środa, 24 kwietnia 2013

Podkład do twarzy z kwasem hialuronowym od Hean

Dopóki w moje ręce nie wpadł podkład marki Hean, nie miałam pojęcia o jej istnieniu. I okazuje się, że do tej pory omijałam kolejną polską markę, którą się zachwyciłam! 
Zacznijmy od początku...

Podkład do twarzy z kwasem hialuronowym jest dedykowany kobietom, których buzie wymagają intensywniejszego nawilżenia ze względu na nieubłagany upływ czasu - mniej delikatniej mówiąc - kobietom bliższym 30tki niż 18tki. 

Osobiście troszkę bałam się negatywnych skutków dodatkowego nawilżenia swojej skóry podkładem. Obawiałam się zapchania skóry i wysypu małych białych krostek, które często wtedy mi towarzyszy. Założyłam, że po produkcie za ok. 16 zł nie mogę spodziewać się zbyt wiele i... bardzo się pomyliłam. Okazuje się, ze ta 30 ml tubka polskiego podkładu z kwasem hialuronowym doskonale nawilża moją wrażliwą twarz nie pozostawiając przy tym żadnych niespodzianek. Stosuję go codziennie od miesiąca i stan mojej buzi się absolutnie nie pogorszył, wręcz przeciwnie poprawił jeśli chodzi o jędrność, blask i nawilżenie skóry.

Podkład będzie świetnym rozwiązaniem dla osób z suchą skórą, choć sądzę, że dla skór tłustych i mieszanych również - bo sama taką posiadam. Podkład nie ma właściwości matujących, dlatego w przypadku mojej mieszanej cery muszę ją zmatowić po 3-4 h od chwili nałożenia. W okresie ostrej zimy efekt matowej skóry utrzymywał się zdecydowanie dłużej - w moim odczuciu nawet do 6 h. Myślę, ze posiadaczki cer suchych nie będą miały jednak tego problemu.


Podkład ma średnie krycie, także nie zamaskujemy nim czerwonych wyprysków, ale dzięki temu nałożony na twarzy wygląda niesamowicie naturalnie. Wybór koloru 103 Natural był strzałem w 10tkę - świetnie stapia się ze skórą i nie tworzy efektu maski. W ciągu dnia nie roluje się, ani nie spływa z twarzy. Dodatkowym plusem dla podkładu jest fakt zawarcia w nim filtrów przeciwsłonecznych SPF 10. Rzadko, który podkład je ma. Na porę letnią filtr będzie troszkę za mały, ale lepszy taki niż żaden.

Dotychczas stosowałam drogie (za ok. 40-50 zł) podkłady do twarzy w obawie przed uczuleniami i gorszą jakością podkładów z niższej póki cenowej. Moje dotychczasowe doświadczenie tak nakazywało mi myśleć, co w przypadku podkładu marki Hean jest totalnie niewłaściwe, ponieważ stał się on jednym z moich ulubionych podkładów do twarzy, które teraz w okresie wiosenno-letnim będę stosowała zamiennie z BB kremem Skin79 Hot Pink.


Moja subiektywna ocena podkładu do twarzy z kwasem hialuronowym od Hean:

Jakość:

W porządku! Bardzo przyjemny!

Jakość opakowania:

W porządku! Opakowanie wygodne i przemyślane!

Cena:

W porządku! Cena raczej na każdą kieszeń!
czwartek, 18 kwietnia 2013

Co mam do powiedzenia na temat Elixiru Młodości BANDI...

No i stało się... mój kolejny krem do twarzy dobił dna, a w zasadzie został całkowicie wypompowany. Stąd przyszedł czas na kolejną recenzję :)
Po moich wcześniejszych doświadczeniach z kremami BANDI nie miałam wątpliwości, że marka stanie się jedną z wiodących na mojej łazienkowej półce. Jak żadne dotychczasowe bardzo ładnie służą mojej wrażliwej cerze. Nie zapychają, są lekkie i naprawdę moja buzia je niesamowicie polubiła.
Gdy przyszło mi zamawiać po raz kolejny nowy krem strasznie kusił mnie opis serii Gold Pilosophy, która należy do gamy produktów z wysokiej półki cenowej. W zasadzie to cena powodowała u mnie zawahanie - brać czy nie brać. Uważam, ze 120 zł na krem do twarzy to bardzo wysoka cena. Dlatego na krem skusiłam się w chwili, gdy pojawił się w promocji i dałam za niego 90 zł. Cena równie wysoka, ale dla mnie jeszcze do zaakceptowania przy założeniu, że obietnice producenta zostaną spełnione. O którym kremie mowa? Przedstawiam Elixir Młodości z serii Gold Philosophy.
Elixir Młodości zamknięty jest w plastykowym 30 ml opakowaniu, stylizowanym na luksusowe. Szczerze mówiąc, zdecydowanie ładniej prezentuje się na zdjęciu producenta niż w rzeczywistości. Gdy zobaczyłam je po raz pierwszy wydało mi się niezbyt ciekawe i nieoryginalne. Osobiście w moim odczuciu luksusowe nie jest, aczkolwiek solidnie wykonane. Plusem jest fakt zamknięcia kremu w opakowaniu z pompką, dużym za to minusem jest nieprzezroczyste opakowanie, przez które nie mogłam kontrolować pozostałej ilości kremu. W ten sposób w ostatnim tygodniu zostałam zaskoczona i nie przygotowana na jego koniec. 
Elixir Młodości to zdecydowanie emulsja. Dedykowana jest "nowoczesnym kobietom prowadzącym szybki tryb życia". Czy jestem nowoczesna? Ciężko mnie to ocenić, ale na pewno prowadzę szybki tryb życia, stąd krem/emulsja jak nic dla mnie. Konsystencja jest bardzo lekka i bardzo szybko wchłania się, bez pozostawiania tłustej warstwy na skórze. Perfekcyjnie nadaje się pod makijaż. Konsystencja idealna! Krem bardzo ładnie rozświetla twarz. Staje się ona promienna, gładka i w moim odczuciu nabiera zdrowego kolorytu. Producent wspomina o działaniu przeciwzmarszczkowym. Wydaje mi się krem może i ma działanie przeciwzmarszczkowe, ale nie redukuje w wyraźny sposób istniejących zmarszczek. Pewne jest to, że w trakcie jego działania nie znalazłam nowych :) Na pewno nie można zarzucić mu braku nawilżenia skóry, bo uważam, ze spisuje się w tej materii bardzo dobrze. Moja mieszana, wrażliwa i naczynkowa cera przestała być przesuszona na policzkach a i błyszczenie w strefie T mocno się ograniczyło w porównaniu do stanu sprzed rozpoczęcia mojej intensywnej pielęgnacji cery twarzy i poznaniu kremów BANDI. (W tym miejscu chyba wypada podziękować mi bardzo Gabinetowi Kosmetycznemu Prestiż we Wrocławiu za polecenie mi ich produktów. Pokochałam od pierwszego zastosowania! Dziękuję!)
Czy krem jest wart tych 120 zł? Szerze mówiąc to nie, ale cena za krem 80/90 zł wydaje się być sprawiedliwa i niewygórowana. Emulsja jest bardzo wydajna - stosowałam ją codziennie od początku grudnia aż do połowy kwietnia, czyli prawie 5 miesięcy. Dlatego na 100% kupię go ponownie nie raz, aczkolwiek będę polowała na jego promocje :) Ponieważ zarówno ja jak i Wy możecie skorzystać z 10% rabatu na produkty BANDI (do 19 kwietnia), zamówiłam kolejny krem na dzień ze zniżką. Czy mój wybór padł znowu na Elixir Młodości? O tym dowiecie się przy okazji prezentacji mojej pielęgnacji twarzy, która już niebawem!

Moja subiektywna ocena Elixiru Młodości marki BANDI:

Jakość:

W porządku! Bardzo przyjemny!

Jakość opakowania:

W porządku! Opakowanie wygodne i przemyślane!

Cena:

Kiepsko! Drogi kosmetyk!


wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozpoczynam laserową walkę o gładką skórę!

Tak, po moich doświadczeniach z IPL zdecydowałam przestać bawić się w fotodepilację. Porzuciłam ją po wykonaniu 15 zabiegów w okolicach bikini. Dla przypomnienia dodam, że obiecywano mi świetną skuteczność przy 8-10 zabiegach. Swoje początki i wstępne obserwacje opisałam Wam tutaj:




Nie chcę jeszcze wydawać ostatecznego osądu na temat depilacji IPL. Potrzebuję jeszcze kilku miesięcy obserwacji, aby w pełni rzetelnie przedstawić Wam jego skuteczność. Jedynie mogę już stwierdzić, że inne efekty mi obiecywano i sama oczekiwałam wyższej skuteczności po tylu wykonanych zabiegach.

źródło: www.dermed.pl
Teraz przyszedł czas, aby sprawdzić jak się sprawuje prawdziwa depilacja laserowa laserem Light Sheer Duet. Na te zabiegi wybrałam się do Centrum Kosmetyczno-Dermatlogicznego Dermed, który jako jeden z nielicznych we Wrocławiu oferuje zabiegi laserowe Light Sheer Duetem. Będę sprawdzać jego skuteczność na kolejnej partii ciała, którą uważam, że miło byłoby mieć stale gładką - a mianowicie na pachach. Cena pojedynczego zabiegu nie jest zbyt atrakcyjna, gdyż jest to aż 220 zł. Na szczęście zabiegi nie są wykonywane co miesiąc, a co dwa więc mój miesięczny koszt na depilację jest niemalże taki sam jak miało to miejsce z IPL'em. Wstępnie szacuje się wykonanie 3-6 zabiegów na tę partię ciała. Mam nadzieję, że tu moja przygoda nie skończy się na obiecankach i osiągnę zadowalające mnie efekty, a pieniądze nie zostaną zmarnowane. 

W tej chwili mam już za sobą pierwszy kontakt z Light Sheer Duetem i zdecydowanie sam zabieg, reakcja skóry i włosa prezentuje się inaczej od tych wykonywanej IPL'em

Jesteście ciekawe jak to wygląda i czy przede wszystkim jest skuteczne?

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Wyniki rozdania z Helfami

Na wstępie chciałabym podziękować wszystkim, którzy wzięli udział w rozdaniu. Było Was naprawdę sporo, co zdecydowanie przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania! 
Dziękuję!

Zwycięzca może być tylko jeden i jest nim:

Szczęśliwy Zakątek

Szczęśliwy Zakątku, mail z gratulacjami już ode mnie czeka w Twojej skrzynce, a firma Helfy pakuje dla Ciebie nagrodę!

buziaki,
Vera
sobota, 6 kwietnia 2013

Parafinowa kuracja dla dłoni marki Marion

Nie wiem jak Wam, ale mnie ta zima dała mocno w kość! A zwłaszcza moim dłoniom... Prawie non stop były przesuszone i spierzchnięte, mimo codziennego wieczornego stosowania kremów i obowiązkowego noszenia skórzanych rękawiczek. Gdy sprawa przybierała już poważniejszy obrót zdecydowałam się na kupno parafinowej kuracji dla dłoni firmy Marion, którą do tej pory znałam wyłącznie z produktów do pielęgnacji włosów. Kuracja kosztowała mnie niecałe 3 zł, co bardzo ucieszyło mój portfel, bo za zabieg parafinowy w salonie kosmetycznym musiałabym zapłacić co najmniej 30 zł. 
 Kuracja Marion'a składa się z dwóch saszetek z dołączonymi jednorazowymi, foliowymi rękawiczkami. W jednej saszetce znajduje się peeling drobnoziarnisty, a w drugiej maska parafinowa

Przyznaję, że miałam lekkie obawy co do wykonania peelingu moim dłoniom. Peeling zawiera w sobie sproszkowane łupiny orzecha i olej jojoba. Bałam się, że mocno spierzchnięte i lekko popękane będą strasznie piec i boleć podczas peelingu. Dlatego wykonałam go bardzo delikatnie, ale zgodnie z zaleceniem producenta przez 2 min. Podrażnienia i pieczenia nie poczułam. Następnie przyszedł czas na maskę. Maska okazała się być bardzo lejąca (sam olej parafinowy i migdałowy) i o pomoc w jej nałożeniu musiałam poprosić swojego mężczyznę. Dodatkową trudnością sprawiło mi otwarcie maski mokrymi dłońmi, ponieważ właśnie na mokre dłonie nakładamy parafinę. Troszkę trudno było utrzymać maskę na dłoniach ze względu na jej lejącą się konsystencję, ale jakoś dałam radę i nałożyłam foliowe rękawiczki (a w zasadzie to mój mężczyzna mi je nałożył). Ręce owinęłam ręcznikiem i odczekałam w takim rynsztunku zalecane 10 min, a nawet dłużej. Po tym czasie niestety parafina nie wchłonęła się jakoś specjalnie w moje dłonie. Czuć, że trochę się wygładziły i odżywiły, ale niestety na drugi dzień znowu były przesuszone, zwłaszcza między palcami.

Wydaje mi się, że taka kuracja parafinowa będzie świetna do lekko przesuszonych dłoni, bo z mocno zniszczonymi i suchymi nie radzi sobie najlepiej. Ciekawa jestem jak spisała by się kuracja, która składa się z 3 kroków i nazwane zostało przez Marion Ekskluzywnym trio dla dłoni. Może ją testowałyście? Dajcie znać koniecznie! 
Tym nie mniej chętnie kupię ponownie taką kurację jeszcze raz i będę stosować w mniej awaryjnych sytuacjach. Polecam wypróbować!

Moja subiektywna ocena Parafinowej kuracji dla dłoni marki Marion:

Jakość:

Bez szału! Zwykły przeciętniak!

Jakość opakowania:

Bez szału! Ani kiepskie ani dobre.

Cena:

W porządku! Cena raczej na każdą kieszeń!


piątek, 5 kwietnia 2013

Gratka dla wielbicielek The Body Shop

Dzisiaj przychodzę do Was z krótkim postem informacyjnym z cyklu "łap okazję!".
Od dzisiaj 5 kwietnia do 22 kwietnia The Body Shop organizuje akcję zbierania pustych opakowań po kosmetykach dowolnej marki. Zebrane puste opakowania trafią do recyklingu. Akcja zorganizowana jest z okazji Światowego Dnia Ziemi, który przypada dokładnie na 22 kwietnia.



Przyłączając się do akcji i dorzucając do recyklingowego wora swoje zużyte opakowania, każdej z Was przysługuje rabat w wysokości 22% na produkty marki The Body Shop. Jest to wspaniała okazja do wypróbowania produktów tej marki, których ceny niestety są dość wysokie podobnie jak ich jakość. 

Dlatego wszystkie Blogerki! 

Zbieramy nasze zebrane denka i oddajemy je w ręce
The Body Shop i zgarniamy 22% zniżki!


Przy okazji przypominam o trwającym rozdaniu naturalnych kosmetyków od Helfy.pl :)
Rozdanie trwa do 14 kwietnia godz.23:59

czwartek, 4 kwietnia 2013

BB Cream 8 w 1 Bourjois odcień 22 Golden Beige - chcesz się wymienić? :)

BB Cream od Bourjois to stosunkowo nowinka wśród produktów tej marki. W zasadzie ciężko jest mi jednoznacznie stwierdzić czy jest to BB krem czy jednak podkład, dlatego, że zdecydowana większość europejskich BB kremów (i azjatyckich również) przechowywana jest w tubce lub tubko-podobnym opakowaniu, a nie w kompakcie. Dla mnie osobiście jest to po prostu podkład o maślanej konsystencji, bo również nie nazwałabym jej kremowej. Stąd pozwolę sobie w dalszej części recenzji tak o tym kosmetyku mówić. 

Podkładu w opakowaniu jest niewiele - trochę producent nam poskąpił i musimy się zadowolić jedynie 6 g podkładu. To niewiele zwłaszcza, że za podkład musimy dać ponad 40 zł w promocji a ok. 60 zł w cenie regularnej. Ale nie tylko cena zniechęciła mnie do tego produktu. Już na samym wstępie barierą nie do przejścia okazał się być odcień otrzymanego przeze mnie podkładu. 

Otrzymałam odcień Golden Beige 22, który okazał się być dla mnie okropnie żółty. Wyglądam w nim naprawdę nieatrakcyjnie i niestety kontrast pomiędzy moim naturalnym kolorem skóry a odcieniem podkładu okazał się bardzo duży. Co prawda podkład "próbował" się stopić z moją skórą i po około godzinie od jego nałożenia troszkę pojaśniał, ale nadal czułam się nienaturalnie w tym odcieniu. Stąd moja opinia na temat tego produktu opiera się jedynie na dwukrotnym jego użyciu! 

Raz nakładałam go za pomocą pędzla, a drugi raz za pomocą gąbeczki dołączonej do opakowania. Samo pudełeczko kompaktowe jest bardzo stylowe, eleganckie i wygodne. W środku opakowania znajduje się bardzo duże panoramiczne lusterko, którym możemy kręcić do woli w każdą możliwą stronę w płaszczyźnie poziomej. Z tyłu kompaktu możemy zauważyć "wywietrznik" umieszczony w miejscu gdzie przechowywana jest gąbeczka.

Kompakt otulony jest kartonową banderolką informacyjną, na której znajdziemy skład oraz aż 8 funkcji tego kosmetyku, czyli: 
  1. ujednolicenie przez 16 h
  2. wygładzenie
  3. miejscowe tuszowanie niedoskonałości
  4. usuniecie oznak zmęczenia
  5. matowienie
  6. zachowanie młodości skóry
  7. nawilżenie
  8. ochrona UV SPF 20
Na samym wstępie muszę zaznaczyć, że niestety nie byłam w stanie sprawdzić czy BB Cream od Bourjois rzeczywiście odpowiednio chroni moją buzię przed słońcem. Niestety pogoda za oknami jest jak każdy widzi okropna, a słońca nie widziałam już od bardzo dawna. Jeżeli producent nie wprowadza nas w błąd z tą ochroną przed UV to dla niego ogromny PLUS, bo niestety kosmetyków kolorowych z SPF wyższym jak 15 muszę ze świecą szukać!

Nie byłam również w stanie stwierdzić, czy podkład odpowiednio chroni moją skórę przed starzeniem. Na przetestowanie tego produktu miałam niecały miesiąc i nie ma co tu oszukiwać, że można taką informację sprawdzić w tak krótkim czasie.

Czy podkład ujednolica przez 16h? I tak i nie. Ujednolica, ale nie na 16 h, ponieważ w moim przypadku (mam skórę wrażliwą, naczynkową i mieszaną) podkład znikał już po 8 h. Na twarzy pojawiał się dla mnie charakterystyczny rumieniec, więc niestety o ujednoliceniu na 16 h nie ma mowy, ale na 5-6 h to spokojnie możemy liczyć.

Wygładzenie i tuszowanie niedoskonałości. Owszem tutaj podkład również spełnia swoją funkcję i ładnie twarz wygładza tuszując przy okazji w sposób umiarkowany. Nie ma mocnego krycia.

Usunięcie oznak zmęczenia. Tutaj niestety wolałabym się nie wypowiadać, ze względu na nieodpowiednio dobrany dla mnie odcień. Osobiście od chwili nałożenia podkładu jego odcień powodował wrażenie zmęczonej i starej skóry.

Matowienie. Oj nie! Zdecydowanie w moim przypadku matowienia nie było! Matuje może na góra 2 h, później niestety strefa T świeciła się jak gwiazdy na niebie. Tu zdecydowanie BB Cream Bourjois  sobie nie poradził.

Nawilżenie. Zdecydowanie tak, ale... nawilżenie w złym stylu. Pewnie część z Was wie, że bardzo ostrożnie podchodzę do kremów nawilżających. Dzieje się to tak, dlatego większość składników nawilżających w większości kremów działa na moją skórę zapychająco. Na drugi dzień po aplikacji takiego kremu, mam wysyp białych krostek na policzkach i tutaj niestety sytuacja się powtórzyła. Z BB Cream'em Bourjois chodziłam na twarzy cały dzień, a na drugi miałam niewielki (ale był) wysyp małych krostek. Wiedziałam wtedy, że to nawilżenie w podkładzie jest dla mnie nieodpowiednie.

Oprócz tych właściwości BB Cream w moim odczuciu ma jeszcze jedną wadę. Bardzo ciężko go nałożyć bez ściągnięcia uprzednio nałożonej warstwy na twarz. Podkład nakładałam raz pędzlem, a raz gąbeczką i niestety w obu przypadkach aplikacja zajmowała mi sporo czasu. Wynika to z tego, że podkład jest mokry i świeży przez jeszcze co najmniej 40 min od jego nałożenia. Z tego też powodu aplikacja sprawiała mi problemy.

Podsumowując kosmetyk totalnie nie dla mnie. Błędem dla mnie jest nazywanie go BB Cream'em. Myślę, że producent aż za bardzo starał się być modny i na siłę wprowadził na rynek nowy podkład nazywając go BB Cream'em, który dla mnie nim nie jest. Jedynie ogromnego plusa produkt otrzymuje za opakowanie, które jest naprawdę solidnie wykonane i eleganckie.

Jeżeli, któraś z Was pragnęłaby przygarnąć do siebie ten kosmetyk to piszcie do mnie śmiało na maila! Chętnie się z Wami na coś wymienię!

Moja subiektywna ocena BB Cream 8 w 1 Bourjois:

Jakość:

Kiepsko! Zdecydowanie nie dla mnie!

Jakość opakowania:

Rewelacja! Opakowanie solidne i luksusowe!

Cena:

Kiepsko! Drogi kosmetyk!

Produkt otrzymałam do przetestowania od serwisu bangla.pl

P.S. Dziękuję Mysieuszka za możliwość przetestowania tego produktu! :*
środa, 3 kwietnia 2013

Lakier do paznokci Flash + Keratin marki Applause

Po raz pierwszy na markę Applause natknęłam się będąc na obozie studenckim nad morzem. Nie pamiętam już dlaczego, ale pewnego dnia obozu byłam w podbramkowej sytuacji i koniecznie musiałam pomalować sobie paznokcie na jakiś ciemny kolor. Ponieważ obóz miał miejsce w jakimś niewielkim nadmorskim miasteczku i był tylko tam jeden sklep wielobranżowy i właśnie tam w koszu pełnym lakierów znalazłam najciemniejszy odcień akurat marki Applause. Tak poznałam tę markę lakierów i ... pokochałam! Od tamtej pory nie znajdziecie u mnie ani jednego lakieru (no może dwa) innej firmy jak Applause.

Marka Applause jest polską marką za co należy się jej ogromny plus! Za to potwornego minusa dostają u mnie za dostępność ich produktów! Niesamowicie ciężko je dostać w jakiejś drogerii i niestety zawsze ich produkty muszę kupować przez internet. Ale warto!

Przejdźmy jednak do przedstawienia ichniejszego lakieru Flash, który według producenta wzbogacony został o keratynę a pozbawiony jest  toluenu, formaldehydu i ftalanu dibutylu. Za co dostaje ode mnie kolejnego plusa! Nie dość, że możemy często zmieniać kolory paznokci to jeszcze mieć je zdrowe! Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się po tych lakierach mieć zżółkniętą płytkę paznokciową, jak to się dzieje w przypadku innych lakierów.

Dzisiaj przedstawiam Wam odcień nr 58 z serii Flash + Keratin. Jak widać na poniższych zdjęciach jest to typowy nude, który moim zdaniem bardzo naturalnie prezentuje się na paznokciach. Na zdjęciu mam na sobie dwie warstwy. 

Akurat ta wersja buteleczki lakieru średnio do mnie przemawia. Zdecydowanie lepiej manewruje mi się pędzelkiem dołączonym do lakierów z serii Flash Super Shine z taką baryłkowatą buteleczką. W wersji Flash + Keratin pędzelek jest dla mnie zbyt krótki, mimo iż włosie jest takiej samej długości co w Flash Super Shine, ale ogólnie jest ok. Akurat w tej wersji kolorystycznej lakier nie nakładał się idealnie i zostawiał trochę smugi, czego nie zauważyłam w innych kolorach. Natomiast konsystencja była idealna - nie za rzadką i nie za gęstą, taką w sam raz. Czas schnięcia raczej standardowy.

Lakiery Applause pokochałam przede wszystkim dlatego, że są bardzo trwałe. Nie należę do osób, które codziennie mają czas na malowanie paznokci na nowy kolor. Zazwyczaj robię to raz w tygodniu, bo lakiery Applause (bez względu na serię) utrzymują mi się spokojnie do 5 dni. Przy 4-5 dniu noszenia końcówki zaczynają się delikatnie ścierać, ale nie na tyle aby wyglądało to nieestetycznie. Warto jednak zaznaczyć, że nie zmywam! W domu mam zmywarkę, która za to odpowiada, więc lakier nie ma zbyt długotrwałego kontaktu z wodą i detergentami.

Dla mnie lakiery są świetne, a ich cena absolutnie nie adekwatna do takiej wysokiej jakości! Średnia cena takiego lakieru to 7 zł.

Moja subiektywna ocena Lakieru do paznokci Flash + Keratin nr 58 marki Applause:

Jakość:

W porządku! Bardzo przyjemny!

Jakość opakowania:

Bez szału! Ani kiepskie ani dobre.

Cena:

Rewelacja! Cena śmiesznie niska!

Znacie tę markę? Mieliście okazje ją wypróbować?