szyje i sprzedaje we własnym sklepie internetowym i na allegro. Dopóki nie zostałam poproszona o pomoc w kontaktach z blogerkami, w życiu bym nie przypuszczała, że modowe blogerki (podejrzewam, że w śród kosmetycznych też tak jest) są tak pazerne, a czasami nawet bezczelne. Dziewczyny masowo wysyłają maile z jednym zdaniem typu "Prowadzę bloga xxx, chcecie ze mną współpracować?" do wielu firm na raz (o czym świadczy długa lista adresatów w mailu). To jest straszne, bo gdy odpisuję na tego typu maile z prośbą o przybliżenie chociaż gustu dziewczyny albo prośbą o statystyki maila - nie dostaję odpowiedzi, albo otrzymuję i wychodzi na jaw, że blog powstał tydzień wcześniej i statystyki jeszcze nie zdążyły się nawet zrobić. Niestety, ale takie dziewczyny psują prawdziwe pojęcie 'blogowania" i wypaczają podejście współpracy wielu firm.



Dzisiaj chciałabym przedstawić Wam przypadek jednej z firm, która prawdopodobnie ze względu na złe doświadczenia z blogerkami pogubiła się już do reszty i w taki sam sposób zaczęła obsługiwać "pazerne blogerki" jak i zwykłych klientów, dzięki którym jeszcze istnieje.

Mowa JM Spa&Wellness.
JM Spa&Wellness poznałam po raz pierwszy na facebooku, gdy zorganizowali pierwszą akcję poszukiwania blogerek do współpracy. Nie należę do blogerek, które same szukają takich współprac i masowo wysyłają maile to różnych firm z błagalnym tonem o możliwość współpracy. Nie - ja tak nie robię, ale często zgłaszam się do testowania, jeśli firma sama taką akcję ogłosi. 
Mnie się nie udało wtedy dostać do grona współpracujących blogerek z JM Spa&Wellness, ale nie byłam jakoś szczególnie tym zawiedziona - jak się później okazało i słusznie. Od tamtego czasu obserwowałam sobie ich profil na fb i zachodziłam w głowę "czy ta firma w ogóle zarabia?". Non stop na ich profilu można było przeczytać masę, ale to naprawdę masę "informacji technicznych dla blogerek" oraz innych informacji kierowanych tylko do nich. Tak jakby firma zajmowała się tylko obsługą blogerek, a nie zwykłych klientów, z których tak naprawdę ma zysk. 

Mniejsza z tym, nie moja firma, nie mój problem. Problem pojawił się, gdy z okazji Dnia Kobiet JM Spa&Wellness zorganizowało promocję, na którą niestety się skusiłam. Tego dnia, aby skorzystać z promocji należało złożyć zamówienie poprzez prywatną wiadomość na facebooku JM Spa&Wellness, a nie jak "bozia przykazała" w sklepie internetowym. Złożyłam zamówienie jako osoba prywatna, w ogóle nie powołując się na swojego bloga, nie oczekując darmowych produktów, zniżek, próbek itp. Zamówienie zostało złożone, poinformowano mnie o fakcie jego realizacji i poproszono o zapłatę w ciągu 7 dni od daty otrzymania zamówionych produktów. 

Spodobało mi się takie rozwiązanie płatności i cierpliwie czekałam na przesyłkę, wyobrażając już sobie jak pakuję zamówione kosmetyki do swojej urlopowej kosmetyczki. Urlop miałam zaplanowany na początku kwietnia, więc na mój chłopski rozum od 8 marca do pierwszych dni kwietnia powinno spokojnie dojść.

Przez pierwszy tydzień nic - brak przesyłki. 
Piszę do JM Spa&Wellness maila z zapytaniem co się dzieje. Ups... przegapili moje zamówienie, przeprosili i obiecali, że natychmiast wyślą. Ok.

Drugi tydzień nic  - brak przesyłki. 
Znowu piszę do JM Spa&Wellness i upominam się o swoje zamówienie, wspominając o tym, że będę niebawem wyjeżdżać na 3 tygodniowy urlop i jeżeli przesyłka do mnie do tego czasu nie dojdzie to jej zwyczajnie w świecie nie odbiorę. Ok - już wysyłają!

Tydzień trzeci nic - brak przesyłki nadal.
Wtedy już byłam mocno wkurzona i zażądałam natychmiastowego podania numeru mojej przesyłki. Wiedziałam już, że przesyłka nie zdąży przyjść przed moim wyjazdem, który był następnego dnia. Firma JM Spa&Wellness ponownie mnie przeprosiła, podała numer przesyłki, którą nadali dwa dni wcześniej i w ramach zadośćuczynienia wyślą mi jeszcze prezent przeprosinowy. Powiedziałam, że nie chcę aby mi cokolwiek dodatkowego wysyłali, bo i tak już nie zdążę przed wyjazdem odebrać z poczty. 

Tak też było. Wyjechałam na wakacje bez zamówionych kosmetyków, a po moim powrocie w skrzynce leżały dwa awiza w sprawie kosmetyków od JM Spa&Wellness, które zdążyły w między czasie wrócić z powrotem do adresata. 

Firma nie próbowała ponownie nawiązywać ze mną kontaktu, ani załagadzać sprawy. Założyła, że jeśli nie ten klient to inny i nie przewidziała tego, że zwykły klient okaże się być blogerką, która obsmaruje ich zachowanie na swoim blogu.
czwartek, 6 czerwca 2013

Iwostin Correctin Capillin do skóry naczynkowej

Na pierwszy ogień wypróbowałam próbkę fluidu wzmacniającego Iwostin Correctin Capillin dedykowany dla skóry naczynkowej. 

Próbkę testowałam w kolorze naturalnym (dostępne są jeszcze odcienie jasny i ciepły beż) . Odcień naturalny w moim odczuciu nie jest różowy, a leciutko żółty - na mojej twarzy prezentuje się dobrze. Być może przed ostatecznym zakupem fluidu sprawdzę jeszcze odcień jasny. Zdjęcie idealnie odzwierciedla jego kolor (odezwały się moje zdolności manipulowania Photoshopem). 

W próbce znajduje się 2 ml fluidu - jest to ilość, która spokojnie wystarcza na 3 aplikacje. I moja opinia będzie oparta dokładnie o 3 aplikacje tego fluidu. 

Podkład gładko się rozprowadza i bardzo dobrze kryje. Pozostawia efekt delikatnego matu, który utrzymuje się w moim przypadku do 4 h. Producent zapewnia, że podkład zapewnia krycie na 8 h. W przypadku mojej skóry utrzymuje się maksymalnie 6, później podkład zaczyna niestety spływać z mojej twarzy tworząc nieestetyczne nacieki podkładu. Wygląda to tak, jakbym nierówno go nałożyła. Ten efekt jest tak koszmarny, że nie czuję się z tym komfortowo. Mój klasyczny podkład Revlon Color Stay kryje i matuje na dłużej oraz absolutnie nie spływa z twarzy nawet po cały dniu. Jedną wadą Revlona jest niski filtr SPF6.

Dlatego stwierdzam, że Iwostin Correctin dla skóry naczynkowej nie będzie dla mnie odpowiedni. 
Sięgam po następną próbkę z kolekcji...
sobota, 1 czerwca 2013

Moje pierwsze denko, czyli majowe zużycie kosmetyków

Do tej pory z ciekawością obserwowałam Wasze "denka". Niesamowite było dla mnie to gromadzenie pustych opakowań. Nie wiem, być może jestem zbyt racjonalna i logiczna, bo jakby nie patrzeć są to śmieci :) 

Nie należę do typów kobiet, które kupują kilka kremów do twarzy, milion toników, balsamów na raz. Wyjątkiem są promocje typu "kup 2 a 3 weź gratis" - wtedy zdarza mi się skusić ;) ale nie używam ich jednocześnie. Kosmetyki w takiej sytuacji grzecznie czekają w kolejce, aż zużyję poprzednie. Dlatego u mnie kosmetyki schodzą na bieżąco, całkiem szybko i bez skrupułów natychmiast wyrzucałam puste opakowania - inaczej mogłabym się w nich utopić. 

W tym miesiącu spróbowałam swoich sił w gromadzeniu pustych opakowań po swoich kosmetykach i z dumą prezentuję Wam swoje pierwsze denko, mam nadzieje, że nie ostatnie. Choć przyznaję, że trzymanie śmieci jest dla mnie trudne ;)

Kolorami zaznaczyłam moje zadowolenie z ich użytkowania :)

Zielony - Dobry kosmetyk. Polecam!
Niebieski - Taki sobie - nie zachwycił, ale nie skrzywdził.
Czerwony - Nie spodobał mi się. Nie polecam! 


  1. Szampon z odżywką 2 w 1 do włosów normalnych Timotei Pure
    Skusiłam się na niego w promocji Super-pharm. Przy zakupach za min. 30 zł mogłam go kupić za 3,99 zł. Szampon dobrze się pieni, ładnie pachnie, dobrze zmywa oleje. Odżywki niby jest, ale jakby jej nie było - dlatego zalecam użycie odżywki dodatkowo. W przeciwnym razie włosy są sztywne i trochę się kołtunią.
  2. Oliwka Johnsons Baby
    Używałam jej przede wszystkim do usuwania pozostałości wosku po depilacji. Sprawdza się w tym całkiem nieźle i wychodzi całkiem tanio. Skóry jako takiej nie nawilża najlepiej, dlatego jeśli szukacie oliwki do nawilżania ciała wybierzcie inną. Za to opakowanie zapłaciłam 7,99 zł w Super-pharm w promocji.
  3. Antyperspirant Oxygen Soraya
    Na początku sprawował się przyzwoicie. Rzeczywiście zauważyłam ochronę przed poceniem, a do tego był delikatny. Niestety stosowany codziennie po dłuższym czas zaczął mnie podrażniać. Niestety skórę pod pachami mam niesamowicie wrażliwą i ciągle szukam łagodnego ale skutecznego antyperspirantu. Szukam dalej, ale ogólnie mogę go polecić osobom o "normalnych" pachach.
  4. Woda termalna Avene
    Woda, która od kiedy używam peelingu kawitacyjnego schodzi u mnie jak świeże bułeczki. Bardzo dobrze koi, łagodzi i moje skóra się z nią polubiła. Choć jeszcze lepsza wydaje mi się być woda z La Roche Posay. Cena standardowa jest bardzo wysoka, dlatego zawsze kupuję go w promocji. To opakowanie kupiłam za 9,90 zł w promocji Super-pharm
  5. Maseczka drożdżowa BANDI
    Stosunkowo tania względem jakości, pojemności i wydajności. Dobrze oczyszcza, wyraźnie zmniejsza pory (niestety na dość krótko - max 1 dzień), pachnie drożdżami. Na pewno kupię ponownie przy moich następnych zakupach w sklepie BANDI. Opakowanie pozwala kontrolować zawartość kosmetyku. Zapłacimy za nią 25 zł za 75 ml.
  6. Żel pod prysznic Radox trawa cytrynowa
    Na żel znowu skusiłam się w promocji Super-pharm. Kupiłam go za 2,99 zł w zamian za zakupy powyżej 35 zł. Zapach i konsystencja przypomina płyn do mycia naczyń Ludwik cytrynowy. Z tyłu opakowania producent zapewnia, że żel również nadaje się do mycia włosów. Ja takich wynalazków nie uznaję, dlatego więcej go nie kupię ani do mycia ciała, ani do mycia włosów ani do mycia naczyń. Zużyłam i z przyjemnością wyrzucam do kosza.


  7. Kremowa nawilżająca emulsja do mycia twarzy AA Prestige
    Ta emulsja to mój odkrywczy HIT i MUST HAVE EVER. Jest droga, bo dałam za nią ponad 25 zł za 150 ml, ale warta swojej ceny. Bardzo dobrze oczyszcza skórę twarzy. Dzięki niej pozbyłam się  czarnych wągrów z noska samym myciem. Jeśli chodzi o właściwości nawilżające to na pewno jakieś są, bo pory w wyraźnie sposób się zmniejszyły, aczkolwiek buzia świeżo po umyciu sprawia wrażenie lekko ściągniętej. Na pewno poświęcę tej emulsji osobny post. Opakowanie pozwala na kontrolowanie zużycia.
  8. Tonik nawilżający BANDI
    Polubiliśmy się. Dobrze przywracał odpowiednie PH mojej skórze, uzupełniał nawilżenie, nie powodował ściągnięcia skóry i domywał resztki po demakijażu . Na pewno kupię go ponownie, aby sprawdzić jego właściwości przy peelingu kawitacyjnym. Tonik jest w postaci sprayu co na pewno ułatwi mi aplikację podczas zabiegu. Opakowanie pozwala na kontrolowanie zużycia. Tonik jest niesamowicie wydajny! Zapłacimy za niego 29 zł za 200 ml.