czwartek, 25 grudnia 2014

Wizyta w New Image - Instytut Kosmetologii i Dermatologii Estetycznej

źródło: http://instytut-newimage.pl/
Instytut Kosmetologii i Dermatologii Estetycznej New Image powstał w miejsce Madeleine Studio (studio stylizacji paznokci), które zdecydowało się zmienić swoją siedzibę z ul. Drobnera na ul. W. Cybulskiego. Przez kilka tygodni obserwowałam jak New Image przygotowuje swoje miejsce na przyjęcie swoich pierwszych klientów. Z dużych witryn okiennych dostrzec można było napis "Tu powstaje instytut kosmetologii" - muszę przyznać, że bardzo mnie ta informacja ciekawiła i zaczynałam już odliczać dni do czasu odwiedzenia tego miejsca.

Zdecydowałam się na wizytę w New Image dopiero po paru miesiącach ich funkcjonowania. Oczywiście najpierw zajrzałam na ich stronę internetową, aby ze smutkiem stwierdzić, że chyba nie będzie mi dane skorzystać z ich usług. A to wszystko za sprawą bardzo ograniczonych godzin przyjęć instytutu. Jak ja to powtarzam "godziny dla kobiet bezrobotnych", tzn. 10.00-18.00, czyli wtedy kiedy przeciętna kobieta, którą stać na zabiegi kosmetyczne jest w pracy. 

Kompletnie nie rozumiem co siedzi w głowach właścicieli gabinetów kosmetycznych, którzy przyjmują klientki w takich godzinach. Od zawsze moim problemem jest umówienie się w godzinach wieczornych, czyli po pracy. Wynika to z faktu, iż nie tylko ja mam ochotę skorzystać z upiększania w takich godzinach i kalendarze w salonach są często zapchane po brzegi. Zdecydowanie lepiej byłoby, aby gabinety funkcjonowały od 14.00 do 21.00, bo właśnie wtedy u nich pojawia się wzmożony ruch.

Wracając jednak do New Image, byłam lekko zaskoczona, gdy udało mi się umówić jeszcze tego samego dnia na godzinę wieczorną na regulację brwi. Zabieg co prawda niezbyt skomplikowany ani pracochłonny, a całkiem niezły na sprawdzenie umiejętności i obsługi personelu. 

Gdy przekroczyłam próg instytutu poczułam się dość dziwnie. Za kontuarem siedziała znudzona pani kosmetolog w białym uniformie, a w tle słyszałam piosenkę rapowaną przez Eminema. Pani X momentalnie wyłączyła głośniki i zapanowała głucha cisza. Przedstawiłam się i powiedziałam na jaki zabieg byłam umówiona. Pani X wskazała mi miejsce, w którym mogę zostawić kurtkę i zaprosiła do gabinetu zabiegowego. W między czasie z głośników popłynęła muzyka z kategorii relaksacyjnych.

Instytut w żaden sposób nie przypomniał dawnego miejsca stylizacji paznokci. Madeleine Studio zapamiętałam jako miejsce jasne, w stylu glamour, rozświetlone dużą ilością lamp. Teraz ta ogromna przestrzeń lokalu została podzielona na gabinety zabiegowe i mimo wielkich witryn instytut wydawał się być miejscem cichym i lekko odstraszającym. Przyglądając się wykończeniu lokalu widać było pośpieszną rękę.

Gabinet, w którym miałam wykonywaną regulację brwi był urządzony dość skromnie, a fotel zabiegowy sprawiał wrażenie średnio stabilnego. Pani X umyła przed zabiegiem ręce, a następnie od razu przystąpiła do skubania bez pytania o moje preferencje odnośnie kształtu brwi. Na szczęście uzyskany efekt odpowiadał moim oczekiwaniom. Regulacja wykonana przez panią X była bardzo dokładna i godna polecenia. Z samej regulacji byłam zadowolona.

Podziękowałam więc za zabieg i już chciałam schodzić z fotela, gdy pani X zapytała mnie czy miałabym może jeszcze ochotę na darmową konsultację odnośnie stanu mojej skóry twarzy. Pomyślałam sobie wtedy, że będzie to idealny test tego miejsca pod kątem kompetencji personelu i zgodziłam się bez wahania. Pani X przetarła moją buzię tonikiem, sięgnęła po lampę z powiększającą lupą i zaczęła przyglądać się mojej skórze.

Nie usłyszałabym nic czego nie można byłoby powiedzieć niemalże każdej kobiecie w wieku 30+, a więc:
  • rozszerzone pory
  • zanieczyszczona
  • trochę zaskórników otwartych oraz zamkniętych
  • lekkie przesuszenie
Natomiast jeśli chodzi o indywidualne cechy mojej skóry, pani X dodała:
  • rozszerzone naczynka krwionośne
  • dość wrażliwa
Aby zniwelować powyższe mankamenty mojej skóry Pani X zaproponowała mi zabiegi, które były dla mnie jednoznacznym sygnałem, że czas uciekać i nie wracać do New Image. Cytując panią X "Poleciłabym Pani serię zabiegów mikrodermabrazji diamentowej, która właśnie jest u nas w promocji."

Od kiedy pamiętam, zaufani kosmetolodzy i lekarze uczulali mnie, abym już nigdy więcej przy mojej skórze nie wykonywała właśnie tego zabiegu. W przypadku moich naczynek i znacznej wrażliwości skóry zabieg mikrodermobrazji może przynieść mi więcej strat jak pożytku. Diagnoza jednoznaczna - unikać mikrodermobrazji, a jeśli bardzo chcę to zastępować ją oksybrazją.

Nie wiem czy było po mnie widać zaskoczenie jakie miałam wymalowane na twarzy. Miałam cichą nadzieję, że pani X jeszcze zdąży się zrehabilitować i zaproponuje mi zabiegi bardziej delikatne tj. peeling kawitacyjny albo kwas migdałowy, ale niestety to nie nastąpiło. Mikrodermobrazja była wtedy w promocji, więc wg. personelu New Image była dla mnie "najlepsza". Zanim uciekłam z fotela, pani X nałożyła mi krem do twarzy.

Podsumowanie regulacji brwi w New Image - Instytut Kosmetologii i Dermatologii Estetycznej:
Strona salonu: http://instytut-newimage.pl/

Jakość usługi:
W porządku! Prawdopodobnie skuszę się ponownie!
Komfort klienta: 
W porządku! Czułam się wystarczająco komfortowo!
Higiena:
W porządku! Zabieg wykonany w higienicznych warunkach!

Dodatkowe uwagi: Powyższa ocena odnosi się TYLKO I WYŁĄCZNIE do przeprowadzonego zabiegu regulacji brwi, do którego nie mam zastrzeżeń. 

Natomiast nie polecam tego miejsca, jeżeli borykacie się z uciążliwymi problemami skórnymi. Obawiam się, że możecie nie otrzymać prawidłowej diagnozy stanu swojej cery, a co gorsza wykonane zabiegi mogą przyczynić się do pogorszenia jej stanu. Zdecydowanie polecam poszukać innego miejsca, natomiast New Image odwiedzać jedynie przy okazji zabiegów drobnych, tj. regulacje, depilacje woskiem, manicure, pedicure czy masaże.

Byłyście kiedyś w New Image - Instytut Kosmetologii i Dermatologii Estetycznej? Może macie inne spostrzeżenia odnośnie tego miejsca?


sobota, 13 grudnia 2014

Strona internetowa salonu kosmetycznego - co zrobić, aby zrobić sobie antyreklamę?

Jeżeli Twój salon kosmetyczny nie posiada strony internetowej możesz być pewny, że na 100% nie odwiedzę Twojego gabinetu :) Nie ważne, że posiada wpis z adresem i telefonem w spisach firm - nie ma własnej strony internetowej, to dla mnie nie istniejesz. Koszt stworzenia i utrzymania prostej oraz schludnej strony internetowej jest niewielki, a siła reklamy jaką za sobą niesie jest bezcenna. 

Przykład eleganckiej i gustownej strony salonu kosmetycznego
źródło: lewandowicz.net
Ani ja, ani potencjalni klienci nie będziemy ryzykować własnym zdrowiem odwiedzenia nowego miejsca, którego nie możemy choćby troszkę poznać. Podobnie nie będziemy dzwonić tylko po to, aby zapytać w jakiej cenie jest manicure czy depilacja. Również nie będziemy sięgali po telefon, aby zapytać o obecne promocje. Taki telefon to czas, a czas to pieniądz. Znacznie szybciej i łatwiej jest pozyskać takie informacje w 30 sekund wchodząc na Twoją stronę internetową. Ale jak to zrobić jak jej nie masz? Nie ma - to nie sprawdzam, nie odwiedzam i nie zostaję Twoim klientem.

Jeżeli zdecydowałeś się zainwestować w stronę internetową to błagam Cię! Bądź oryginalny i na Boga nie kopiuj treści ze stron konkurencji! Myślisz, że tego nie widać? Że ciężko jest wykryć? Sprawa jest banalna prosta, a wstyd jakiego możesz się nabawić ogromny. Nie wspomnę, że w takiej sytuacji w moich oczach i oczach innych klientów wychodzisz na partacza i oszusta. Naprawdę nie umiesz samodzielnie sklecić parę zdań o sobie? Naprawdę musisz kopiować takie informacje ze stron konkurencji?! 
Takie akcje potępiam, a moja noga u Ciebie na pewno nie postanie! 

Ok. Teksty samodzielnie przygotowane i jesteś gotowy do przygotowania własnej strony. Chcesz być postrzegany jako miejsce profesjonalne? Jeśli tak, to nie idź w darmowe rozwiązania. Nie bierz darmowego szablonu znalezionego w czeluściach internetu. Powierz to zadanie profesjonaliście. Mnóstwo firm za niewielkie pieniądze przygotuje Ci stronkę, której nie będziesz się wstydził, a przygotowana raz a dobrze zmniejszy Twoje wydatki w przyszłości. 

Poproś o wykonanie strony w systemie CMS (ang. Content Management System), czyli systemie zarządzania treścią. Dzięki niemu, osoby bez wiedzy technicznej będą mogły samodzielnie, niczym w Wordzie, modyfikować treści umieszczone na stronie. Wystarczy się zalogować w odpowiednie miejsce, zmienić tekst i zatwierdzić. W tej sposób mamy zawsze aktualne ceny i informacje.

Jeśli jesteśmy już przy informacjach na stronie dbaj o to, aby zawsze były aktualne. Nie pozwól, aby w kwietniu widniała jako ostatnia informacja o promocjach ze stycznia. Podobnie nie zapominaj o aktualizacji cenników, aby nie zaskoczyć klienta np. wyższą ceną (jeżeli niższą to pół biedy).

Daruj sobie muzyczkę w tle strony. Częściej pełni funkcję "wkurzacza" jak umilacza wizyty. Podobnie klienci nie lubią wyskakujących nagle okienek typu pop-up. Automatycznie to wyłączamy bez czytania. 

Poniżej znajdziesz kilka anty-przykładów stron internetowych gabinetów kosmetycznych, które wymagają natychmiastowej profesjonalnej interwencji (kolejność przypadkowa):
  1. http://www.la-femme.pl/
  2. http://www.mstudio.wroclaw.pl
  3. http://www.bluesea.pl/
  4. http://www.beautyclinic.kosm.pl
  5. http://www.willa-parkowa.com.pl/
  6. http://komfortazja.pl/
  7. http://www.gabinet-trychologii.eu/
  8. http://www.uroda-kozanow.pl/
  9. http://www.wyspapiekna.pl/
  10. http://www.viola.wroc.pl/

Strona internetowa to Twoja wizytówka. Jest to najczęściej pierwsze miejsce, na które trafiamy zanim odwiedzimy Twój gabinet. Nie pozwól nam zniechęcić się do Ciebie już na samym starcie. 

Jeżeli wciąż nie wiesz jak powinna wyglądać Twoja strona internetowa odwiedź jedną z poniższych wzorowych stron internetowych salonów kosmetycznych (kolejność przypadkowa):
  1. http://www.dermacare.pl/
  2. http://www.studioessenza.pl/
  3. http://www.new-derm.pl/
  4. http://lucynazakrzewska.pl/
  5. http://www.gabinetkosmetycznyefekt.com.pl/
  6. http://www.coco-time.pl/
  7. http://www.beauty92.com.pl/
  8. http://www.glamea.pl/
  9. http://www.annvinci.eu/
  10. http://kodistudiourody.com.pl/

Moi drodzy Czytelnicy, czy Wy zwracacie uwagę na strony internetowe swoich salonów kosmetycznych?

Vera
sobota, 6 grudnia 2014

Oksybrazja w Centrum Dermatologii Estetycznej i Laseroterapii Uroda

źrodło: http://uroda.in/
Centrum Dermatologii Estetycznej i Laseroterapii Uroda kusiło mnie od dawna. Miejsce prowadzone pod okiem lekarza, dr Moniki Leonkiewicz z bogatą ofertą i co ważne bardzo przyjemną dla oka stroną internetową. Mimo wszystko jednak zawsze mi było nie po drodze, aby sprawdzić jakość usług oferowanych w tym miejscu. Aż tu nagle pojawiła się bardzo ciekawa oferta na zakończenie lata obok, której nie mogłam przejść obojętnie. Oksybrazja za 125 zł na okolice twarzy, szyi i dekoltu z możliwością wzbogacenia zabiegu o sonoforezę i lampę LED za 50 zł. Oferta naprawdę atrakcyjna (zabieg oksybrazji to koszt 200 zł w cenie regularnej na samą twarz) i do tego idealnie wpisująca się potrzeby mojej skóry.

Na zabieg umówiłam się bez większego problemu w najbliższą możliwą sobotę w godzinach porannych. Centrum Dermatologii Estetycznej i Laseroterapii Uroda mieści się na ul. Szybkiej, która przylega do ul. Traugutta. Niestety nie jest możliwe zaparkowanie auta tuż pod kliniką. Na calej długości ul. Szybkiej obowiązuje zakaz zatrzymywania się i parkować możemy na płatnym parkingu pobliskiej Biedronki lub na Tragutta, co sama uczyniłam. Na szczęście w godzinach rannych nie miałam z tym większego problemu, natomiast podejrzewam że jest to trudne do wykonania w godzinach popołudniowych. 

Po przekroczeniu progu Centrum Dermatologii Estetycznej i Laseroterapii Uroda i przywitaniu się, na dzień dobry otrzymałam do wypełnienia formularz. Zostałam poproszona o pozostawienie swoich dane kontaktowych oraz informacji odnośnie zdrowia i reakcji skórnych wraz ze zgodą na przeprowadzenie zabiegu. Po tych formalnościach zostałam zaproszona do gabinetu zabiegowego. 

Pomieszczenie wyglądało bardzo "lekarsko". Nie wyglądało jak klasyczny gabinet zabiegowy w salonie kosmetycznym, a bardziej jak gabinet lekarski. Nawet jednorazowe chusty były w typowo szpitalnym - zielonkawym kolorze. Dookoła fotela zabiegowego stało mnóstwo maszyn, a za nim oszklone gabloty z akcesoriami i kosmetykami zabiegowymi. Oczywiście znajdował się również blat ze zlewozmywakiem i wiszącymi szafkami. Pomieszczenie nie miało okien, a światło było dość słabe przez co pomieszczenie sprawiało wrażenie niezwykle ponurego i surowego. 

Sam zabieg przebiegał prawidłowo. Wykonano mi demakijaż, stonizowano skórę i wykonano oksybrazję poprzez dwukrotne omiecenie twarzy, szyi i dekoltu sprzężonym powietrzem z solą fizjologiczną. Następnie pani kosmetolog nałożyła serum z kwasem hialurynowym, który został wtłoczony za pomocą sonoforezy. Na koniec nałożono mi maskę kremową, przykryto oczy płatkami kosmetycznymi i ochronnymi okularkami i nastawiono lampę LED tuż nad moją twarzą. Światło emitowane przez lampę LED przybierając różne barwy wspomaga skórę na inne sposoby. Taka lampa może emitować jedną z 4 barw: czerwoną, żółtą, niebieską lub fioletową. Kosmetolog ze względu na moją naczynkową cerę wybrała dla mnie światło czerwone, które wspomaga redukcję zaczerwień oraz stanów zapalnych skóry. Na czas działania naświetlania, który trwał ok. 15-20 min zostałam sama w gabinecie. Po tym czasie kosmetolog powróciła do gabinetu, aby zebrać nadmiar niewchłoniętej maski,. Ten element zakończył cały zabieg. 

Co ciekawe podziękowano mi za zabieg, ale nie udzielono mi żadnych porad odnośnie dalszej pielęgnacji skóry czy propozycji kolejnych zabiegów. Muszę przyznać, że było to dla mnie dość nietypowe, ponieważ zawsze otrzymywałam od kosmetologa na koniec choćby jeden komentarz odnośnie mojej skóry czy jej dalszej pielęgnacji. Tutaj nic. Po prostu dziękuję i wsio.

Czy polecam?
Tak, ale atmosfera panująca w tym miejscu mnie osobiście nie przekonała do siebie. Aczkolwiek sam zabieg został przeprowadzony w sposób nienaganny i zgodnie ze standardami higieny.

Podsumowanie oksybrazji w Centrum Dermatologii Estetycznej i Laseroterapii Uroda:
Strona centrum: http://uroda.in/

Jakość usługi:
Bez szału! Jeszcze sie zastanowię czy wrócę
Komfort klienta: 
W porządku! Czułam się wystarczająco komfortowo!
Higiena:
W porządku! Zabieg wykonany w higienicznych warunkach!
Dodatkowe uwagi: 
Ponieważ wizyta w moim odczuciu była dość neutralna, a miejsce mnie nie zachwyciło to zdecydowałam się nie powracać do Centrum Dermatologii Estetycznej i Laseroterapii Uroda, które ewidentnie jest mi nie po drodze. Ciekawość została zaspokojona i przestało mnie już kusić. 


sobota, 25 października 2014

Depilacja brazylijska w Pracowni Piękna - Gabinet Estetyki i Masażu

Źródło: http://www.pracownia-piekna.pl/
Na Pracownię Piękna natknęłam się przeszukując internet. Szukałam nowego gabinetu, w którym mogłabym z niedużym wyprzedzeniem umówić się na depilację brazylijską. Do Easy Waxing zaczęły się robić niesamowite kolejki, Wax Center mi mocno podpadło, a Wax4You było chwilowo nieczynne. Stąd zmuszona byłam do podjęcia kolejnych poszukiwań celem wykonania depilacji. Tak trafiłam ostatecznie do klimatycznego miejsca jakim jest Pracownia Piękna

Mieści się ona w malowniczym osiedlu Corte Verona na ul. Inżynierskiej i jest zwyczajnym mieszkaniem przystosowanym na potrzeby funkcjonowania salonu kosmetycznego. 
Wchodząc na osiedle nie powinniśmy się zgubić. Pod odpowiednią klatką stoi reklama salonu zapraszająca do skorzystania z usług, a na odpowiednim piętrze do drzwi doprowadzi nas firmowy rollup. Sam gabinet ma bardzo ciepłe wnętrze, które jest zasługą fantastycznej gry kolorów jaką jest połączenie brązu z zielenią. W zgodzie z własnym logo, pracownia piękna stawia na brązy i zielone dodatki. 

Poczekalnia Pracowni Piękna ze stanowiskiem do manicure.
Źródło: Facebook Pracowni Piękna
Po wejściu do Pracowni Piękna zostałam przywitana przez uprzejmą panią kosmetolog i od razu zaproszona do gabinetu. Dla mojej wygody zaproponowano mi jednorazową bieliznę, z której zrezygnowałam. Wbrew pozorom bardziej mi przeszkadza jak pomaga. Już dawno przestałam sobie wmawiać, że coś nią mogę ukryć przed oczami kosmetologa. Dlatego bez krępacji leżałam półnaga, gdy pani kosmetolog przygotowywała się do zabiegu. Ręce zostały umyte, moja skóra zdezynfekowana i opudrowana talkiem. Górna część bikini oraz obszar okolic ud został wydepilowany przy pomocy wosku w rolce, natomiast poniższe zakamarki woskiem nakładanym szpatułką. Pani kosmetolog naprawdę wykonała depilację bardzo dokładnie, co również miało odzwierciedlenie w czasie. Depilacja całego bikini zajęła prawie 1 h.

Gabinet zabiegowy Pracowni Piękna, w którym miałam wykonywaną depilację.
Źródło: Facebook Pracowni Piękna
Podczas samego zabiegu zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Pani kosmetolog (w przeciwieństwie do innych gabinetów) nie ograniczyła się tylko do depilacji obszaru bikini chowanego pod bielizną, ale również zostały wydepilowane górne części ud, na których u mnie włoski bikini również się pojawiają. Bardzo mnie to ucieszyło, ponieważ zawsze wracając do domu musiałam samodzielnie te włoski usuwać, co po wizycie Pracowni Piękna nie było konieczne.

Natomiast krępujące dla większość kobiet może być pozycja "na pieska", która w przypadku usuwania "tylnego" owłosienia jest praktykowana w Pracowni Piękna. Mnie natomiast absolutnie nie przeszkadzała i uważam ją za najwygodniejsza zarówno i dla klientki jak i osoby depilującej.

Podsumowanie depilacji brazylijskiej w Pracowni Piękna:
Strona salonu: http://www.pracownia-piekna.pl/

Jakość usługi:
W porządku! Prawdopodobnie skuszę się ponownie!
Komfort klienta: 
W porządku! Czułam się wystarczająco komfortowo!
Higiena:
W porządku! Zabieg wykonany w higienicznych warunkach!
Dodatkowe uwagi: Cały urok tego miejsca może psuć włączone radio. W gabinecie w trakcie zabiegu słyszałam lokalne radio, w którym częściej słyszymy reklamy jak muzykę. Proponowałabym Pracowni Piękna jak i każdemu innemu gabinetowi puszczać muzykę spokojną i relaksacyjną, tak aby wizyta przebiegała w bardziej odprężającej atmosferze (nawet przy depilacji bikini) :)

Byłyście kiedyś w Pracowni Piękna? :)

środa, 8 października 2014

Pharmaceris - seria do cery z trądzikiem różowatym

Jakiś czas temu dzięki mojej blogowej imienniczce Subiektywnej otrzymałam możliwość przetestowania nowości firmy Pharmaceris dedykowanej cerze borykającej się z trądzikiem różowatym.

Trądzik różowaty nie ma nic wspólnego (oprócz nazwy) z trądzikiem pospolitym, który często towarzyszy nam w okresie dojrzewania. Ten rodzaj trądziku często jest powiązany z genetycznymi predyspozycjami i jest niestety zaliczany do chorób skóry. 

Trądzikowi różowatemu przede wszystkim towarzyszą stałe (choroba w stanie zaawansowanym) lub napadowe teleangiektazje (chorobowa w stanie początkowym), tzn. rozszerzone drobne naczynia krwionośne. W zaawansowanym stadium choroby poza stałym rumieniem twarzy dodatkowo mogą pojawić się ropne grudki i krostki. 

Mimo nawet genetycznych predyspozycji jesteśmy w stanie zatrzymać rozwój trądziku różowatego, co od dłuższego czasu stało się moim celem. Prawidłowa pielęgnacja, odpowiednie zabiegi kosmetyczne i odpowiednia dieta są w stanie zahamować postępowanie tej niewdzięcznej przypadłości. 
Dlatego jak tylko usłyszałam, że u Subiektywnej jest możliwość przetestowania nowości Pharmaceris dedykowanej skórze z trądzikiem różowatym pierwsze co zrobiłam, to zgłosiłam się do testowania i pobiegłam po jeden z produktów serii, jakim był żel do mycia twarzy.  Kilka dni później dotarł do mnie cały zestaw tych produktów.

Postawionym mi warunkiem testowym było odstawienie dotychczasowych kosmetyków pielęgnacyjnych i stosowanie wyłącznie produktów z zestawu przez min. 3 tygodnie. Ponieważ walka z trądzikiem różowatym jest dla mnie sprawą najwyższej wagi do testów podeszłam bardzo poważnie. Wszystkie dotychczasowe kosmetyki zostały odstawione, a moja buzia całkowicie powierzona Pharmaceris

Stosowałam regularnie (codziennie rano i wieczorem) poniższe produkty:




KOJĄCY FIZJOLOGICZNY ŻEL do mycia twarzy
Żel spisywał się bardzo dobrze. Nie podrażniał, delikatnie oczyszczał. Bez problemu zmywał podkład do twarzy dr Irena Eris z serii Provoke. Nie podrażniał oczu, choć przy zmywaniu tuszu do rzęs pozostawiał efekt pandy. Ale umówmy się - nie do demakijażu ten produkt jest przeznaczony :)


MULTIKOJĄCY KREM do twarzy dla skóry suchej, normalnej i wrażliwej SPF 15
Krem skończył mi się równo po 4 tygodniach codziennego stosowania. Czasami stosowałam go cześciej, np. po wyjściu z basenu. Ma delikatny zapach, bardzo ładnie nawilża buzię i niwelował uczucie jej ściągnięcia. Doskonale koił pieczenie i swędzenie. Mimo wersji przeznaczonej do skóry suchej nie pozostawiał tłustej warstwy na skórze. Wręcz był stworzony do stosowania pod podkład do twarzy. 


KREM REDUKUJĄCY ZACZERWIENIENIA NA NOC z kojącym kompleksem Ca2+
Krem na noc to istny opatrunek dla skóry po całym dniu. Ma specyficzny, leczniczy zapach i właściwości. Po każdorazowym zastosowaniu moja skóra była ukojona, a pojedyncze wypryski na drugi dzień niemalże całkowicie znikały. Co również ciekawego zauważyłam to fakt, iż zanim zaczęłam stosować ten krem na noc, na drugi dzień rano moja twarzy zawsze była zaczerwieniona. Po tygodniu stosowania tego kremu, zaczerwienienie mocno zbladło. 

Efekty po 4 tygodniach regularnego stosowania zestawu kosmetyków pielęgancyjnych do cery trądzikowej Pharmaceris

W moim przypadku trądzik różowaty przyjmuje postać teleangiektatyczno-rumieniowatą. Oznacza to, że rumień pojawia się raczej przelotnie, zmianom takim jak wypryski towarzyszą często teleangiektazje, uczucie pieczenia i swędzenia skóry w obrębie zmian.

A oto efekty stosowania Pharmaceris po 4 tygodniach:


Moja ostateczna ocena

Cały zestaw produktów do cery z trądzikiem różowatym marki Pharmaceris uważam, za bardzo interesujący i warty uwagi. Ceny produktów nie przekraczają 30 zł za sztukę, co jest dość niewielkim wydatkiem w porównaniu do pozostałych elementów pielęgnacji tego typu przypadłości. Niestety w moim przypadku kosmetyki Pharmaceris nie zrobiły rewolucji w likwidacji rumienia, natomiast były niesamowicie przyjemne w stosowaniu przede wszystkim ze  względu na swoje kojące właściwości. 

Podejrzewam, że w przypadku trądziku bardziej zaawansowanego, efekty byłyby wyraźniejsze. Na pewno są to kosmetyki warte wypróbowania. Sama osobiście do nich wrócę, jeżeli moja kolejna kuracja produktami innej marki nie przyniesie oczekiwanego rezultatu.

A Wy jak oceniacie moje efekty po 4 tygodniach stosowania Pharmaceris?

Vera




poniedziałek, 4 sierpnia 2014

O żelu i mleczku do ciała, o których huczy cała blogosfera - Le Petit Marseillais

Jakiś czas temu nagle, zza pazuchy wyskoczyła ona! Nowa marka produktów pielęgnacyjnych do ciała Le Petit Marseillais, która pragnie nas wszystkie zabrać w okolice przepięknej Prowansji! Francja, pola lawendy, bezchmurne niebo i cudowny zapach - takie były moje wyobrażenia na myśl o tej marce.

Muszę przyznać, że byłam niesamowicie ciekawa ich produktów, a zwłaszcza tych zapachów, które określano jako nieziemskie i naturalne. Dlatego jak tylko kurier dostarczył moje ambasadorskie pudełeczko z żelem pod prysznic Kwiat pomarańczy i mleczkiem do ciała z masłem shea, słodkim migdałem i olejem arganowym cieszyłam się jak dziecko. Niczym w reklamie wzięłam do ręki żel pod prysznic, wygodnie usiadłam w fotelu, zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech chcąc poczuć zapach Prowansji.

ZAPACH

I jak było?
Jednym słowem - rozczarowanie... Zapach owszem pomarańczowy, lekko gorzki jak na kwiat pomarańczy przystało, ale niestety w moim odczuciu bardzo chemiczny, nie mający nic wspólnego z zapachami natury. Ogólnie zapach ciekawy i przyjemny, ale z wyczuwalną nutą sztucznych perfum - co mnie rozczarowało.
Szybciutko sprawdziłam zapach mleczka, który na blogach określany był jako "boski, cudowny, najpiękniejszy i och i ach". Masło shea, olej arganowy i słodki migdał - tu cały zapach psuje mi olej arganowy. Mimo swoich interesujących właściwości jego zapach jest mało przyjemny i nic co ma jego zawartość nie pachnie dla mnie ładnie. Dlatego mleczko zapachem mogłoby nawet podpasować nawet mężczyznom, gdyż jest wyraziste. 

DZIAŁANIE

Pomijając mało naturalne zapachy produktów Le Petit Marseillais muszę przyznać, że z żelu do prysznic jestem bardzo zadowolona. Tworzy niezwykle delikatną i puszystą piankę podczas brania prysznica. Zapach jest mocno wyczuwalny, ale nie pozostaje na skórze zbyt długo. Nie wysusza skóry, mam wrażenie, że delikatnie ją nawilża i pielęgnuje. Moja skóra jest alergiczna i trochę obawiałam się wystąpienia pokrzywki, która ostatecznie się nie pojawiła, a ja ze spokojem zakupiłam kolejne nowe opakowanie żelu - tym razem w większym 400 ml opakowaniu o zapachu mandarynki i limonki (zapach również mało naturalny, ale świeży - takie jak lubię).
Mleczko do ciała ma mega wygodne opakowanie z pompką, która bardzo ułatwia aplikację. Konsystencja mleczka jest lekka, nietłusta - idealna na lato. Bardzo szybko się wchłania, pozostawiając skórę mięciutką i intensywnie pachnącą. Tutaj zapach na skórze utrzymuje się kilka godzin. Głównie stosuję mleczko na skórze nóg, która wymaga ode mnie szczególnej pielęgnacji. Niestety na rękach i brzuchu, gdzie skórę mam wyjątkowo wrażliwą, pojawia mi się pokrzywka. Dla mnie jest to dość naturalna reakcja skóry na większość drogeryjnych kosmetyków. Dlatego mleczko zużyję jedynie na nogi, gdzie ten problem mnie nie dotyka.

Moja subiektywna ocena żelu pod prysznic i mleczka do ciała Le Petit Marseillais:
Jakość:
W porządku! Bardzo przyjemny!
Jakość opakowania:
W porządku! Opakowanie wygodne i przemyślane!
Cena:
W porządku! Cena raczej na każdą kieszeń!


Miałyście okazję już wypróbować Le Petit Marseillais? Jakie są Wasze wrażenia?

Vera