niedziela, 28 października 2012

Kto pyta nie błądzi, czyli 3 pytania do kosmetyczki


Ech... kilka dni temu zakupiłam kupon na grouponie. Oferta jak marzenie, niemalże prawdziwe spa! Masaże, sauna, jacuzzi, oleje hmmm jedynym słowem relaks przez bite 3 godziny! Szczęśliwa, że w końcu mogę za niewielkie pieniądze zasmakować luksusów złapałam za telefon, aby umówić się na jakiś nieodległy termin a tu co... oferta tak dobrze się sprzedała, że najbliższe miejsce to połowa stycznia... Ech... Myślałam, że szybciej zdam Wam relację jak było a tu kicha... Relacja dopiero w styczniu :(

W związku z tym dzisiaj chciałabym skierować swój wpis bezpośrednio do moich Czytelniczek - ekspertek w dziedzinie pielęgnacji, czyli Pań kosmetyczek. Wiem, że kilka z Was śledzi moje subiektywne opinie i dlatego właśnie liczę na Wasz odzew. Jest kilka pytań na które nie znam jednoznacznych odpowiedzi i chciałabym, abyście się do nich ustosunkowały (oczywiście, jeżeli macie na to ochotę).

A oto moje pytania 3 pytania do kosmetyczki:
  1. Czy zabieg peelingu kawitacyjnego powinien być wykonywany w jednorazowych rękawiczkach? Czy jest to w ogóle możliwe?
  2. Decydując się na zabieg kompleksowego oczyszczania twarzy, gdzie w skład wchodzi oczyszczanie manualne, peeling kawitacyjny oraz mikrodermabrazja - jaka powinna być kolejność wykonywanych zabiegów i dlaczego?
  3. Czy zabieg przedłużania i zagęszczania rzęs jest naprawdę bezpieczny dla naszych naturalnych rzęs? I nie powoduje ich uszkodzeń, gdy przedłużamy je wielokrotnie?

A może pozostałe czytelniczki też mają jakieś nurtujące ich pytania? Śmiało! Pytajcie!

piątek, 26 października 2012

"Nie wolisz żyć dłużej i się bawić?"



Dzisiaj może mało kosmetyczny, ale równie ważny temat mający wpływ na nasze zdrowie i urodę. Papierosy... kto z nimi nigdy nie miał doświadczenia ręka w górę. Ja przyznaję się bez bicia, że miałam okres, w którym sobie popalałam. A jeżeli, ktoś kto uważa, że posiadanie własnej paczki papierosów to po prostu palenie a nie "popalanie" to oznacza, że po prostu paliłam. Trwało to ok. roku do dwóch.
Palenie nie wiem dlaczego i jak to się działo, ale dawało mi poczucie wyższej wartości. Sprawiało, że czułam się lepiej psychicznie w chwilach stresowych - choć to były tylko złudzenia. Głównie paliło się na imprezach, ale i czasami na spacerze ze znajomymi omawiając "ciężkie tematy".
Nie chcę w tym miejscu nikogo przekonywać do rzucenia palenia itd. bo uważam to za sprawę indywidualną. Wiem też, że na każdego działa inny impuls skłaniający go zaprzestania palenia. W moim przypadku były to zęby. Zawsze miałam obsesję na punkcie prostych, zdrowych i białych zębów. Gdy któregoś dnia zauważyłam, że moje przednie zęby stały się szare i sprawiały wrażenie przezroczystych tak się przestraszyłam, że palenie rzuciłam z miejsca. Bez dwóch zdań! Nie sięgnęłam po "fajkę" do tej pory ani razu. W przypadku mojego kolegi podziałało poznanie nowej, ślicznej dziewczyny, która nie paliła. Wtedy i on poczuł, że palenie nic mu nie daje, a przez nie ma szansę stracić fajną znajomość. 
Ostatnio miałam okazję zobaczyć bardzo ciekawą prowokację a propos palenia papierosów, o której chciałam właśnie Wam powiedzieć.
Wyobraźcie sobie duże zatłoczone miasto, dajmy na to Warszawę lub każdą inną stolicę. Gwar, szum - ludzie nie zwracają na siebie większej uwagi. W prowokacji weźmie udział 5-6 letnia dziewczynka i chłopiec w tym samym wieku. Ustawmy w oddali kamerę, która rejestruje następujący obraz:

Dziewczynka podchodzi do dwudziestoparoletniego mężczyzny, który pali na ulicy papierosa. Dziewczynka trzyma w ręku własnego i pyta mężczyzny:
- Przepraszam pana bardzo, czy ma pan może ognia? - wskazując wzrokiem na swojego papierosa trzymanego w malutkiej rączce.
Mężczyzna zszokowany odpowiada:
- Nie dam Ci... Ile Ty masz lat?! Wiesz, że palenie jest niezdrowe?!
- Dlaczego palenie jest niezdrowe? - spytała z zaciekawieniem dziewczynka
- Palenie powoduje raka, nie słyszałaś o tym?
- Nie...
- Palenie nie jest fajne... nie pal... 
Prowokacji dokonano wielokrotnie na kolejnych innych osobach. Zarówno dziewczynka i chłopiec nie dostali ognia o który prosili. Żaden z dorosłych nie pozwolił im zapalić. Na ich pytanie dlaczego? dorośli odpowiadali między innymi:
"Będziesz wyglądać staro jak będziesz palić"
"Jak zaczniesz palić, będziesz krócej żyć. Nie wolisz żyć dłużej i się bawić?"
"Papierosy powodują wiele chorób"
itd.
Dzieci po wysłuchaniu argumentów dorosłych odchodziły bez słowa wręczając kartkę swojemu rozmówcy. Na kartce widniał napis:
"Martwisz się o mnie, ale dlaczego nie martwisz się o siebie? Pamiętaj o tym co mi przed chwilą powiedziałeś - pomoże Ci to rzucić palenie. Zadzwoń na poniższy numer, aby otrzymać pomoc w rzuceniu palenia"
Wiecie co się okazało?
Większość, która otrzymała taką kartkę natychmiast wyrzuciła swojego papierosa, ale absolutnie żadna z tych osób nie wyrzuciła otrzymanej kartki. 

pozdrawiam Was,
Vera
środa, 24 października 2012

Suplementy diety, czyli piękne włosy w pigułce

Po suplementy diety sięgnęłam po raz pierwszy 3,5 roku temu. Co ciekawe nie zaczęłam ich brać ze względu na niedobór witamin czy ogólne zmęczenie i osłabienie organizmu. Powód był znacznie bardziej prozaiczny i co się okazuje niezwykle powszechny - chciałam mieć piękne, długie i gęste włosy. Mój cel był dla mnie tak niesamowicie ważny, że suplementacji swojego organizmu dokonywałam regularnie - niemalże każdego dnia przez ponad 3 lata (miałam ok. 6 miesięczną przerwę). Nie było mowy, abym w czasie kuracji zapomniała zażyć tabletkę! Osiągnięcie mojego celu było tak bardzo dla mnie ważne, a wiedziałam, że efekty osiągnę dopiero wtedy, gdy będę w swoim działaniu regularna.

Merz SpecialSwoją przygodę rozpoczęłam z Merz Special. Jak niektóre z Was pewnie wiedzą 1 opakowanie Merz Special zapewnia kurację na miesiąc czasu. Zawiera 60 tabletek, które zażywa się 2 razy w ciągu dnia. Zgodnie z tą zasadą przyjmowałam Merz Special przez dokładnie pół roku, w czasie którego osobiście nie zauważałam absolutnie żadnych zmian w jakości moich włosów. Oczywiście nie brałam wtedy pod uwagę, że włosy od samego łykania tabletek nie staną się piękne. Co prawda stosowałam odżywki do włosów i maski, ale to było raczej sporadyczne. Częściej moje włosy miały kontakt z prostownicą jak z maską do włosów. Wtedy nie wpadłam na to, że nie tylko dbanie wewnątrz jest ważne. Po owym pół roku uznałam, że czas zaprzestać kuracji Merz Special skoro nie widzę poprawy. Wtedy również pomyślałam, że suplementacja jest nic nie warta i z niej zrezygnuję. Po około 3-4 miesiącach od odstawienia Merz Special zauważyłam kolosalną różnicę w twardości moich paznokci. Były tak twarde, że mogłam dosłownie odkręcać nimi śrubkę! Moja cera zawsze była kapryśna, więc większych zmian w tym obszarze nie zaobserwowałam. Natomiast na mojej głowie zagościło mnóstwo baby hair, czyli króciutkich i delikatnych nowych włosków.
Vitapil 
Jupi! Czyli jednak suplementacja działa! Jedynym problemem było to, że na efekt trzeba trochę dłużej poczekać jak zakładałam. Szybko zmieniłam zdanie na jej temat i zaczęłam ją kontynuować. Uznałam natomiast, że Merz Special powoduje lekkie nadszarpniecie mojego budżetu i zdecydowałam się poszukać czegoś tańszego. Przeszłam wtedy przez Skrzypovitę, która ostatecznie nie zagościła u mnie zbyt długo. Jakoś "nie smakowała" mi i ciężko mi się ją łykało. Merz Special był w postaci okrągłych, śliskich drażetek, a Skrzypovita była podłużna bez śliskiej powłoczki.  Szukałam dalej. W aptece doradzono mi tani i (podobno) skuteczny Vitapil. Na opakowaniu widniała znana mi nalepka poświadczająca przyznanie nagrody Prix de Beauté 2011 w konkursie organizowanym przez magazyn Cosmopolitan - uznałam to za całkiem niezłą rekomendację. Poza tym opakowanie Vitapilu zawierało 60 tabletek w cenie ok.30 zł, które łykało się po 1 dziennie. Jednym słowem "opłacało" się.
Vitapil brałam ponad 1 rok - regularnie, codziennie rano do śniadania. W tym czasie (przez cały ten rok) nie zaobserwowałam polepszenia się jakości włosów. Nie rosły również szybciej. Ogólnie miałam wrażenie, że nic specjalnego się z moimi włosami nie dzieje, ale kontynuowałam dalej (w końcu dobry specyfik nagradzany nagrodami itd.). Jak z włosami nic nie zaczęło się dziać, tak zaczęły się moje problemy skórne...

Ogólnie nie mam problemów z trądzikiem - przechodziłam go będąc w podstawówce i gimnazjum. Od tamtej pory nie miałam żadnych większych problemów z wypryskami na twarzy i ciele. Aż tu raptem moja twarz zaczęła się robić dosłownie usiana wypryskami na twarzy. Zaraz po twarzy problem przeszedł na plecy i dekolt. Jasny gwint! W życiu nie miałam pryszczy na dekolcie i plecach! Co to ma być?!

Jak tylko poczułam, że nie panuję nad sytuacją popędziłam do dermatologa oraz endokrynologa zbadać poziom hormonów w organizmie. Co się ostatecznie okazało? Jedna tabletka Vitapilu zapewnia 100% dziennego zapotrzebowania na jod. Ponieważ dbam o to co jem i staram się jeść regularnie i zdrowo, naturalnie jod z pożywienia dodatkowo trafiał do mojego organizmu. Po tak długim czasie przyjmowania takiej dawki jodu mój organizm został przesycony tym pierwiastkiem. W efekcie nadmiar został wydalany poprzez pory skóry twarzy, dekoltu i pleców w postaci sebum. Biorąc prysznic raz dziennie i myjąc twarz dwa razy dziennie moja skóra nie była odpowiednio często oczyszczana stąd pojawiły się problemy i 2 miesięczne leczenie retinoidami i picie wapna.

Od tego czasu nie stosuję żadnych suplementów diety, ponieważ ilość witamin i mikroelementów zawarta w pożywieniu jest wystarczająca, gdy jemy regularnie i zdrowo. Morał z tego taki, że suplementy diety nie są nam potrzebne, gdy nie mamy ogólnych problemów ze zdrowiem, nie wyrzekamy się jedzenia nabiału, mięsa itp. Jeżeli zażywamy suplementy diety tylko ze względu na włosy to lepiej skupić się na zewnętrznej pielęgnacji swoich włosów, bo skutki nadmiaru witamin mogą być gorsze od ich braku. Zdecydowanie łatwiej jest dostarczyć organizmowi witamin i pierwiastków, jak ich się pozbyć.
Jeżeli jednak zdecydujecie się na suplementację - zapoznajcie się z ich składem. Zobaczcie czy nadmiar pewnych składników Wam nie zaszkodzi.

Stosujecie jakieś suplementy diety? Zdarzyło Wam się kiedyś spotkać ze skutkiem ubocznym takich drażetek?

wtorek, 23 października 2012

Wyniki konkursu Carmexowego

Przyszedł czas na rozstrzygnięcie konkursu Carmex'owego.
Zdecydowana większość z Was pozostawiła swoje dowcipy na moim blogu tutaj:

http://www.subiektywnym-okiem.pl

Oto kawały z Carmex w roli głównej, które najbardziej mnie się spodobały :)

Lekarz radzi pacjentce:
– Zalecam pani częste kąpiele, dużo ruchu na świeżym powietrzu, bardzo proszę ubierać się ciepło i nawilżać spierzchnięte usta..
Po powrocie do domu pacjentka relacjonuje mężowi:
– Lekarz polecił mi pojechać na tydzień na Bermudy, później w Alpy na narty... Ach! I upierał się jeszcze, żebyś mi kupił futro i Carmex.

Wściekła żona wita w drzwiach męża,pod wpływem upojenia alkoholowego, ze śladami wiśniowego Carmexu na ustach:
- Mam nadzieję, że masz jakiś dobry powód by zjawiać się w takim stanie o szóstej nad ranem?
- No śniadanie, ma się rozumieć.

Wiecie dlaczego nie będzie końca świata w 2012???-Bo mój "słoiczek" Carmexu ma datę ważności do 2013.
Autorkami i jednocześnie laureatkami konkursu zostają:

Naila, Beata i Monika!

Monika otrzymuje wybrany przez siebie zestaw wiśniowy, natomiast Naila i Beata wybrały po zestawie jaśminowo-herbacianym. W tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego jak zrobić dogrywkę.
Dogrywka będzie polegała na zebraniu więcej "lajków" na profilu facebook Subiektywnym okiem pod kawałem każdej z dziewczyn. Dziewczyny będą miały czas do niedzieli (28.10.2012 godz.1200), aby uzbierać jak największa liczbę "lajków". Zwycięzca dogrywki zgarnia zestaw jaśminowo-herbaciany, natomiast druga osoba zostanie obdarowana zestawem klasycznym.
Już teraz gratuluję dziewczynom wygranej i dziękuję Angelice, Agnes, Ani i Ro za udział w konkursie!
Zapraszam do udziału w dogrywce między Beatą a Nailą!
niedziela, 14 października 2012

Matowienie czy nawilżanie cery mieszanej?

Od dłuższego czasu chodził za mną właśnie taki problem: czy swoją skórę mam matowić czy nawilżać? W zasadzie odpowiedź wydawała mi się zawsze jasna i oczywista, że swoją skórę mieszaną muszę matowić, bo każde sięgnięcie po krem nawilżający powodowało u mnie wysyp małych i białych krostek na policzkach. Takich efektów nie powodował u mnie żaden krem matujący, ale z drugiej strony kremy matujące nie pozwalały mi na osiągnięcie takiego matowienia jakiego oczekiwałam a i często słyszałam, że moja buzia jest przesuszona.

Więc na czym polegał mój problem?
nawilżanie twarzyProblem siedział w mojej głowie i w sposobie myślenia na ten temat. Wydawało mi się, że zdrowa skóra to matowa skóra i nie może być mowy, aby coś się gdzieś świeciło czy błyszczało. Ta myśl była tak silna, że błyszczenie doprowadzało mnie czasami do rozpaczy, więc co robiłam? Matowiłam skórę kremami, tonikami matującymi i żelami do mycia twarzy. Efektów spektakularnych nie było mimo regularnego długiego czasu stosowania tych produktów. Niektóre Panie kosmetyczki w salonach zalecały mojej skórze nawilżanie, ale ja konsekwentnie odrzucałam ich rady ze względu na efekty jakie wywoływało u mnie stosowanie kremów nawilżających. Uznałam, że nie ma mowy o nawilżaniu, bo wtedy będę się świecić podwójnie, a na dodatek z mnóstwem białych krostek na twarzy. Jedyne nawilżanie na jakie sobie pozwalałam to był maseczka dogłębnie nawilżająca z Lirene. Ona nie powodowała u mnie żadnych niepożądanych reakcji, a buzia dobrze na nią reagowała.

Ale któregoś dnia postanowiłam sprawdzić czy może jednak to nawilżanie coś mi da i za namową swojej koleżanki sięgnęłam po lekki krem nawilżający Bandi. I tak moja buzia błyszczała jak zwykle i uznałam, że gorszego efektu błyszczenia już być nie może więc spróbuję pójść w stronę nawilżenia. Krem, który kupiłam nie można dostać w drogeriach, trzeba było zakupić go w salonie kosmetycznym albo na stronie internetowej producenta. Krem nie był drogi, więc postanowiłam spróbować. Rzeczywiście konsystencja była dużo lżejsza od kremów nawilżających dotychczas przeze mnie testowanych, ale nie była też mega lekka jak pianka czy emulsja. Najważniejsze było to, że na mojej buzi nie wyskoczyły żadne krostki, a buzia wręcz "łykała" krem. Wchłaniał się błyskawicznie, a błyszczenie twarzy nie pogłębiło się - stwierdziłabym, że przez pierwsze tygodnie stosowania kremu utrzymywało się na tym samym poziomie. Dopiero po ok. 2 miesiącach odstawienia kremów matujących i zastąpienia ich tym jednym nawilżającym moja buzia zaczynała powoli mniej błyszczeć. W chwili obecnej moja twarz nie tłusta jak wcześniej, ale błyszcząca w kontekście zdrowego blasku (mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli).

Ten eksperyment pozwolił mi zrozumieć, że tak naprawdę to odpowiednie nawilżenie pozwala wydobyć piękno z mojej cery. Jest to na tyle zabawne, że wszyscy mi to dookoła mówili a ja uparta i pewna swoich racji konsekwentnie odrzucałam ich rady. Nawilżanie to w sumie sprawa oczywista i trąbi się o tym na każdym kroku, a mimo wszystko nie mogło to do mnie dotrzeć.

A Wam zdarzyło się kiedyś odkryć coś totalnie oczywistego? :)

buziaki,
Vera

wtorek, 9 października 2012

Suchy szampon do włosów Isana


Czy zdarzyło się Wam kiedyś być w kryzysowej sytuacji, w której Wasze włosy nie były pierwszej świeżości a nie macie możliwości ich umycia np. ze względu na brak czasu lub miejsce, w którym się znalazłyście? Mnie to się zdarzyło parokrotnie i aby ustrzec się kolejnych takich przypadków zdecydowałam się na zakup suchego szamponu. Mój wybór padł na szampon Isana do kupienia tylko w Rossmannie. Czy było warto? Zapraszam do czytania dalej...

Suchy szampon do włosów IsanaPonieważ stanęłam przed decyzją kupna po raz pierwszy suchego szamponu, nie chciałam wydawać na niego zbyt dużo pieniędzy. Nie wiedziałam, czy uda mi się osiągnąć zamierzone efekty, dlatego postanowiłam kupić coś niedrogiego i łatwo dostępnego. I tym sposobem zaopatrzyłam się w suchy szampon Isana, który od dłuższego czasu ratuje mnie z opresji nieświeżych włosów.

Mój problem wygląda następująco - włosy zawsze myję wieczorem. Na drugi dzień są świeżutkie i ładnie się układają. Gorzej jest na drugi dzień, ponieważ wtedy najczęściej włosy u nasady robią się oklapnięte i lekko nieświeże u nasady, a na całej długości nadal są czyste i ładne. Podsumowując - moje włosy na drugi dzień wymagają umycia jedynie u nasady i najczęściej w tej sytuacji albo je związuję  albo sięgam po suchy szampon. 
Jak działa suchy szampon?

Suchy szampon jest w postaci spray, którym spryskuje się nasadę włosów. Najczęściej głównym składnikiem takich szamponów jest ... skrobia ziemniaczana. Skrobia ziemniaczana bardzo dobre absorbuje sebum, dlatego jest bardzo dobrym odtłuszczaczem. Ponadto jest niezwykle delikatna dla skóry, nie powoduje podrażnień ani świądu. Wystarczy kilka razy psiknąć takim szamponem włosy u nasady głowy, a następnie lekko roztrzepać i fryzura jest odświeżona! 

Ale żeby nie było za dużo "ochów i achów" dodam, że może się zdarzyć, że taki suchy szampon pozostawi na włosach biały osad. W przypadku włosów jasnych taki osad pozostaje kompletnie nie widoczny, gorzej z brunetkami - i tutaj szczerze mówiąc nie wiem, jak by się szampon Isana spisywał. Dla mnie (dla blondynki) sprawuje się świetnie i na pewno kupię go ponownie, jak tylko mi się skończy :) Efekt "czystych" włosów utrzymuje się jeden dzień i dla mnie jest to w 100% satysfakcjonujące  Nie stosowałam suchego szamponu kilka dni z rzędu, bo nie do oczyszczania włosów on służy. Jeśli chcemy oczyścić głowę, sięgnijmy po tradycyjny szampon. Jeśli jesteśmy w opałach i musimy natychmiast odświeżyć swoją fryzurę to sięgamy po suchy szampon, np. Isana, który moim zdaniem jest dobrym wyborem za niewielkie pieniądze (ok.10 zł).

Moja subiektywna ocena suchego szamponu do włosów Isana:

Jakość:

W porządku! Bardzo przyjemny!

Opakowanie:

Rewelacja! Super opakowanie, banalnie się stosuje!

Cena:

W porządku! Cena raczej na każdą kieszeń!
niedziela, 7 października 2012

Pedicure hybrydowy w Gabinecie Kosmetycznym Poczucie Piękna


Gabinet Kosmetyczny Poczucie PięknaNaszła mnie chęć na pedicure hybrydowy, a ponieważ ciągle nie mogę się zdecydować czy zainwestować w zestaw lakierów hybrydowych, oddałam się w ręce Poczuciu Piękna. Gabinet Kosmetyczny Poczucie Piękna ma swoją siedzibę niedaleko placu Jana Pawła, a dokładniej na ul. Sokolniczej 5 w nowoczesnym biurowcu. Gabinet Kosmetyczny Poczucie Piękna składa się z jednego dużego pomieszczenia zabiegowego przedzielonego ścianką działową oraz parawanem, toalety oraz korytarza, który pełni rolę poczekalni.

Po przekroczeniu progu Gabinetu zostałam powitana przez jedną z pań kosmetyczek i niemalże natychmiast zaproszona na łóżko zabiegowe. W międzyczasie za parawanem dało się słyszeć obsługiwaną drugą klientkę. Pech chciał, że prawdopodobnie była to znajoma drugiej pani kosmetyczki, która opowiadała swoje ostatnie rodzinne przeżycia. Czy chciałam czy nie po części byłam zmuszona do ich słuchania (przynajmniej jednym uchem).

Zaraz po zajęciu miejsca na łóżku otrzymałam filiżankę herbaty wraz z dołączonym do niej cukiereczkiem - było to niezwykle sympatyczne. Salony Kosmetyczne nie zawsze pamiętają o takiej uprzejmości, choć wiadomo, że nie przy każdym zabiegu kosmetycznym da się pić herbatę, np. przy zabiegach na twarzy.

Obsługująca mnie Pani X poinformowała mnie, że zabieg pedicure wykonywany przy pomocy frezarki będzie efektywniejszy bez wcześniejszej kąpieli stóp. Jedynie są one dezynfekowane sprayem. Powiem Wam szczerze, że w tym momencie byłam mocno zaskoczona, ponieważ było to pierwsze miejsce w którym miałam mieć wykonywany pedicure frezarkowy bez wcześniejszej kąpieli. No bo tak... załóżmy, że rzeczywiście pedicure jest wtedy efektywniejszy, no ale co w chwili gdy ktoś po całym dniu chodzenia przyjdzie na zabieg pedicure ze zmęczonymi i przepoconymi (albo nawet brudnymi) stopami?! Czy aż tak jest duża różnica w efektywności, aby nie móc go wykonać na czystych stopach? Nie wydaje mi się, że spray wystarczająco je oczyści... No ale te przemyślenia zostawiłam już dla samej siebie... i dla Was.

Po tej informacji Pani X przygotowała narzędzia do zabiegu (zdezynfekowane), założyła jednorazowe rękawiczki oraz osłonę na twarz. Na łóżku miałam siedzieć z wyciągniętymi nogami, natomiast podczas wykonywania zabiegu Pani X miała podnosić moje stopy łapiąc je za kostkę i opierając się łokciem o łóżko. Szczerze mówiąc było to średnio wygodne dla osoby wykonującej zabieg (bo ma wtedy do dyspozycji tylko jedną rękę) oraz dla mnie samej - ponieważ łóżko nie miało wyregulowanego oparcia na tyle, abym nie zsuwała się siedząc w tej pozycji i czasami musiałam się zapierać ;)

Zabieg rozpoczął się od dezynfekcji moich stóp sprayem. Stopy zostały spryskane bardzo dokładnie, a następnie w ruch poszedł pilnik i skracanie paznokci. Kolejnym krokiem było frezowanie podeszwy stóp - tu również muszę przyznać, że zostało to wykonane ze starannością i dokładnością - nie miałam żadnych zastrzeżeń. Podczas frezowania Pani X kilkakrotnie sprawdzała czy aby na pewno zrogowaciały naskórek został usunięty. Na koniec malowanie hybrydą. Tu proces odbywał się klasycznie - baza - i do lampy - kolor - i do lampy - drugi raz kolor - i do lampy - baza - i do lampy. Kolorek położony równiutko i bez smug. Na koniec był krem i krótki masaż stóp, który był tak niesamowicie przyjemny, że chciałam aby trwał wiecznie! Naprawdę był super i porządny, a nie taki byle jak i na szybko jak w większości wykonywanych pedicure'ów.

Za zabieg zapłaciłam gotówką (Salon nie posiada terminali płatniczych). Na do widzenia otrzymałam wizytówkę Gabinetu Kosmetycznego Poczucie Piękna, a czy wrócę? Hmmm... zobaczymy ;)

Podsumowanie opisanego pedicure hybrydowego w Gabinecie Kosmetycznym Poczucie Piękna:

Strona salonu: www.poczuciepiekna.pl
Jakość usługi:
W porządku! Prawdopodobnie skuszę się ponownie!
Komfort klienta: 
Bez szału! Komfort średnio zapewniony!
Higiena:
Bez szału! Higiena poddana została moim wątpliwościom!
Ocena ogólna:
Co do jakości zabiegu pedicure w Gabinecie Kosmetycznym Poczucie Piękna nie mam w sumie do czego się przyczepić. Stopy zostały dobrze sfrezowane, lakier równiutko nałożony a końcowy masaż był powalający. Jedynie co mi doskwierało to średnio wygodna pozycja podczas zabiegu oraz gadatliwa klientka obsługiwana równolegle ze mną, aczkolwiek wiem, że na gadatliwych i głośnomówiących klientów dobrego sposobu nie ma. Aczkolwiek warto pomyśleć, czy dałoby się na to jakoś zaradzić - może jednak jest jakiś sposób? Informacja o braku kąpieli stóp była dla mnie niespotykana. Osobiście odbieram to trochę jako poważne uchybienie i odchylenie od normy przy zabiegu pedicure - stąd jedynie 2 gwiazdki. Do czystości pilników i narzędzi nie ma się co przyczepić. Czy tam jeszcze wrócę? Szczerze mówiąc nie wiem... i może powiem tak: jakby pedicure był wykonywany z kąpielą - wróciłabym na pedicure na 100%. A w tej sytuacji muszę to jeszcze przemyśleć.
piątek, 5 października 2012

Blogrolle

Jeżeli prowadzicie bloga o tematyce kosmetycznej lub modowej to ten wpis powinien Was zaciekawić :)

Zapraszam Was do dodania swojego bloga do Blogrolle, czyli największego katalogu blogów kosmetycznych i modowych!

Wystarczy umieścić baner Blogrolle na swoim blogu, dodać do obserwowanych i polubić na facebooku ich profil oraz napisać notatkę o blogrolle na swoim blogu.

czwartek, 4 października 2012

Konkurs - zgarnij zestaw pielęgnacyjny Carmex


Ambasadorka CarmexDrodzy Czytelnicy i Czytelniczki!
Przyszedł czas na konkurs pielęgnacyjny. Liście już ochoczo spadają z drzew i lada moment mogą pojawić się pierwsze przymrozki. W takiej sytuacji nie można zapomnieć o pielęgnacji naszych ust! Korzystając z uprzejmości firmy Carmex mam dla Was 3 zestawy pielęgnacyjnych produktów, które możecie wygrać :)

Na początku przedstawię nagrody...
Nagrodami są 3 następujące zestawy balsamów do ust Carmex:

Zestaw klasyczny, a w nim:

klasyczny słoiczek balsamu Carmex CLASSIC
Carmex CLASSIC SłoiczekOd właśnie tego słoiczka zaczęła się historia marki Carmex! Obecny jest na rynku od 75 lat i jest najlepiej sprzedawanym balsamem do ust na całym świecie, a zwłaszcza w USA. Gwarantuje efekt satynowych, jedwabiście miękkich ust. Chroni przed wiatrem i słońcem. Przyśpiesza gojenie dzięki mentolowi i kamforze. W słoiczku znajduje się aż 7,5 g cudownego balsamu.

oraz
Carmex CLASSIC Tubkatubka klasycznego balsamu Carmex  CLASSIC

Tak samo jak słoiczek, balsam zamknięty w tubce również chroni i pielęgnuje nasze usta oraz łagodzi objawy opryszczki. W tubce znajdziemy aż 10 g balsamu, który nada naszym ustom satynowy efekt.

Zestaw wiśniowy, a w nim:

tubka balsamu do ust Carmex CHERRY
Carmex CHERRY Tubka Tubka wiśniowego balsamu, który sprzedaje się najlepiej spośród balsamów smakowych. Oprócz właściwości ochronnych, pielęgnacyjnych i przyspieszających gojenie, chroni nasze usta przed promieniowaniem UVA i UVB zawierając filtr SPF 15. Czy rzeczywiście smakuje wyśmienicie wiśniowo? Będziesz mieć okazję się o tym przekonać osobiście!

orazCarmex CLASSIC Słoiczek
klasyczny słoiczek balsamu do ust Carmex CLASSIC

Który nie tylko będzie pielęgnował Twoje usta, ale również przesuszone łokcie, kolana, pięty czy dłonie! Słoiczek Carmex CLASSIC zregeneruje i nawilży Twoją skórę.

Zestaw jaśminowo-herbaciany, a w nim:

tubka balsamu do ust Carmex JASMIN GREEN TEA
Carmex JASMIN GREEN TEA TubkaTubka o orzeźwiającym smaku jaśminu z zieloną herbatą podobnie jak pozostałe balsamy Carmex zapewni Tobie satynowe, nawilżone i piękne usta. Tak samo jak tubka wiśniowa ochroni Cię przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych dzięki zawartemu filtrowi SPF 15. Sprawdź jak smakuje jaśmin z zieloną herbatą wybierając zestaw jaśminowo-herbaciany.

oraz Carmex CLASSIC Tubka
tubka balsamu Carmex CLASSIC, abyś mógł/mogła stwierdzić, który Carmex jest dla Ciebie lepszy - klasyczny czy smakowy? :)

Jak wygrać?

Nie każdy wie, że uwielbiam kawały. Bardzo lubię ich słuchać oraz je opowiadać. Ostatnim hitem kawałowym jest u mnie dowcip o babie, która poszła do fryzjera :)
Idzie on mniej więcej tak:
Przychodzi baba do fryzjera z trzema włosami na głowie, i mówi:
- Proszę zrobić mi warkocz.
- Przepraszam, ale ma Pani bardzo rzadkie włosy i nie wiem czy coś z tego wyjdzie - odpowiada fryzjer.
- Wyjdzie, wyjdzie! Proszę zaplatać! - mówi baba.
No dobra, fryzjer próbuje zaplatać warkocz, ale po chwili jeden z włosów się urwał.
- Przepraszam bardzo, ale przed chwilą niechcący urwałem jeden włos i warkocz mi już nie wyjdzie - mówi fryzjer
Baba mówi:
- Trudno, to proszę zrobić mi kucyk.
Niestety w czasie czesania urwał się kolejny włos.
- Strasznie mi przykro, ale został Pani już jeden włos - przed chwilą wypadł Pani drugi - mówi fryzjer
- Ech... - mówi baba - znowu pójdę w rozpuszczonych...

Ponieważ lubię kawały, chciałabym abyście napisali dla mnie po jednym kawale z balsamem Carmex w roli głównej. Autorów trzech najlepszych kawałów nagrodzę po jednym zestawie balsamów Carmex :)
Ponadto należy spełnić następujące warunki:
  • Polubić fanpage Carmex Polska na facebooku: www.facebook.com/CarmexPolska
  • Polubić fanpage Subiektywnym Okiem
  • Napisać, który zestaw balsamów chcielibyście wygrać
  • Nie zapomnieć o podaniu swojego maila!
Kawały proszę umieszczać odpowiedzi konkursowe w komentarzach pod tym postem w następującej formie:
Kawał z Carmex w roli głównej: wasz kawał
Lubię fanpage Caremx jako: wasza nazwa profilu na fb
Lubię fanpage Subiektywnym Okiem jako: wasza nazwa profilu na fb
Wybieram zestaw: wybrany zestaw (klasyczny, wiśniowy lub jaśminowo-herbaciany)
E-mail: wasz e-mail

Konkurs trwa do 21 października do godz. 23:59
Ogłoszenie wyników nastąpi w ciągu 7 dni od daty zakończenia konkursu.

Zastrzegam sobie również prawo do udostępnienia wybranych kawałów z Carmex na facebooku :)

Jeżeli spośród wyłonionej trójki autorów najlepszych dowcipów będą wybrane te same zestawy, nastąpi dogrywka na facebooku. Kawały będą zbierały "lajki" - ten, który zdobędzie najwięcej dostanie wybrany zestaw - przegrany otrzyma zestaw pozostały.

POWODZENIA!
środa, 3 października 2012

Subiektywny blog - subiektywna Vera

Czasami znajomi mnie pytają dlaczego jestem "subiektywna". Nie mogłabyś kiedyś być "obiektywna"? - sugerują.
Odpowiedź jest dość prosta - Nie :)

Ale dlaczego?

Ponieważ każdy, kto wyraża swoje zdanie na dany temat w gruncie rzeczy przedstawia je w sposób subiektywny. Uważam, że nie można być tak naprawdę "obiektywnym", bo każdy nasz "obiektywny" pogląd będzie wypływał z naszych "subiektywnych" doświadczeń. Każda nasza myśl jest w rzeczy samej "subiektywna", bo jest nasza! A każdy z nas myśli inaczej i nie ma jednego "obiektywnego" poglądu na dany temat. Poglądów jest wiele i są one "subiektywne".
Ja, jako Vera nie tylko jestem "subiektywna", ale również szczera. Bolączką mojej mamy jest moja szczerość, którą ona określa jako "szczerość do bólu". Jak większość ludzi, tak samo moja mama nie jest w stanie znieść bezpośrednio wyłożonej krytyki. Zgadzam się z tym, że może to być trudne do przyjęcia. Aczkolwiek patrząc na to z drugiej strony, najprościej przedstawiona krytyka jest zostanie najlepiej zrozumiana, ponieważ bez owijania w bawełnę zostanie zaprezentowany dany problem. Takie jest moje subiektywne zdanie. Na szczęście wśród moich znajomych są tacy, którzy moją szczerość uważają za atut, a nie wadę - za to im dziękuję i takiej również oczekuję.

Dlaczego zdecydowałam się na ten "filozoficzny" wpis?

Otóż z każdym dniem coraz częściej na mojego bloga zaczynają zaglądać właściciele Salonów Kosmetycznych. Jedni przyjmują moje wpisy z uśmiechem i radością, że klienci o nich mile mówią. Drudzy muszą zmierzyć się z czasami ostrą krytyką, która nie jest przez nikogo mile widziana. Moim marzeniem jest pisanie o każdym Salonie Kosmetycznym w samych superlatywach! Niestety nie zawsze mogę. Ale mogę takim miejscom pokazać gdzie robią błędy, na co należy zwrócić uwagę albo co poprawić, aby kolejni odwiedzający chętnie do ich salonów wracali. Chcę, aby zarówno Salony Kosmetyczne jak i ich klienci odbierali mojego bloga jako przewodnik - dla salonów przewodnik po dobrych praktykach w zakresie obsługi klienta, a klienci jako przewodnik po dobrych salonach kosmetycznych. Proszę abyście pamiętali, że moje wpisy nie są efektem mojej wewnętrznej złośliwości, a jedynie z chęci stworzenia czegoś przydatnego dla nas wszystkich.
Każdego z moich czytelników traktuję jak potencjalnego przyjaciela, któremu za żadne skarby nie polecę produktu, który najzwyczajniej w świecie jest bublem. Każdy produkt, któremu wystawiam recenzję jest oceniany subiektywnie i szczerze, nawet te, które otrzymałam za darmo w ramach współpracy. Na moje oceny nie wpływa fakt bycia ambasadorem danej marki lub wartość otrzymanych produktów. Wychodzę z założenia, że jeżeli otrzymany produkt do testowania w ramach współpracy okazuje się być, mówiąc kolokwialnie, badziewiem to należy o tym mówić i pisać bez cienia wątpliwości. Trudno - najwyżej na drugi raz niczego nie dostanę, ale przynajmniej sumienie będę mieć czyste, a mój blog będzie oddawał w 100% moje myśli. Nie może być tak, że prezenty czy inne nominacje blogera/blogerki będą wpływały na jego ocenę! Bo inaczej taki blog nie miałby sensu... To również moje subiektywne zdanie.
pozdrawiam Was ciepło,
Vera (jak zwykle subiektywna)