niedziela, 31 marca 2013

Rozdanie kosmetyków od Helfy

Pamiętacie jak niedawno na Facebooku informowałam Was o rozdaniu kosmetyków organizowanego przez firmę Helfy? Aby móc zgarnąć zestaw kosmetyków ufundowanych przez Helfy wystarczyło polubić ich profil na Facebooku, udostępnić informację u siebie na tablicy i dokończyć zdanie: Nowinka kosmetyczna, której nie ma w ofercie Helfy, a chciał(a)bym wypróbować, to...
Spróbowałam swoich sił, polubiłam Helfy, udostępniłam informacje o rozdaniu i zaproponowałam nowy produkt do ich oferty, który mam nadzieję niedługo zobaczyć! W rezultacie stałam się jedną z laureatów tego rozdania, wygrywając zestaw kosmetyków, w skład których wchodzą:

Krem do Cery Tłustej i Normalnej – Cannaderm
Mydło z Torfu – Cannaderm

Po konsultacji z Panią Małgosią z Helfy.pl zdecydowałam się przekazać Wam swoją wygraną nagrodę :)
Zasady są bardzo proste!

Wystarczy:
  1. Stać się publicznym obserwatorem bloga Subiektywnym okiem
  2. Polubić na Facebooku profil Subiektywnym okiem (Klik!) (nie jest to warunek konieczny!)
  3. Umieścić na swoim blogu lub profilu fb informację o rozdaniu (podlinkowany baner w bocznym pasku bloga lub post z podlinkowanym banerem)
Zgłoszenia zostawiajcie w komentarzach:
Obserwuję jako....
Lubię profil na Facebooku jako...
Informacja o rozdaniu link: 
Adres mailowy:

Rozdanie trwa do 14 kwietnia do godz. 23:59. Ogłoszenie wyników 15 kwietnia!

Trzymam za Was kciuki!
sobota, 30 marca 2013

Pedicure hybrydowy w Strefie Beauty

Prawie dwa miesiące temu opowiadałam Wam swój pobyt w Strefie Beauty na manicure'rze hybrydowym (kto nie pamięta, a jest ciekawy relacji odsyłam tutaj: Manicure hybrydowy w Strefa Beauty). Dzisiaj przyszedł czas na relację z tego samego miejsca, ale z zabiegu pedicure hybrydowego. Pedicure miał obejmować peeling, bez innych metod złuszczania naskórka.
Pedicure hybrydowy w Strefie BeautyPedicure odbywał się na łóżku zabiegowym. Pani kosmetolog wyciągnęła z szafki niewielką miskę wraz ze sporą płachtą folii, którą wyłożyła miskę a następnie napełniła ją ciepłą wodą z dodatkiem jakiegoś płynu. W tym momencie Pani dostała ode mnie dużego plusa. Plastykowe miski ciężko wysterylizować i porządnie wyczyścić, dlatego wyłożenie jej jednorazową folią daje nam 100% ochronę przed bakteriami i grzybami. Pani kosmetolog poprosiła, abym usiadła i zamoczyła stopy w misce, która została postawiona na łóżku. Tylna część łóżka była dobrze wyregulowana, więc całkiem wygodnie mi się siedziało mimo zgiętych kolan. Zaproponowano mi gazetki do poczytania na czas zabiegu, a ponieważ uwielbiam przeglądać gazetki w salonach od razu się skusiłam na kilka. Osobiście gazet w ogóle nie kupuję i jedynym miejscem, gdzie je przeglądam są salony kosmetyczne, z czego zrobiłam sobie pewien rodzaj już nieodzownego rytuału :) Przeglądnięta kolorowa gazetka w salonie musi być! :)
Po kilku minutach moczenia stóp Pani kosmetolog wykonała mi peeling stóp, następnie opłukała stopy w misce i osuszyła jednorazowym ręcznikiem. Zaczytana w gazetkach jedynie spoglądałam co jakiś czas co "tam" się dzieje i zauważyłam, że prawdopodobnie peeling spowodował porządne rozdarcie jednorazowej rękawiczki na dłoni Pani kosmetolog. Rękawiczki były chyba nie najlepszej jakości, bo już przy nakładaniu ich przez Panią kosmetolog sprawiały wrażenie "papierowych" i łatwo drących się. Kosmetyczka zauważyła rozdarcie na rękawiczce, które dawało prześwit praktycznie całej dłoni z wyjątkiem palców, ale nie zdjęła jej i nie wymieniła na nową - i tutaj otrzymała dla mnie minusa.
Przyznaję - nie mam odwagi zwracać głośno uwagi na takie rzeczy. Po prostu się boję reakcji - ludzie różnie reagują na krytykę. Jedni przyjmą ją ze spokojem i szybko będą próbowali naprawić swój błąd, a drudzy dostaną szału. Nie chcę w niemiłej atmosferze przechodzić zabiegów w salonach, dlatego zazwyczaj trzymam buzię na kłódkę. Wiem, że może kiedyś dla mnie się to źle skończyć, ale staram się reagować dopiero w poważniejszych kwestiach, np. ewidentnie brudne naczynia czy narzędzia wykorzystywane przy zabiegu. Choć i nie zawszę to robię...
Pielęgnacja, obcięcie paznokci, wypiłowanie ich i ogólne przygotowanie stóp się skończyło, więc przeszłyśmy do malowania. Po raz pierwszy w życiu miałam nakładaną hybrydę ze słoiczka :) To również była hybryda marki OPI jak w przypadku manicure, ale kolor który wybrałam nakładany był pędzelkiem prosto z rozkręcanego słoiczka. Oczywiście nałożenie koloru poprzedzało nałożenie bazy i utwardzenie w lampie UV. Pani kosmetolog w przeciwieństwie do lakieru w buteleczce, ten ze słoiczka nakładała troszkę dłużej. Widać było, że włosie pędzelka nie było zbyt gęste i szerokie stąd pewnie ten wydłużony czas. Po utwardzeniu w lampie już ostatniej warstwy koloru i warstwy ochronnej przyszedł czas na krem. Już przy nakładaniu kremu rozdarta rękawiczka Pani kosmetolog wyglądała tragicznie śmiesznie. Strzępy fruwały przy każdym jej ruchu, a ja czułam na skórze stóp ciepło jej gładkiej dłoni na zmianę z materiałem rękawiczki.
A oto efekt:
Pedicure hybrydowy w Strefie Beauty
Podsumowanie opisanego pedicure hybrydowego w Strefa Beauty:

Strona salonu: www.strefabeauty.pl
Jakość usługi: W porządku! Prawdopodobnie skuszę się ponownie!
Komfort klienta:  W porządku! Czułam się wystarczająco komfortowo!
Higiena: Bez szału! Higiena poddana została moim wątpliwościom!
 Ocena ogólna:
Jakość zabiegu oceniłam na "w porządku!", ponieważ sam pedicure został wykonany prawidłowo. Zostały nałożone warstwy bazowa i nawierzchniowa oraz dwie warstwy lakieru. Jak na początku mojej wizyty za higienę chciałam dać 6 za folię w misce, tak pod koniec moja ocena w szkolnej skali spadła do 3 za niezmienioną rozdartą rękawiczkę. Nosz kurcze, gdyby to był koniec już zabiegu i zostałby tylko do nałożenia krem na stopy to ja rozumiem, że nie ma sensu tej nieszczęsnej rękawiczki zmieniać, ale zabieg jeszcze trwał z dobre 20 min, więc wydaje mi się, że dla mojego komfortu psychicznego powinna zostać nałożona nowa. Poza tym nie mam do czego się przyczepić.
piątek, 29 marca 2013

Okazja w Sephora!


Drogie Dziewczyny i miłośniczki produktów Sephora

Przychodzę do Was dzisiaj z szybkim postem informującym o trwającej promocji w sklepach Sephora na całkiem interesujący asortyment. Nie wiem dlaczego nie ma tej informacji na oficjalnej stronie Sephora oraz ich profilu na facebooku, ale na szczęście udało mi się do niej dotrzeć i nawet skorzystać!

W tej chwili do 4 kwietnia obowiązuje zniżka 50% m.in. na wodoodporne kredki do makijażu o których pisałam Wam tutaj


W promocji jest wiele kolorów i są również wersje kredek razem z gąbeczką, którą właśnie wczoraj sobie kupiłam za zaledwie 15 zł (cena regularna to 30 zł)


Ponadto znajdziecie również przyzwoity matujący puder prasowany z lusterkiem i gąbeczką w cenie obniżonej o 50%! 
O nim również Wam pisałam 

Jeżeli którejś z Was wpadły w oko te produkty to jest to świetna okazja do zakupów w Sephora!

Dajcie znać czy skorzystałyście już z tej promocji i co udało Wam się upolować!

buziaki,
Vera




poniedziałek, 25 marca 2013

Sąd ostateczny mydła Aleppo

Dokładnie od listopada 2012 roku aż do początku marca 2013 stosowałam w codziennej pielęgnacji ciała zachwalane na każdym kroku mydło Aleppo. Swojej kostki mydła nie szukałam długo - wystarczyło odwiedzić w drodze z pracy do domu stacjonarny sklep Helfy, który większości z Was jest znany ze sprzedaży produktów naturalnych i orientalnych. Zaraz po jego zakupie pochwaliłam Wam się nim tutaj:
Mydło Oliwkowo – Laurowe z Aleppo 40% - GHAR

Oprócz Helf'ów można takie mydło kupić w sklepach Organique, Mydlarni u Franciszka oraz sklepach internetowych z kosmetykami naturalnymi. Koszt jednej kostki to ok. 22-26 zł.

Myślę, że 4 miesiące to odpowiedni czas, aby wydać ostateczny werdykt nad tym mydełkiem.
Panuje powszechna opinia, że mydło Aleppo jest stworzona dla skór problematycznych, ale również wrażliwych i atopowych. Mówi się, że nie podrażnia, idealnie czyści, pielęgnuje oraz działa przeciwtrądzikowo, antybakteryjnie i przeciwzapalnie. Wszystko wskazywałoby na to, że stosowanie mydła Aleppo to bajka i jest ono stworzone idealnie dla mnie, jako dla osoby aktywnej fizycznie (tutaj kłania się działanie bakteriobójcze mydła) o wrażliwej skórze (tutaj z kolei witam się z dedykacją mydła dla skór alergicznych).

Mydła Aleppo nie stosowałam w ogóle do mycia twarzy. Zrobiłam to tylko raz może dwa, do czasu gdy zaraz po umyciu twarzy mydłem przetarłam buzię tonikiem. To co zobaczyłam na płatku kosmetycznym mnie zszokowało, dlatego postanowiłam absolutnie go nie stosować na twarz i wtedy stwierdziłam, że jeśli ma mi coś być, to na ciele, które mogę przykryć ubraniem niż na twarzy. Płatek kosmetyczny był po prostu brudny z osadu po mydle. Miał dokładnie taki sam zgniło-zielony kolor jak moje mydło Aleppo. Dlatego nie było mowy o oczyszczeniu twarzy! I tak pewnie zadziałało i na skórę ciała o czym więcej poniżej...

Początki były neutralne, tzn. mydło nie miało pięknego zapachu, ale nie określiłabym go jako śmierdzące. Jest po prostu specyficzne i fiołkami nie pachnie - ot co! Kostka jest duża, przez co nie wygodna stosowania, ale wystarczy przekroić ją na pół, aby już było znacznie wygodniej ją stosować. Skóra po umyciu sprawa wrażenie bardzo dobrze oczyszczonej, dla mnie przyjemnie szorstkiej - klasyczne uczucie po zastosowaniu mydła. Skóra nie była ściągnięta, ale nie czułam ani odrobiny nawilżenia. Bardziej miałam wrażenie, że myję się zwykłym mydłem o specyficznym zapachu i tyle. Pieniło się przyzwoicie - równie dobrze jak klasyczne mydło. Jeśli chodzi o wydajność, to nie wiem jak to możliwe, ale taką 1 wielką kostkę zużyłam w 3 miesiące.

Po miesiącu stosowania mydła Aleppo do mycia ciała zauważyłam na swojej skórze zmiany, ale nie na plus, a na spory minus...
Wtedy w tym poście Mydło Oliwkowo – Laurowe z Aleppo 40% - oczyszcza czy zapycha? po raz pierwszy postawiłam nieśmiało tezę sugerującą działanie zapychające skórę przez Aleppo i niestety do dziś ją podtrzymuję. Postanowiłam mimo tych objawów stosować pielęgnację tym mydłem i przeczekać okres "oczyszczania" skóry. Niestety ten okres się nie kończył, a skóra ani nie ładniała ani się nie pogarszała, a wypryski nadal się pojawiały na plecach i dekolcie niczym nastolatce, którą niestety już nie jestem. Moja skóra bardzo nie polubiła się z tym mydełkiem. Zamiast pięknej, nawilżonej skóry musiałam się zmagać z mnóstwem wyprysków - od grubych czerwonych gul po czarne wągry. Z początkiem marca postanowiłam mydło odstawić i już się z nim nie męczyć.

W tej chwili stosuję "zwykłe" żele pod prysznic i zauważam, że moje plecy już powoli wracają do siebie, z dekoltem jest troszkę gorzej aczkolwiek jestem dobrej nadziei :)

Niestety mydło Aleppo okazało się być w moim przypadku strasznym niewypałem dając mi jednocześnie do myślenia, że być może moja skóra nie lubi naturalnej pielęgnacji...

Poniżej ostateczne podsumowanie Mydła oliwkowo-laurowego Aleppo 40%:

Jakość:

Tragedia! Zmarnowane pieniądze!

Jakość opakowania:

Bez szału! Ani kiepskie ani dobre.

Cena:

Bez szału! Cena ani niska, ani wysoka. Średnia półka!

środa, 20 marca 2013

Szampon JOHNSON'S® Baby Classic

Jak wiemy firma Johnsons jest głównie nastawiona na dziecięcą pielęgnację, jednak wiele z nas kobiet już dawno mają za sobą okres niemowlęcia również sięga po ich produkty. Mój pierwszy świadomy kontakt z marką Johnsons opisałam Wam przy okazji recenzji Łagodnego płynu do mycia ciała i włosów 3 w 1. Nie byłam specjalnie zadowolona z tego produktu w kwestii mycia włosów. Uznałam, że lepiej się sprawdza do mycia ciała, aczkolwiek też nie specjalnie mi przypadł do gustu w tej roli. Kusiło mnie jeszcze wypróbowanie już typowego szamponu do mycia włosów stąd, gdy zobaczyłam promocję w Super-pharm na szampony Johnsons Baby uznałam, że nadszedł na to odpowiedni moment. Mój wybór padł na klasyczną wersję (żółtą).
Szampon JOHNSON'S® Baby Classic 
Za szampon dałam 5,99 zł za 250 ml i w moim przypadku, mimo w miarę niskiej ceny, okazał się być jednak stratą pieniędzy. Niestety, ale moje włosy nie kochają szamponów dla dzieci. Zacznijmy od tego, że bardzo ciężko się pieni. O ile główka dziecka z małą ilością włosków tego specjalnie nie odczuje, tak moja większa głowa z długimi włosami bardzo źle to znosiła. W tej sytuacji, aby nie powyrywać sobie włosów i jednocześnie umyć głowę musiałam nakładać dużą ilość produktu - wtedy zaczynał się pienić. Przez to kosmetyk muszę ocenić jako niewydajny (choć dla mnie ostatecznie był to plus, że tak szybko się skończył).

Przejdźmy jednak do plusów. Tutaj mogę do nich zaliczyć ładny, rumiankowy zapach, dobre zmywanie olei oraz nieszczypanie w oczy - choć nie mam w zwyczaju myć włosów z otwartymi oczami - raz się zdarzyło, że piana dostała mi się do oka, ale na szczęście nic nie szczypało i nie bolało, także dzieci będą zachwycone ;)

Zawsze po jego zastosowaniu nakładałam odżywkę do włosów, dlatego nie umiem powiedzieć czy bardzo je plącze i czy są szorstkie po umyciu. Sama konsystencja szamponu jest bardzo rzadka i lejąca się. Duży otwór w opakowaniu może przyczyniać się również do wylania zbyt dużej ilości produktu (choć jak wspominałam w moim przypadku wiecznie było go za mało).

Osobiście nie kupię ponownie tego szamponu oraz oficjalnie zaprzestaję kupowania produktów dla dzieci w celach pielęgnacji moich włosów. Dwa podejścia do tego typu produktów wystarczą, abym ostatecznie uznała, że nie są dla mnie.

Moja subiektywna ocena Szamponu JOHNSON'S® Baby w wersji Classic:

Jakość:

Kiepsko! Zdecydowanie nie dla mnie!

Jakość opakowania:

Bez szału! Ani kiepskie ani dobre.

Cena:

W porządku! Cena raczej na każdą kieszeń!

niedziela, 17 marca 2013

Hydrożelowe kolagenowe płatki pod oczy BeautyFace

To dzięki Waszej pomocy na Facebooku miałam możliwość przetestowania płatków pod oczy firmy BeautyFace - za co serdecznie Wam dziękuję! :* 
Akcja pozyskiwania testerów ich produktów miała miejsce właśnie na Facebooku, gdzie między innymi należało sobie wybrać rodzaj płatków do testowania. Wybór wcale nie był prosty! Hydrożelowych kolagenowych płatków pod oczy marka BeautyFace ma co najmniej z 7 jak nic... A to ze złotem, a to z czerwonym winem, a to z algami itd. Ponieważ od dawien dawna walczę ze swoimi cieniami pod oczami, mój wybór padł na wersję wygładzającą przeciw cieniom i opuchliznom. 

Jestem realistką i wiem, że jest to wręcz niemożliwe zniwelowanie moich cieni już za 1 razem. Stosowałam regularnie przez ponad miesiąc zimne okłady z herbaty, ogórków i innych naturalnych specyfików - niestety bez skutecznie. Kremy również nie dawały sobie rady, oprócz jednego, którego cena jest obrzydliwie i nieprzyzwoicie wysoka (kto ciekawy zagląda tutaj: Marka SKINCEUTICALS - czy warto wydać na ich produkty krocie?)

A jak się spisały płatki BeautyFace na moich oczach?
Opakowanie płatków prezentuje się bardzo elegancko - wręcz luksusowo. Niestety z tyłu opakowania została naklejona informacja z tak niewyraźnie malutką czcionką, że miałam problem z rozszyfrowaniem kilku wyrazów. Myślę, że producent powinien albo takie informacje zamieścić bezpośrednio na kolorowym opakowaniu lub zwiększyć rozmiar czcionki. Konia z rzędem temu, kto radę to odczytać!

Zacznijmy od tego co znajdziemy w środku opakowania - dwa przezroczyste hydrożelowe płatki kolagenowe zanurzone w serum. Płatki bardzo dobrze przylegają do skóry. Obawiałam się, że będę musiała przez 30 min bezwładnie leżeć, aby się nie zsuwały, a tymczasem nie było żadnego problemu, abym się z nimi krzątała po domu. Kilka dni przed ich wypróbowaniem, włożyłam je do lodówki. Takie mocno schłodzone położyłam pod oczami. Podczas 30 min ich trzymania czułam lekkie mrowienie, które czasami sprawiało wrażenie szczypania. W zasadzie takie uczucie towarzyszyło mi przez całe 30 min od chwili założenia, ale raczej nie nazwałabym tego uczucia dyskomfortem. Oczy nie piekły, ani w żaden inny sposób nie zostały podrażnione. 
A jak było z cieniami? Otóż byłam bardzo zaskoczona, gdy zauważyłam, że rzeczywiście jest lepiej. Kompletnie nie spodziewałam się efektów już po jednym zastosowaniu. Cienie na moje oko zmniejszyły się o jakieś co najmniej 30% - przestały być takie mocno fioletowo-niebieskie. Czyli obietnica producenta została spełniona!

Po ich zdjęciu, aż szkoda mi było je wyrzucać, dlatego zdecydowałam się je sobie zachować i dopóki się nie zniszczą będę nakładać pod oczy z moim własnym serum.
Płatki w cenie regularnej kosztują aż 12 zł. W tej chwili można je kupić w cenie promocyjnej na stronie producenta za 6,99 zł - co i tak uważam za wysoką cenę. Zdecydowałabym się zakupić zestaw 10 szt. płatków za cenę ok. 20-25 zł, ale cena 69,90 zł jest dla mnie niestety zbyt wysoka... nie wspominając już nic o 120 zł w cenie regularnej.



Moja subiektywna ocena hydrożelowych kolagenowych płatków pod oczy BeautyFace:

Jakość:

W porządku! Bardzo przyjemny!

Jakość opakowania:

Rewelacja! Opakowanie solidne i luksusowe!

Cena:

Kiepsko! Drogi kosmetyk!

 Znacie markę BeautyFace? Stosujecie ich produkty?

czwartek, 14 marca 2013

Rozmowy intymne - Wielka Blogowa Akcja Wspierania Kobiecych Badań Profilaktycznych

Ostatnio pomyślałam, że temat kobiecych badań profilaktycznych jest na tyle ważny, że warto byłoby chociaż spróbować go jeszcze bardziej rozprzestrzenić. Mimo częstych kampanii reklamowych, bilbordów na ulicach mało kobiet pamięta o swoim zdrowiu. Trudno się im dziwić. Współczesny świat wymaga od kobiet znacznie więcej jak od mężczyzn. Nie tylko musimy być piękne i pachnące o każdej porze dnia i nocy, ale również być niezależne, samodzielne z wielkimi karierami, a na dodatek być perfekcyjnymi paniami domu i strażniczkami domowego ogniska. W takim ciągłym biegu i szale bardzo łatwo zapomnieć o naszym pięknie zamkniętym w naszym ciele.

Chciałabym, aby o badaniach profilaktycznych wiedziała każda kobieta. Nie tylko pamiętała o nich, ale również wiedziała jak wyglądają, ile czasu potrzeba poświęcić na ich przeprowadzenie, czego może się spodziewać u lekarza, wiedziała gdzie pójść i zasięgnąć porady.

Chcę, aby mój blog niósł garście przydatnych informacji - nie tylko o kosmetyce, ale również o naszym kobiecym pięknie zamkniętym w naszym ciele! Jeżeli Ty moja Czytelniczko (lub Czytelniku) również uważasz, że warto temat badań profilaktycznych rozpowszechniać, prowadzisz własnego bloga i chciałbyś pomóc mi stworzyć Wielką Blogową Akcję Wspierania Kobiecych Badań Profilaktycznych będę Ci niezmiernie wdzięczna za umieszczenie poniższego baneru na swoim blogu.
Wielka Blogowa Akcja Wspierania Kobiecych Badań Profilaktycznych
Możesz go umieścić w poście i napisać o Akcji kilka słów - może sama dorzucisz kilka zdań o profilaktycznych badaniach od siebie? Możesz umieścić baner w bocznym pasku bloga i nic nie pisać - dla mnie nie ma to znaczenia. Podlinkuj go do dowolnego postu z cyklu "Rozmowy intymne" - możesz wybrać np. ten lub wybrany przez Ciebie, który Twoim zdaniem jest najważniejszy. Tych postów będzie jeszcze co najmniej kilka, ale już w dłuższych odstępach! Ważne jest tylko, aby o akcji i jej idei wiedziała jak największa liczba kobiet.

Moim marzeniem jest, aby w ten sposób zmobilizować choć jedną kobietę do pójścia na badania profilaktyczne, by mogła się cieszyć długim i pięknym życiem!

Dla mnie temat jest bardzo ważny! Dzięki badaniom mogę cieszyć się nadal dwiema babciami i mamą! Dlatego sama będę o tym mówić i przypominać!

Chodźmy na badania i wspierajmy w tym inne Kobiety!
Vera


wtorek, 12 marca 2013

Przypomnienie o zniżce Bandi

Dzisiaj chciałabym Wam przypomnieć o wciąż trwającej zniżce w wysokości 10% na produkty BANDI w ichniejszym sklepie internetowym.

Wystarczy wpisać w koszyku zamówienia kod: subiektywna-vera i cieszyć się zakupami pomniejszonymi o 10% :)

Taka okazja trwa tylko do 19 kwietnia!

Więcej szczegółów na temat zniżki i moich opinii na temat tej POLSKIEJ marki i ich produktów znajdziecie TUTAJ.

Spokojnej nocy!
Vera

sobota, 9 marca 2013

Płyn micelarny Be Beauty - godny zastępca Biodermy?

Przyszedł czas, abym i ja dorzuciła swoje 5 groszy na temat bijącego popularności płynu micelarnego Be Beauty dostępnego w sieci sklepów Biedronka. Już jedna zdrada mojego ulubionego różowego płynu z Biodermy skończyła się nie najlepiej... Mogliście o tym przeczytaj tutaj:
Romans z płynem micelarnym Bourjois 

Jak było z płynem z Biedronki? Czy zdrada przerodziła się w miłość?

Nie będę Was dłużej trzymać w niepewności i odpowiem Wam krótko - miłości z tego nie będzie, ale romans był przyjemny i krótki :)

Płyn mnie naprawdę pozytywnie zaskoczył. Oczywiście podeszłam do niego bardzo sceptycznie, ale dziewczyny na blogach tak bardzo go wychwalały pod niebiosa i porównywały do różowej Biodermy, że musiałam sprawdzić co jest na rzeczy. I rzeczywiście - płyn jest naprawdę przyzwoity! Powiedziałabym nawet, że jest to najlepszy płyn do rozpoczęcia przygód z micelami. Dobrze zmywa makijaż (ale nie perfekcyjnie - o czym przeczytacie niżej), nie zostawia filmu na skórze, absolutnie nie uczula ani nie podrażnia i co dla wielu z Was będzie plusem cena i dostępność. Za płyn dałam tak mało (chyba 4,50 zł), że byłam wręcz przekonana, że okaże się być niewypałem, a tu proszę!

Skoro płyn jest dobry to dlaczego będzie z tego większej miłości?

Otóż płyn jest w moim odczuciu mało wydajny. Dość szybko mi się skończył i w sumie nie umiem wyjaśnić dlaczego butelka Biodermy o tej samej pojemności starcza mi na dłużej, a ta z Be Beauty zeszła raz dwa (chyba zużyłam ją w miesiąc). Może to kwestia opakowania? W przeciwieństwie do wielu butelek, koreczek w biedronkowym płynie jest na płaski zatrzask i chyba dlatego wylewa się więcej płynu - ale ciężko mi to jednoznacznie stwierdzić. Nie powiem Wam też, czy taki korek jest szczelny ponieważ nigdzie nie podróżowałam z płynem i nie mogłam w ten sposób sprawdzić jego szczelności. Jedynie mogę powiedzieć, że leżąc na płasko w mojej torebce podczas podróży z Biedronki do domu, nic mojej torebce i jemu się nie stało.

Poza tym mam jeszcze jedną uwagę... Demakijaż oczu zawsze wykonuję przykładając nasączony wacik płynem do oka na ok. 10 sekund. Po tym czasie lekkie przetarcie oka powoduje (w przypadku Biodermy) "ściągnięcie" całego makijażu z oczu. W przypadku płynu z Bideronki czas rozpuszczenia makijażu jest znacznie dłuższy i nie zawsze tusz do rzęs pięknie schodził. Zazwyczaj zostawało go trochę przy linii rzęs.

Czy jest to produkt wyprodukowany pod skrzydłem marki Tołpa? Tego nie wiem, bo niestety nie ma na opakowaniu zamieszczonych wskazówek o producencie. Widnieje jedynie informacja, że wyprodukowano dla biedronkowej firmy. Wsio.

Podsumowując uważam, że jeżeli dysponujemy niewielkim funduszem to warto kupić ten płyn, bo lepszego po prostu się nie znajdzie. Wychwalany przez wiele dziewczyn płyn z Bourjois był dla mnie koszmarny, a do tego 3 razy droższy od biedronkowego. Jeżeli natomiast zależy Wam na szybkim demakijażu i super dokładnym będę polecać Wam Biodermę, którą kupiłam za 22,90 zł w aptece, zaraz po tym jak skończyłam płyn Be Beauty.

Moja subiektywna ocena Płynu micelarnego Be Beauty:

Jakość:

W porządku! Bardzo przyjemny!

Jakość opakowania:

W porządku! Opakowanie wygodne i przemyślane!

Cena:

Rewelacja! Cena śmiesznie niska!