Copyright by Subiektywnym Okiem. Obsługiwane przez usługę Blogger.
Archiwum
-
►
2014
(29)
- ► października (2)
-
►
2013
(74)
- ► października (5)
-
▼
2012
(114)
-
▼
grudnia
(15)
- Olejek arganowy marki Mila
- Stylizacja oka w AnnVinci
- Christmas Time!
- Skoncentrowana odżywka do paznokci 8 w 1 marki Eve...
- 7 grzechów głównych Salonów Kosmetycznych
- Aceton - sposób na zmycie lakieru hybrydowego
- Baza pod cienie marki Inglot
- Mój pierwszy tag :)
- Depilacja nóg woskiem miękkim w Salonie Inspiracje
- Szczotkowanie czas zacząć!
- 15% zniżki na szczotki Tangle Teezer
- Mydło Oliwkowo – Laurowe z Aleppo 40% - oczyszcza ...
- Oczyszczający Tonik Antybakteryjny marki Bandi
- Gdy nasza cera wymyka się nam spod kontroli...
- Wella Pro Series Moisture
- ► października (10)
-
▼
grudnia
(15)
niedziela, 30 grudnia 2012
Olejek arganowy marki Mila
Na "olejek arganowy" marki Mila
(Milargan Argan Hemp Oil) natknęłam się po raz pierwszy podczas zakupów w
lokikoki.pl (dlaczego napisałam olejek w cudzysłowiu zaraz się okaże
;)). Było to jeszcze przed ogarniętym mnie włosomaniactwem i wtedy moja
wiedza z zakresu pielęgnacji włosów mocno kulała. Na tamten moment
absolutnie nie czytałam żadnych składów kosmetyków, których używałam a
jedynie byłam w stanie odróżnić odżywkę do włosów od szamponu i suszarkę
od prostownicy. Wtedy przy przeglądaniu oferty internetowej sklepu
zauważyłam kuszący baner przedstawiający "złoto maroka" olejek arganowy,
polecany do pielęgnacji nie tylko puszących się i suchych włosów, ale
również do twarzy. Markę Mila kojarzyłam głównie z bardzo dobrych i
tanich masek do włosów, dlatego nie podejrzewałam Milii o jakieś
machlojki przy reklamowanym olejku arganowym. Kliknęłam i zakupiłam za
niecałe 20 zł buteleczkę 30 ml marokańskiego złota.
Olejek
do mnie przyszedł i ogólnie nie wzbudzał żadnych moich zastrzeżeń.
Pięknie pachniał i rzeczywiście przy pomocy jednej kropelki
dyscyplinował moje włosy. Byłam zadowolona z zakupu. Spełniał swoje
założenia, ale...
W tej chwili moja świadomość stosowanych
preparatów jest troszkę większa, stąd postanowiłam przedstawić ten
produkt rzetelniej niż zrobiono to na stronie sklepu, gdzie kupowałam
olejek. Przede wszystkim na stronie nie został zamieszczony skład
produktu, który prezentuje się następująco:
CYCLOPENTASILOXANE, DIMETHICONE,
PHENYL TRIMETHICONE, ARGANIA SPINOSA (ARGAN) KERNEL OIL, CANNABIS SATIVA
(HEMP), FRAGRANCE (PARFUM)
W dużym uproszczeniu wygląda to tak:
CYCLOPENTASILOXANE - silikon
DIMETHICONE - silikon
PHENYL TRIMETHICONE - silikon
ARGANIA SPINOSA (ARGAN) KERNEL OIL - tu jest olejek arganowy
CANNABIS SATIVA (HEMP) - olej z nasion konopii siewnych (doskonale przez wszystkich kojarzone jako konopie indyjskie, potocznie marihuana), który może przyczyniać się do powstawania zaskórników jeśli jest stosowany w czystej postaci bezpośrednio na skórę.
FRAGRANCE (PARFUM) - perfumki
Chyba sami przyznacie, że ten "olejek" nie za dużo ma wspólnego z olejkiem arganowym. Jednym słowem jest to duże naciągnięcie ze strony sklepu lokikoki.pl nazywania tego produktu olejkiem arganowym. Producent nazywa go eliksirem, a ja nazywam go silikonowym serum z odrobiną olejku arganowego.
DIMETHICONE - silikon
PHENYL TRIMETHICONE - silikon
ARGANIA SPINOSA (ARGAN) KERNEL OIL - tu jest olejek arganowy
CANNABIS SATIVA (HEMP) - olej z nasion konopii siewnych (doskonale przez wszystkich kojarzone jako konopie indyjskie, potocznie marihuana), który może przyczyniać się do powstawania zaskórników jeśli jest stosowany w czystej postaci bezpośrednio na skórę.
FRAGRANCE (PARFUM) - perfumki
Chyba sami przyznacie, że ten "olejek" nie za dużo ma wspólnego z olejkiem arganowym. Jednym słowem jest to duże naciągnięcie ze strony sklepu lokikoki.pl nazywania tego produktu olejkiem arganowym. Producent nazywa go eliksirem, a ja nazywam go silikonowym serum z odrobiną olejku arganowego.
Ogólnie produkt jest godny polecenia,
ale jego nazwa jest bardzo myląca. Pamiętajcie, że to NIE JEST OLEJEK
ARGANOWY! To silikonowe serum z olejkiem arganowym. Moje świadomie
zakupione serum silikonowe z Artego działa w identyczny sposób co ten
"olejek". Stosowałam go jedynie na włosy, więc nie wiem jakie ma
działanie na skórze twarzy. Konsystencja typowo silikonowa, gęsta o
przezroczystej barwie i pięknym zapachu. Nadaje się idealnie do
zabezpieczania końcówek włosów i do ujarzmienia sterczących kosmyków.
Dodatkowo na opakowaniu zawarto
informacje, że produkt jest wolny od parabenów, sulfate i że całkowity
produkt oraz jego składniki nie były testowane na zwierzętach, a
opakowanie nadaje się do recyklingu.
Jakość: |
W porządku! Bardzo przyjemny! | |
Jakość opakowania: |
W porządku! Opakowanie wygodne i przemyślane! | |
Cena: |
Bez szału! Cena ani niska, ani wysoka. Średnia półka! |
Nie długo przedstawię Wam 100% olejek arganowy, którego pokochały moje włosy :)
A jak jest z Wami? Stosowałyście kiedyś olejek arganowy? Jakie są Wasze wrażenia?
czwartek, 27 grudnia 2012
Stylizacja oka w AnnVinci
Niestety...
jak większość "zabiegów" jestem w stanie sama wykonać w domu tak
najzwyklejsza regulacja brwi i henna jest dla mnie absolutnie czarną
magią. Zawsze, gdy sama się za to zabierałam efekt był koszmarny i
zawsze kończyło się na wizycie ratunkowej u kosmetyczki. Nie wiem co
jest grane, ale za Chiny Ludowe nie jestem w stanie ładnie i równo
wydepilować sobie brwi - zawsze mi wychodzą jakieś "niedorobione". Jakoś
nie umiem sama dobrać dla siebie ich odpowiedniego kształtu, a zabawy z
henną kończyły się dla mnie równie przykro.
Jeśli
chodzi o regulację brwi i hennę to do tej pory oddawałam się w ręce
pierwszej lepszej kosmetyczce. Czasem wychodziłam mniej lub bardziej
zadowolona, ale ogólnie efekty zawsze były lepsze od mojego
samodzielnego majstrowania w tym zakresie. Bardzo często zdarzało się
też, że na drugi dzień po regulacji u kosmetyczki pojawiało mi się
zapalenie mieszków włosowych i wyglądałam znowu nieciekawie. Zapalenie
pojawiało się najczęściej wtedy, gdy kosmetyczka zamiast zdezynfekować i
oczyścić mi skórę pod brwiami, jedynie przegładzała je suchym płatkiem
kosmetycznym - to się zawsze dla mnie kończyło zapaleniem mieszków.
Jednak
najtrudniej było zadowolić moim kształtem brwi... moją mamę. Co do niej
wpadałam w odwiedziny zawsze powracał temat kształtu moich brwi, że nie
takie, że krzywe albo że zaostrzone i wyglądam "niesympatycznie". Nawet
sama mama próbowała coś przy nich majstrować, ale też nie szło jej
najlepiej i ciągle mi tylko powtarzała "Musisz zmienić swoją
kosmetyczkę! Brwi masz nie takie jak trzeba!"
Zazwyczaj
decydowałam się na samą regulację bez henny, ale po mojej wizycie w
AnnVinci myślę, że henna stanie się obowiązkowym dodatkiem upiększającym
moje oczy ku uciesze mojej mamy, która i w zakresie odcienia moich brwi
miała zawsze "swoje ale".
Jak
zapewne część z Was wie, salon AnnVinci mieści się na ul. Inżynierskiej
52A w apartamentowcu Corte Verona i trafiłam tam realizując swój kupon
kupiony na kuponik4you.pl. Kupon obejmował (oprócz stylizacji oka)
manicure hybrydowy, o którym pisałam Wam tutaj -> Manicure hybrydowy w Salonie Kosmetyki Estetycznej AnnVinci
W
AnnVinci zostałam zaproszona do gabinetu zabiegowego widocznego na
zdjęciu i posadzona na fotelu. Siedziałam swobodnie z bardzo niewielkim
kątem nachylenia fotela. Pani kosmetyczka popatrzyła na moją twarz i
stwierdziła, że mój naturalny kształt brwi pozwoli na osiągnięcie bardzo
ładnej, łagodnej linii i że na razie jedną brew mam krzywo wydepilowaną
względem drugiej, ale bez problemu to będzie można wyrównać. Następnie
poinformowała mnie, że do mojego koloru włosów i tęczówki najlepsza
będzie brązowa henna na brwi trzymana nie za długo oraz czarna henna na
rzęsy. Poczułam wtedy, że nazwa usługi "stylizacja oka" nie jest
przesadzona i chyba naprawdę trafiłam w porządne ręce.
Pani
kosmetyczka położyła mi niewielki ręczniczek pod szyją, zmyła mi
makijaż i zdezynfekowała skórę pod brwiami. Potem nałożyła hennę na
brwi, a następnie na rzęsy. Zaraz po nałożeniu henny na rzęsy, została
mi zmyta henna z brwi i rozpoczęło się skubanie, w czasie gdy henna na
rzęsach dalej wnikała w moje włoski. Skubanie jak to skubanie pęsetką
troszkę bolało, ale wszystko w granicach przyzwoitości ;) tzn. pani
posługiwała się pęsetką bardzo sprawnie i wykonywała regulację bardzo
dokładnie. Nie zdarzyło się jej ani razu pociągnąć mnie za włosek i go
nie wyrwać. Po skubaniu zmyła mi hennę rzęs, uśmiechnęła się jakby sama
do siebie widząc swoje dzieło i zaprosiła do mojej oceny efektu przed
lustrem.
Byłam
zaskoczona wręcz precyzyjną równością moich brwi. Nie wiem czy to
zasługa henny czy skubania, ale moja prawa i lewa brew były identyczne,
niczym odbicie lustrzane drugiej. Ponadto prezentowały delikatny łuk bez
ostrego złamania, na którego punkcie moja mama była przewrażliwiona.
Szczerze - byłam bardzo zadowolona. Rzeczywiście moje oko zostało
wystylizowane! Wróciłam do domu i wykonałam ponownie makijaż. Wtedy mój
TŻ stwierdził, że moje spojrzenie zaczęło bardziej przykuwać wzrok.
Jednym słowem rewelacja! Polecam!
Podsumowanie opisanej stylizacji oka w salonie AnnVinci:
Strona salonu: www.annvinci.pl
Jakość usługi: | Rewelacja! Z przyjemnością powtórzę zabieg! | |
Komfort klienta: | W porządku! Czułam się wystarczająco komfortowo! | |
Higiena: | W porządku! Zabieg wykonany w higienicznych warunkach! |
Etykiety:annvinci,depilacja,groupon,zabiegi7
komentarze
poniedziałek, 24 grudnia 2012
Christmas Time!
niedziela, 23 grudnia 2012
Skoncentrowana odżywka do paznokci 8 w 1 marki Eveline
Oto
i ona! Oto odżywka, którą powinna mieć w domu każda dziewczyna mająca
kłopoty z paznokciami. Po raz pierwszy usłyszałam o niej od mojej
koleżanki, która zdecydowała się zrezygnować ze swoich tipsów. Jak
pewnie część z Was się domyśla jej paznokcie po zdjęciu żelu były w
stanie tragicznym - cienkie niczym pergamin i bardzo wrażliwe. Pani
Kosmetyczka poleciła jej stosowanie właśnie tej odżywki. Marta była nią
zachwycona i podczas jednego z naszych spotkań wspomniała o niej.
Pomyślałam wtedy, że być może ta odżywka pozwoli mojej mamie również
cieszyć się zdrowymi paznokciami. Moja mama od kiedy pamiętam zawsze
miała cienkie, miękkie i łamliwe paznokcie. Zawsze zazdrościła mi moich,
które musiałam najwyraźniej odziedziczyć po tacie ;)
Jak się okazało, skoncentrowana odżywka do paznokci 8 w 1 marki Eveline
to był strzał w dziesiątkę! Zgodnie z instrukcją podaną przez
producenta, moja mama rozpoczęła kurację odbudowującą swoje paznokcie.
Trochę się obawiałam, czy mama da radę wytrzymać i być systematyczna w
stosowaniu odżywki. Kuracja miała trwać min. 10 dni, podczas których
codziennie przez 4 dni nakładana jest jedna warstwa odżywki. Mama nie
znosi nie mieć pomalowanych paznokci i zawsze marzył jej się french,
którego nigdy nie mogła mieć ze względu na bardzo krótkie paznokcie,
które potrafiły się mimo to rozdwajać. Na szczęście mojej mamy
(osobiście uważam, że to plus) odżywka nie jest bezbarwna, a mleczna.
Każdego dnia należy nałożyć dodatkową warstwę odżywki na nałożoną
poprzedniego dnia, a po 4 dniach (4 warstwach) należy ją zmyć i nakładać
codziennie ponownie. Pierwsza warstwa powoduje lekki mleczny efekt na
paznokciach, a z czasem przybiera kolor, który do złudzenia przypomina
francuski manicure.
Nie
mieszkam ze swoją mamą już od ponad 5 lat, a dzielące nas km są liczone
w setkach, wiec nie miałam możliwości kontrolowania jej kuracji
osobiście, ale starałam się codziennie do niej przedzwonić i przypomnieć
o nałożeniu odżywki. Zależało mi na tym, aby w końcu mogła się ucieszyć
z posiadania długich paznokci. O dziwo, każdego dnia o tym sama
pamiętała i po pierwszych dniach zaprzestałam zabawy w "przypominajkę".
Po 4 miesiącach, gdy odwiedziłam rodzinny dom nie mogłam wprost
uwierzyć, że mamy paznokcie są naprawdę jej! Były długie na ok. pół cm,
ładnie wypiłowane i byłam pewna, że ze zrobionym manicure french, który
się okazał być 4 warstwą odżywki Eveline.
Moja
mama ją tak pokochała, że przez kilka miesięcy stosowała ją jak zwykły
lakier każdego dnia utwardzając i odżywiając swoje paznokcie, a efekt
kolorystyczny do złudzenia przypominał jej wymarzony french.
To
była perfekcyjna rekomendacja dla tej odżywki, którą sama stosuję, aby
podreperować swoje paznokcie po zdjęciu hybrydy acetonem. Polecam
każdemu! To jest must have wśród odżywek do paznokci i mówię to z
czystym sumieniem! A wiedząc, że jest to polska marka moje serce się
raduje i rośnie z dumy!
Odżywka ponadto kosztuje ok. 10 zł i jest dostępna praktycznie w każdej drogerii!
Jakość: | Rewelacja! Najwyższa jakość! | |
Jakość opakowania: | W porządku! Opakowanie wygodne i przemyślane! | |
Cena: | W porządku! Cena raczej na każdą kieszeń! |
Macie swoje ulubione odżywki? A może właśnie ta z Eveline jest waszą ulubioną? Jak to jest u Was?
Etykiety:pielęgnacja dłoni,recenzja8
komentarze
czwartek, 20 grudnia 2012
7 grzechów głównych Salonów Kosmetycznych
Dzisiaj chciałabym Wam przedstawić moim
subiektywnym zdaniem 7 grzechów głównych popełnianych przez Salony
Kosmetyczne. Kolejność przedstawionych grzeszków jest przypadkowa.
Zaczynamy!
1. Pobieranie opłaty za podaną kawę lub herbatę
Tak
- byłam świadkiem takiej sytuacji. Na dzień dobry standardowo w Salonie
Kosmetycznym zaproponowano Klientce kawę lub herbatę do picia. Klientka
niczego nie podejrzewając poprosiła o kawę. Obsługująca ją Pani w
recepcji dopytała czy Klientka ma ochotę na kawę czarną, a może z
mlekiem, latte, americano, cappuciono czy może espresso. Po chwili
Klientka otrzymała wybraną przez siebie świeżutką kawę prosto z
ekspresu, kompletnie nie będąc świadoma, tego iż jej wybór kosztował ją
dodatkowe 8 zł doliczone do rachunku zabiegu kosmetycznego. Mina
Klientki przy regulowaniu płatności była jakby to ująć... bezcenna.
Jeżeli Salon Kosmetyczny decyduje się na
pobieranie opłat za kawę lub herbatę, to Klient powinien zostać
wcześniej poinformowany o dodatkowym koszcie. Np. w chwili wyrażenia
Klienta chęci na napój powinno mu zostać przedstawione menu z
propozycjami napojów wraz z cennikiem.
Osobiście uważam pobieranie opłat przez
Salon Kosmetyczny za kawę lub herbatę za duży nietakt. Jeżeli Salon nie
chce ponosić tego typu kosztów, może zaproponować do picia wodę lub w
ogóle zrezygnować z podawania napojów Klientom.
2. Podanie gorącego napoju tuż przed zabiegiem na twarz lub ciało
Takie sytuacje miewam bardzo często, a
zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym. Na dworze jest zimno i często
oferowana jest mi kawa lub herbata przed zabiegiem. Ma to sens, gdy mój
zabieg się trochę opóźni - wtedy mogę w spokoju napić się kawy. Ale w
sytuacji, gdy zaraz po jej podaniu jestem zapraszana do gabinetu
zabiegowego gdzie mam położyć się na łóżku to jest to trochę bez sensu.
Nie umieć pić na leżąco ani nie jestem w stanie napić się wrzątku. Nie
umiem pić gorącej herbaty tuż po jej podaniu - zawsze muszę chwilę
odczekać, aż trochę przestygnie. Więc jak mam się jej napić, skoro nie
pozostawiono mi na to czasu?
Wniosek. Gorące napoje proponujemy, gdy
Klientka ma możliwość jej spokojnego skosztowania przed zabiegiem lub w
jego trakcie, np. przy manicure czy pedicure.
3. "Czy jest Pani zadowolona z zabiegu?"
Takie pytanie było mi dane usłyszeć
kilka razy tuż po wykonanym zabiegu. To jest najbardziej nietrafne
pytanie zadawane w Salonach Kosmetycznych jakie znam. Najczęściej pada
ono z ust, Pań kosmetyczek stawiających swoje pierwsze kroki w
kosmetycznej branży. Takie Panie robią wszystko, aby Klient był
zadowolony i do nich wrócił. Starają się jak mogą, aby wszystko było w
porządku. Jest to dla nich wielki plus! Ale czasami początki bywają
trudne i nie zawsze wszystko idzie gładko. Ja osobiście "wybaczam"
drobne wpadki takim Paniom Kosmetyczkom, bo wiem że się starają i robią
co w ich mocy, abym wyszła od nich zadowolona. Czasami u niektórych Pań
są to silnie stresujące sytuacje i dajmy na to Pani Kosmetyczka krzywo
pomaluje nam paznokcie. Kochane Panie Kosmetyczki jak mam Wam szczerze
odpowiedzieć na pytanie, że nie jestem zadowolona po mam krzywo
pomalowane paznokcie skoro widziałam jak się starałyście, aby było
dobrze? Ja nie mam serca takiej osobie powiedzieć, że nie jestem
zadowolona i często zdarza mi się kłamać, tylko po to, aby Was nie
zranić. Bądźcie pewne, że na to pytanie Klient w większości przypadków
skłamie.
Natomiast takie pytanie możemy śmiało
zadawać przy wykonywanych seriach zabiegów, aby sprawdzić jakie są
odczucia Klienta co do skuteczności zabiegów.
Wniosek. Nie zadajemy takich pytań Klientom tuż po wykonanym zabiegu.
4. Włączenie muzyki rockowej lub pop jako podkładu dźwiękowego do zabiegu
To również często spotykana praktyka w
Salonach Kosmetycznych. Najczęściej jednak spotyka się włączone radio. A
które stacje dokładnie? Eska Rock, Radio Zet lub RMF FM. Osobiście nie
mam nic przeciwko samej muzyce rockowej czy pop, ale ona kompletnie nie
nadaje się do słuchania w Salonie Kosmetycznym. Salon to miejsce relaksu
i wyciszenia. Spraw, aby to miejsce było oazą spokoju i zamiast
energicznej J.LO włącz radio Chilli Zet lub własną płytę z relaksującą
muzyką.
5. Rozmowy telefoniczne z koleżankami podczas wykonywania zabiegu
Na szczęście nigdy nie byłam w takiej
sytuacji, że obsługująca mnie Pani przytrzymuje jednym ramieniem telefon
do ucha i w najlepsze plotkuje ze swoją koleżanką podczas piłowania i
malowania mi paznokci. Ale niestety widziałam taką sytuację. Dla mnie
jest to kompletny brak szacunku względem Klientki. Nie dość, że zabieg
jest wykonywany byle jak to dodatkowo Klientka jest zmuszona do
wysłuchiwania czyichś problemów zdrowotnych, rodzinnych, finansowych
itp.
To już grzech zakrawający o brak kultury osobistej.
6. Wyjście na "dymka" tuż przed wykonywaniem zabiegu na twarz
Tu nie ma co się specjalnie rozpisywać.
Palące Panie Kosmetyczki powinny oszczędzić nieprzyjemnego zapachu ze
swych ust Klientom, którym po chwili będą wykonywać zabieg wymagający
bliskiego kontaktu twarzą w twarz. Jeśli już nam się zdarzyło zapomnieć i
zapalić papierosa tuż przed obsługą naszej klientki to załóżmy na twarz
jednorazową maseczkę ochronną.
7. Brudny uniform lub jego brak
Taki kubraczek wydaje mi się być
obowiązkowy. Tak samo jak w przypadku lekarzy tak i kosmetyczek. Przede
wszystkim Klient ma poczucie, że trafił w profesjonalne ręce. Dlatego
taki uniform musi być zawsze czysty i schludny.
I na końcu zostawiłam sobie jeszcze mały grzeszek - wskazówkę.
Drogie Panie Kosmetyczki! Starajcie się
zawsze prezentować Waszym Klientom w makijażu - niech będzie delikatny,
ale niech zawsze będzie! Pamiętajcie, że Wasz wizerunek jest wizytówką
Waszych usług.
A Wy dziewczyny? Znacie jeszcze jakieś grzeszki popełniane przez Panie Kosmetyczki? Dajcie koniecznie znać! :)
buziaki,
Vera
wtorek, 18 grudnia 2012
Aceton - sposób na zmycie lakieru hybrydowego
Jak wspominałam już kiedyś w jednym z postów są dwa sposoby na samodzielne usuniecie lakieru hybrydowego w domu (Zmywanie lakieru hybrydowego w domu).
Bardzo często w salonach kosmetycznych nie jest zdradzany taki sposób i
pani kosmetyczki zachęcają do ponownych odwiedzin salonu na usunięcie
lakieru hybrydowego. W niektórych salonach taka usługa jest za darmo przy ponownym wykonaniu manicure hybrydowego lub płatna ok. 30 zł jeśli nie zdecydujemy się na kolejny manicure hybrydowy.
W przeciwieństwie do tipsów żelowych, lakieru hybrydowego się nie uzupełnia.
Paznokcie rosną pozostawiając "niepomalowaną" szczelinę, ale aby ją
uzupełnić należy całkowicie zmyć lakier hybrydowy i nałożyć go ponownie.
Lakier hybrydowy jest znacznie mniej szkodliwy jak nałożenie tipsów żelowych lub akrylowych, a jego usunięcie jest prostsze i mniej inwazyjne - choć nie jest kompletnie obojętne dla naszych paznokci.
Do zmywania lakieru hybrydowego stosuje się aceton kosmetyczny.
Manicure hybrydowy sam w sobie nie jest szkodliwy dla paznokci, ale
jego zmywanie już tak. Zresztą same pewnie zauważyłyście, że na
zmywaczach do paznokci często można znaleźć informację, że zmywacz nie
zawiera acetonu. Dzięki temu taki zmywacz jest łagodniejszy dla naszych paznokci i nie powoduje ich przesuszenia jak aceton. Jednak zwykłym zmywaczem bez acetonu nie jesteśmy w stanie zmyć lakieru hybrydowego.
Gdzie we Wrocławiu można kupić aceton kosmetyczny?
Ja swoje 100 ml buteleczki acetonu kupuję na stanowisku NeoNail w Centrum Handlowym Magnolia lub Factory Outlet za 9-10 zł. Ale również możemy dokonać zakupu w hurtowniach kosmetycznych, np. w Vanity na ul. Szwedzkiej 11A lub w internecie.
Jak sprawić, aby nasze paznokcie się nie niszczyły przez usuwanie manicure hybrydowego?
Najlepiej
byłoby w ogóle nie używać acetonu. Jednak nie ma takiej możliwości przy
lakierze hybrydowym. Ja sama uwielbiam efekt jaki daje hybryda, stąd
mam swoje dwa sposoby na nie katowanie swoich paznokci. Poniżej
przedstawiam zdjęcie wyglądu moich paznokci po zdjęciu lakieru
hybrydowego acetonem.
Paznokcie są troszkę "chropowate" i przesuszone. Lakier hybrydowy usunęłam drugim sposobem, który przedstawiłam tutaj Zmywanie lakieru hybrydowego w domu.
Być może trzymam aceton zbyt krótko na paznokciach, stąd ta
chropowatość. Ale naprawdę staram się trzymać go niezbędne minimum, aby
paznokci nie przesuszać.
Moje dwa sposoby na to, aby paznokcie cieszyły cię dobrą kondycją to ograniczenie stosowanie lakieru hybrydowego i nakładanie go od święta oraz stosowanie intensywnej odżywki do paznokci
po zmyciu lakieru hybrydowego. W następnym poscie przedstawię Wam
odżywkę, która rewelacyjnie sprawdza się przy odżywianiu paznokci nawet w
najgorszym stanie! Sprawdzona przeze mnie, moją mamę i koleżankę po rocznym noszeniu tipsów.
Macie jakieś swoje sprawdzone sposoby na odżywienie zniszczonych i przesuszonych paznokci?
Już teraz Was zapraszam do poznania mojej niezawodnej odżywki do paznokci!
Vera
sobota, 15 grudnia 2012
Baza pod cienie marki Inglot
Proszę Państwa oto bubel nr 1 wśród
marki Inglot! Jak pewnie część z Was wie, moje specyficzne powieki
wymagają nałożenia bazy pod cienie jeśli chcę aby makijaż oka trzymał
się dłużej jak 2-3 h. No niestety, nie każdy się rodzi z pięknymi oczami
o matowej powiece i czasem trzeba się wspomóc np. bazą pod cienie.
Niestety bez wcześniejszego sprawdzenia opinii na temat bazy Inglota
skusiłam się na jego zakup. Baza miała sprawić, że cienie staną się
wyraziste i będą znacznie dłużej się utrzymywały na oku - tak zostałam
poinformowana przez panią sprzedawczynię przy stanowisku kosmetyków
Inglot.
Niestety baza kompletnie nie spełniła moich oczekiwań! Jej
konsystencja jest dziwnie miękka, niczym masło wyciągnięte z lodówki i
pozostawione na kilka godzin - tak również wygląda. Konsystencję ma
tłustą i mazistą. Nie zastyga w żaden sposób na oku i już sama potrafi
się na nim rolować. Nałożone na nią cienie, bez względu na to czy cienie
Inglota czy innej marki, nie trzymają się ani godziny dłużej jak
zwykle. Mało tego! Znacznie szybciej mi się rolowały i rozmazywały.
Byłam
tak rozczarowana bazą, że już na drugi dzień po zakupie zdecydowałam
się ją zwrócić. Niestety produkt był używany i pani sprzedawczyni nie
chciała przyjąć zwrotu. Na moją propozycję reklamacji, pani
poinformowała mnie, że odbywa się ona przez moje bezpośrednie odesłanie
produktu do producenta i nie mogę złożyć reklamacji za pośrednictwem
sklepu. Musiałabym wtedy sama pokryć koszty wysyłki itp. Ponieważ
jeszcze wtedy byłam studentką i każdy wydany grosz przemyślałam 50 razy
zrezygnowałam z dokonania reklamacji, a bublowa baza została ze mną.
Koszty wysyłki i ryzyko nieuwzględnienia reklamacji były dla mnie zbyt
wysokie na tamten moment.
Byłam wtedy niesamowicie rozczarowana, że
wydałam 35 zł za mały słoiczek badziewia, bo miałam naprawdę ogromną
nadzieję, że będzie to dobra inwestycja i w końcu mój makijaż będzie się
prezentował przyzwoicie przez kilka godzin. To był na tyle duży dla
mnie karny kop w tyłek, że od tamtego momentu przestałam już kupować
kosmetyki bez sprawdzenia o nich opinii na wizażu.
Próbowałam dawać bazie kilkakrotnie
szanse, lecz za każdym razem efekt był taki sam przy różnych sposobach
nakładania. Kompletnie nie dziwię się, że w skali od 1-5 na wizażu baza
ma średnią ocenę 2 przy 130 opiniach wystawionych przez wizażanki. Jest
to bubel jakich mało... Ten incydent sprawił, ze również bardziej
rozważnie zaczęłam podchodzić do zakupów w Inglocie.
Moja subiektywna ocena bazy pod cienie marki Inglot:
Jakość: |
Tragedia! Zmarnowane pieniądze! | |
Jakość opakowania: |
W porządku! Opakowanie wygodne i przemyślane! | |
Cena: |
Kiepsko! Drogi kosmetyk! |
czwartek, 13 grudnia 2012
Mój pierwszy tag :)
Jest mi niezmiernie miło, że mój blog został dostrzeżony i wyróżniony przez Panią Domu :) Dzięki niej mam okazję po raz pierwszy wziąć udział w blogowej zabawie jaką jest TAG'owanie.
Poniżej prezentuję pytania Pani Domu wraz z moimi odpowiedziami :)
Oto moje 11 pytań do Was :)
O co chodzi z TAG'ami?
Wyróżnienie Liebster Blog otrzymywane jest od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Osoba z wyróżnionego bloga odpowiada na 11 pytań zadanych przez osobę, która blog wyróżniła. Następnie również wyróżnia 11 osób (informuje je o tym wyróżnieniu) i zadaje 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, z którego otrzymało się wyróżnienie.Poniżej prezentuję pytania Pani Domu wraz z moimi odpowiedziami :)
- Jaki jest Twój ulubiony zapach - roznoszący się po domu?
Zapach świeżo usmażonych naleśników. - Zwykły telefon do dzwonienia i pisania smsów czy mobilne centrum dowodzenia?
Mobilne centrum dowodzenia. Lubię mięć wszystko pod ręką w jednym urządzeniu. - Samodzielne gotowanie czy gotowiec?
Zdecydowanie samodzielne gotowanie. Wtedy wiem, że to co gotuję nie jest naszpikowane chemią. - Peeling enzymatyczny czy mechaniczny?
Peeling enzymatyczny. Moja buzia źle znosi mechaniczne peelingi. - Twój Kosmetyk Wszechczasów?
Myślę, że mogłabym zaliczyć do niego płyn micelarny Biodermy dla skór wrażliwych. Dla mnie jest to produkt niezastąpiony. - Co Cię wkurza?
Niekompetencja. - Kawa? Jeśli tak to jaka?
Częściej piję herbatę :) Ale zdarza mi się pić rozpuszczalną kawę z mlekiem. Nie pogardzę również klasycznym espresso :) - Seriale? Ulubiony?
Desperate Housewives - mój ulubiony, kochany, wielokrotnie obejrzany. - Krótkie czy długie paznokcie? I w jakim kolorze?
Długie w odcieniach czerwieni. - Ostatnie pieniądze wydałabym na...
egzotyczną wycieczkę z obowiązkową wizytą w SPA w programie. - Pierwsza myśl po przebudzeniu?
"jeszcze 5 minut...."
- salonypieknosci.blogspot.com
- zakosmetykowane.blogspot.com
- pieknaabestia.blogspot.com
- ciasteczkowy.blogspot.com
- whatilovethemostinside.blogspot.com
- za-wysoko.blogspot.com
- blogcaskady.blogspot.com
- lizzie-cosmetics.blogspot.com
- pieknowedlugdemene.blogspot.com
- www.thelovehanger.com
- katosu.blogspot.com
Oto moje 11 pytań do Was :)
- Wolisz sok pomarańczowy czy marchwiowy?
- Wizyta w salonie kosmetycznym czy pielęgnacja w domu?
- Preferujesz tonik czy płyn micelarny?
- Twoje niespełnione marzenie to...
- Ulubiony deser?
- Czy uprawiasz jakiś sport? Jeśli tak, to jaki?
- O której zazwyczaj chodzisz spać?
- Krem pod oczy stosujesz obowiązkowo czy nie zawsze?
- Wolisz seriale czy filmy?
- Twoje włosy są farbowane czy w naturalnym kolorze?
- Twoje ulubione perfumy to...
pozdrawiam Was,
Vera
Etykiety:informacje,moim zdaniem,tag10
komentarze
środa, 12 grudnia 2012
Depilacja nóg woskiem miękkim w Salonie Inspiracje
Tym
razem zdecydowałam się odwiedzić Salon Inspiracje, który ma swoją
siedzibę na ul. Kazimierza Wielkiego 27/1a tuż obok dużego salonu Plusa.
Bardzo łatwo do niego trafić - jest dobrze oznaczony. Do wizyty w salonie skusiła mnie oferta prezentowana na portalu cuppon.pl
na depilację całych nóg woskiem za niecałe 30 zł. Oczywiście przed
podjęciem decyzji o kupnie kuponu standardowo zajrzałam na stronę
internetową salonu. Co dziwne Salon Inspiracje ma bardzo dziwną domenę,
tzn. inspiracje.co zamiast inspiracje.com
. Nie jest to profesjonalna domena, ale poza tym strona prezentowała
się całkiem nieźle, a galeria zdjęć salonu nie wzbudzała moich
podejrzeń, wręcz przeciwnie wnętrze salonu zachęciło mnie do
przetestowania tego miejsca.
Na wizytę umówiłam się kilka dni po zakupie kuponu. Na stronie internetowej była informacja, że salon jest czynny już od godz. 900. Jednak gdy próbowałam się umówić, nikt przed godziną 1200 nie odbierał telefonu. Gdy już udało mi się dodzwonić bez problemu umówiłam się na wybrany przeze mnie termin.
Salon Inspiracje jest salonem w którym możemy skorzystać z usług fryzjerskich i kosmetycznych.
Zaraz po wejściu do salonu znajdujemy się w części fryzjerskiej, w
której znajduje się również recepcja z dwiema kanapami. Gdy weszłam
przywitała mnie z uśmiechem pani fryzjerka pytając w czym może mi pomóc.
Wyjaśniłam, że jestem umówiona na depilację. Pani poinformowała panią
kosmetyczkę o moim przyjściu i pokazała miejsce w szafie, gdzie mogę
zostawić swoją kurtkę. W międzyczasie pojawiła się pani kosmetyczka,
która nie zrobiła na mnie dobrego pierwszego wrażenia. Wydawała się być
znudzona bez grama uśmiechu na twarzy. Była ubrana w biały uniform, a na
nogach białe klapki lekarskie z zakrytymi palcami. Włosy były upięte w
klasyczny warkocz spięty kolorową gumką, a na twarzy jedynym makijażem
był tusz do rzęs. Od razu zauważyłam, że w ustach żuje gumę.
Gestem ręki zaprosiła mnie do gabinetu zabiegowego. Z pierwszego
pomieszczenia przeszłam przez następne, w którym postawiony był
stoliczek do manicure oraz myjka fryzjerska. Przy stoliczku była już
obsługiwana jedna klientka, a pani manicurzystka na mój widok się
uśmiechnęła i powiedziała "dzień dobry". Zauważyłam, ze była ubrana w
zupełnie inny uniform niż obsługująca mnie pani. Zamiast białego, miała
ubranko w odcieniach brązu, które prezentowało się znacznie lepiej.
Gdy
znalazłyśmy się już w gabinecie pani kosmetyczka wskazała mi miejsca
gdzie mogę zostawić torebkę i poprosiła o zdjęcie spodni i położenie się
na łóżku. Sama na ten czas wyszła dając mi odrobinę prywatności. Łóżko
było okryte pokrowcem miłym w dotyku, a materiał z włókniny położony
został jedynie na wysokości od kolan do stóp. Gabinet był ładnie
urządzony, wysprzątany i panował w nim porządek. Gdy pani kosmetyczka
wróciła dyskretnie przeszła przez drzwi, dbając o to by nie uchylić ich
za bardzo i nie prezentować mojej golizny zza drzwiami. Mały gest, ale
dla mnie dużo znaczący. Pani spytała czy miałam już wykonywaną depilację
woskiem. Odpowiedziałam, że tak i spytałam czy długość moich włosków
jest odpowiednia, choć wiedziałam, że jest idealna. Pani kosmetyczka nachyliła się
aby ocenić długość włosków, powiedziała, że powinno złapać, a jak nie to trudno i tak już zrobimy i tak...
W sumie spodziewałam się odpowiedzi, że jeżeli nie będą odpowiedniej
długości to możemy przesunąć naszą wizytę o kilka dni, ale jak widać
usłyszałam co innego ;)
Pani
kosmetyczka nie umyła przy mnie rąk, ani ich nie zdezynfekowała oraz
nie założyła jednorazowych rękawiczek. Nogi zostały zdezynfekowane
sprayem i wytarte chusteczką. Następnie Pani posypała je talkiem i
rozpoczęła nakładanie wosku z podgrzewacza z kasetką. Dość dużą
powierzchnię nóg pokryła woskiem i przystąpiła do przykładania paska.
Jednym paskiem usunęła praktycznie cały przód łydek. W trakcie depilacji
wydawało mi się, że pani nie za często wykonuje depilacje, bo nie szło
jej zbyt sprawnie. Z czasem stawała się coraz bardziej poklejona od
wosku. Raz pasek był przygładzany ręką a raz dociskany do skóry. Raz był rwany błyskawicznie, a raz z kilku sekundowym zawahaniem. Raz był rwany szybko i do końca, a raz wolno
zatrzymując się w połowie. No kurcze powiem Wam, że trochę się tam
namęczyłam - na pewno wiecie jak nie przyjemne jest urwanie paska do
połowy, bo reszta się zatrzymała. Po depilacji łydek pani kosmetyczka
przeszła na depilację ud, a na końcu zostawiła sobie kolana. Zostałam
posmarowana oliwką i poproszona o przewrócenie się na brzuch, w celu
dokończenia depilacji tylnej części nóg. Po wszystkim pani kosmetyczka
nałożyła oliwkę, umyła ręce, poinformowała mnie o zakończonym zabiegu i
wyszła z gabinetu. Byłam trochę zawiedziona, że nie zostałam poproszona o
sprawdzenie jakości wykonanego zabiegu. Zazwyczaj
panie pytają i proszą o sprawdzenie, czy wszystkie włoski zostały
usunięte i czy coś wymaga poprawy.
Pani
kosmetyczka po wyjściu z gabinetu wróciła po krótkiej chwili,
uprzedzając mnie pukaniem do drzwi i czekając na moją odpowiedź.
Wręczyła mi kupon zniżkowy na zabiegi na twarz. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam lekki uśmiech na jej twarzy. Podziękowałam za kupon i wyszłam z gabinetu. Pani kosmetyczka nie odprowadziła mnie do wyjścia, więc nie miałam okazji się z nią pożegnać, wiec podziękowałam i pożegnałam się z pozostałą obsługą salonu Inspiracje.
Powiem
Wam, że po kilku dniach zaczęłam się zastanawiać czy nie byłam
obsługiwana przez praktykantkę salonu. To w sumie by wyjaśniało
zachowanie pani kosmetyczki, które było o 180o odmienne od
podejścia pozostałego personelu do klienta. Cały personel był miły i
nastawiony przyjaźnie, wiele osób się do mnie uśmiechało i było
życzliwych. Pani, na którą trafiłam zupełnie nie pasowała do tego
obrazka...
Podsumowanie opisanej depilacji nóg w Salonie Inspiracje:
Strona salonu: www.inspiracje.co
Jakość usługi: | Bez szału! Jeszcze się zastanowię czy wrócę! | |
Komfort klienta: | W porządku! Czułam się wystarczająco komfortowo! | |
Higiena: | Bez szału! Higiena poddana została moim wątpliwościom! |
Ocena ogólna:
Podsumowanie
mojej wizyty w Salonie Inspiracje wymaga dodatkowego komentarza. Jakość
zabiegu oceniłam na "bez szału", ponieważ w moim odczuciu nie był
wykonany sprawnie oraz nie wszystkie włoski zostały mi usunięte. Kolana,
uda i trochę łydki zostały zrobione nie dokładnie i w domu musiałam
pobawić się trochę moim depilatorem, aby usunąć pozostałe włoski. Jeśli
chodzi o higienę to zabrakło mi jednorazowych rękawiczek lub dezynfekcji
rąk przez kosmetyczkę oraz jednorazowego materiału położonego na fotel
zabiegowy - poza tym nie mam zastrzeżeń do higieny. Na pytanie czy tam
bym wróciła odpowiedziałabym, że tak. Ale! Upewniłabym się, że byłabym
obsługiwana przez inną panią kosmetyczkę. Jeżeli pani kosmetyczka nie
była praktykantką, a jedyną osobą obsługującą salon kosmetyczny to bym
nie wróciła. Ogólnie rzecz ujmując Salon Inspiracje zrobił na mnie dobre
wrażenie wraz z pozostałym personelem i nie skreślałabym go z powodu
jednego elementu, który nie pasował do całej układanki.
Etykiety:depilacja,wosk miękki,zabiegi1 komentarze
Subskrybuj:
Posty
(Atom)